Menu

26 stycznia 2014

Stracone marzenia - Szczęśliwe zakończenie [20] - the end / By Nathalia Pisarka

Odcinek [20]:
"Szczęśliwe zakończenie." - the end...

Nina błądziła po ulicach miasta od jakiś dwóch godzin. Miała w głowie tylko jedną myśl: uciekać. Odwróciła głowę, aby sprawdzić czy nikt jej nie śledzi. Jej obcasy stukały o marmurową posadzkę.  Przeszła przez most i szybkim krokiem podążyła trasą, którą już znała. Ta część miasta – z plątaniną wąskich uliczek – była cicha i niemal bezludna. Zapadał zmrok.

Jeszcze raz odwróciła głowę, żeby się upewnić, że na pewno jej nikt nie śledzi. Odnosiła wrażenie, ze od dowiedzenia się o kłamstwach Fabiana upłynęły całe lata.  Dziewczyna przeklinała własną naiwność i równocześnie dziękowała niebiosom za ucieczkę.

Gdyby choć tego nie ukrywał, spróbował powiedzieć, wyjaśnić wszystko potoczyłoby się dziś inaczej. Amerykanka nie próbowałaby mu nawet  grzebać w telefonie, a zwłaszcza czytać  wiadomości.  Teraz nie czuła nic prócz tępego bólu i goryczy poniżenia, gdy uświadomiła sobie, że związała się z oszustem.

Głowę miała wypełnioną tyloma różnymi emocjami, że nie zwracała już uwagi na otoczenie. Wreszcie zmęczenie sprawiło, że zwolniła tempo marszu.

Szła teraz wolniej, ale wzburzenie rosło w niej z sekundy na sekundę. Nabrała powietrza w płuca, aby zastudzić emocję.  Po raz kolejny jej trzy wymyślone rozwiązania były bezsensu.  Po pierwsze. Może wrócić do swojego domu, w którym na pewno czeka na nią Fabian. Albo znaleźć jakiś hotel. Albo wylecieć z Londynu pierwszym samolotem.

Wszystkie trzy opcje były niestety nie w stylu Amerykanki. Jednak ta pierwsza była jedynym rozwiązaniem, ale obawiała się powrotu do domu, ponownej rozmowy z Fabianem i spotkania oko w oko. A tego chciała przede wszystkim uniknąć.

Gdyby znalazła jakiś hotel, mogłaby jutro skontaktować się ze swoją przyjaciółką i poprosić o przeprowadzenie się do niej na kilka dni, do póki atmosfera nie ustygnie.

Jednak rozsądek podpowiadał jej, że znalezienie noclegu na jedną noc może się okazać niemożliwe. Hotele były pełne turystów i mogła liczyć tylko na szczęście…

Była jedyną osobą na ulicy, wśród wysokich murów i zamkniętych okiennic. Wokół panowała ciemność, było cicho i pusto.

Wysoko w górze paliło się parę lamp, ale były rozmieszczone rzadko i pomiędzy kręgami bladego światła leżały duże połacie mroku. Na końcu ulicy zobaczyła połyskujące światło.

Nina straciła resztki odwagi. Postanowiła szybko wrócić tam, gdzie paliło się więcej świateł. Musi gdzieś usiąść, wypić kawę i sprawdzić czy Fabian się do niej nie dobijał. A potem…. Nagle oblał ją zimny pot. No tak, wyszła przecież bez torebki! Bez pieniędzy, dokumentów i karty kredytowej.

Musi wracać do swojego mieszkania. Niestety, Jej ucieczka była daremna. Z ciężkim sercem zawróciła. Wydawało jej się, że idzie tą samą drogą, ale po kilku minutach stwierdziła, że błądzi. Kompletnie straciła orientację. Nie wiedziała, gdzie jest.

*****

Nina dostrzegła na murze tabliczkę z nazwą ulicy. Spróbowała odczytać napis. Niestety, tabliczka wisiała wysoko, a światło było zbyt słabe.  Na drugim końcu ulicy była kolejna tabliczka.

Dziewczyna stała z zadartą głową, próbując odczytać litery, gdy nagle kątem oka dostrzegła, że coś się skrada. Przeszedł ją dreszcz, włosy na karku stanęły dęba, poczuła na ciele gęsią skórkę. Usiłowała przeniknąć wzrokiem ciemności.

Wszędzie było cicho. Żadnego dźwięku.

Przypominała sobie, co jej sąsiedzi mówili o Londynie w ciągu nocy. Zacisnęła zęby, starając się powstrzymać rosnący strach. Musi się opanować. Ruszyła dalej.

Jednak teraz była zdenerwowana i przeczulona. Chociaż słyszała tylko odgłos swoich kroków na bruku, często oglądała się przez ramię. Nikogo nie dostrzegała, ale szóstym zmysłem wyczuwała, że ktoś za nią idzie.

Unikała wąskich uliczek, wybierała tylko lepiej oświetlone. Czuła, że nie czuje już swoich stóp. Miała nadzieję, że przynajmniej zachowuje dobry kierunek. Po kilku minutach, które były dla niej niczym wiek, znalazła się na szarej ulicy: wydała jej się znajoma. Czy to jest droga, która prowadzi do jej kamienicy?

Jeśli tak, jej kamienica znajduje się niedaleko stąd. Odetchnęła z ulgą. Miejsce z którego uciekała, było teraz wymarzonym schronieniem.

Tak, to jest ta ulica! A dalej po prawej stronie widać oświetloną fontannę. Poczuła się bezpieczna. Ruszyła dalej i już miała zejść na czwarty schodek, kiedy ktoś gwałtownie popchnął ją z tyłu. Wpadła do fontanny.
Krzyknęła, zanim zanurzyła się razem z głową w zimnej wodzie. Zaskakująco zimnej. Starała się wypłynąć na powierzchnię i zachować spokój, lecz ktoś w pewnej chwili przyłożył jej jakąś dziwną śmierdzącą szmatkę do ust i zemdlała.

*****


Kiedy się budziła nie wiedziała co się dzieje. Czuła jedynie ból głowy i siniaki na swoich obolałych nogach. Gdy otworzyła oczy: znieruchomiała. Znajdowała się w starym opuszczonym magazynku, przywiązana do  jakiegoś niewygodnego krzesła.  Nagle usłyszała nieznajomy głos:

- Jeśli chcesz ją jeszcze kiedykolwiek zobaczyć musisz spełnić jeden warunek. – głos na chwilę zamilkł – Musisz ją znaleźć! I oczywiście… – po tych słowach mężczyzna rozłączył się.

Ninę ogarnęła szalona panika. Zaczęła się wiercić, krzyczeć. Była przekonana, że ktoś ją porwał. Po dwóch sekundach chwyciły ją czyjeś silne dłonie.  Ponownie zaczęła krzyczeć.  Wtedy ktoś chwycił ją za szyję i znów przyłożył do ust szmatkę.

Dziwne, że Ninie było zimno. Spróbowała się poruszyć, ale nie mogła. Wydawało jej się, że to jest tylko zły sen. Dopiero potem przypomniała sobie, gdzie jest.

- Śpiąca Królewno – znowu ten nieznajomy głos. – Otwórz oczka.

Otworzyła oczy i popatrzyła ze strachem, gdy latarka zaświeciła jej prosto w oczy.

- Wiedziałem, że mnie posłuchasz. – wymamrotał, kiedy Nina ponownie zamknęła oczy od rażącego światła.

Nina szybko poczuła ukłucie w żołądku, które się rozlewało. Zerknęła na mężczyznę, który siedział teraz przed nią z pochyloną głową. Chyba usnął – pomyślała. Nagle usłyszała czyjeś kroki. Znów nie mogła usiedzieć w miejscu.

Dziewczyna widząc jego wzrok, lekko się uśmiechnęła.  Za nim z tyłu stał policjant, który przyszedł razem z nim. Parę sekund później Fabian rozwinął ręce i  nogi Niny, które były przywiązane do krzesła i pomógł jej wstać.

- Dziękuję – szepnęła.

- Ni ci nie jest? – zapytał z troską

- N-nie, n-nic – wydukała, szczękając zębami.

Fabian ściągnął z siebie marynarkę i okrył nią ramiona dziewczyny, po czym opuścili magazynek. Kilka minut później dziewczyna siedziała w samochodzie policyjnym  pijąc ciepłą herbatę. Zerknęła na Fabiana, który siedział obok niej.

Przed chwilą uratował jej życie, narażając swoje. Jego opiekuńcze ręce były dla niej oparciem.... Teraz znowu widziała w nim mężczyznę, który przyciągał ją jak magnez. Położyła głowę na jego ramieniu, tuląc się.

- Przepraszam. - powiedział 

Nina piła powoli niecierpliwie czekając na dalszy ciąg opowieści.

- Przepraszam Cię za te wszystkie kłamstwa, za kłótnie - dokończył, wyjmując pustą szklankę po herbacie z jej dłoni, po czym ucałował jej rękę.

- Teraz rozumiem twoje zachowanie... Wyraźnie próbowałeś mi to wytłumaczyć, a ja bez przerwy naskakiwałam na Ciebie.

- Ważne, że Ci nic nie jest - szepnął w jej stronę, ujmując jej twarz w dłonie. - Moja ukochana... - Fabian przytulił ją i namiętnie pocałował. 

Po chwili zapytał z uśmiechem: - Kiedy w końcu za mnie wyjdziesz?

Serce Niny przepełniała radość.

- Jak najszybciej - dodała, składając pocałunek na jego wargach.


___________________________________
Cześć wam miśki ;) Tak wiem. Nie pisałam prawie przez cały ten miesiąc. Jestem okropna. Ale oceny jakoś trzeba było poprawić.
Dobrze, że przynajmniej od 3 lutego mam ferie. FINALLY! Co do opowiadania, jak pewnie zauważyliście jest to jedno z najdłuższych. Ale powiem wam szczerze, że bardzo ciężko mi się go pisało ;c Gdyby nie ta moja strasznie długa przerwa...  Jeszcze do tego ten mój styl pisania. Grrrr. Pewnie też zauważyliście, że ostatnia część. Chyba, że chcecie drugi sezon, bo nadal nie znam waszej opinii ;c Zdradziłam wam wcześniej, że miało być "nieszczęśliwe zakończenie" , ale jakoś nie mogłam go napisać. Nie ma się tego talentu plus jeszcze zaczęłam ryczeć. Ostatni dość często zbiera mi się na płacz i nie wiem dlaczego.  Pffff... Nie będę się rozpisywała bo za dużo ostatnio gadam.

Tym razem nie będę wymuszała od was komentarzy, bo to ostatnia część. Ale miło by mi było zobaczyć wasze opinię. Liczę na was *.*


Do następnego razu miśki.
Bye bye
Nathalia/Pisarka
xoxoxoxoxoxoxoxooxoxoxoxoxooxoxoxo



18 stycznia 2014

Rozdział 3 sezon 2/by Wild and Beauty






Narrator

Poranne promienie słoneczne leniwie wpadły do pokoju. Ciemna blondynka nadal była pogrążona w głębokim śnie. Nie trwało to jednak długo. Mocny podmuch wiatru zamknął z hukiem uchylone okno. Już nie spała. Leżała na łóżku przywołując wspomnienia ze wczoraj. To dziś. Dziś przyjedzie Samantha. Powinna się jej obawiać? Czy nadal czuje coś do Fabiana? Może będzie chciała go odzyskać? Jak będzie się zachowywała w stosunku do Niny? To byłby nieliczne pytania krążące po umyśle dziewczyny. Och, było ich wiele! Dlaczego, aż tak się nią przejmowała? Poudaje miłą, będzie pilnować Fabiana, a na końcu zrobi mu awanturę. Jednak może się jeszcze zdziwić. Do pomieszczenia wszedł brunet. Był zadowolony, ale z jakiego powodu?
-Dzień dobry-podszedł do dużego okna odsłaniając żaluzje. Cały pokój został oświetlony. Następnie skierował się ku ukochanej.-Jak się czujesz?
-Dobrze-odpowiedziała wychodząc z łóżka i  kierując się w stronę szafy. Bała się tego spotkania. Powiedzieć mu o tym? Nie, lepiej nie.
-Wszystko w porządku?-zapytał z troską. Odwróciła się w jego stronę. Uśmiechnęła się ku niemu krzyżując dwa palce u prawej dłoni.
-Oczywiście-odpowiedziała i zaczęła przeszukiwać szafę. Dlaczego go okłamała? Ponieważ w kłamstwo łatwiej uwierzyć.


***


 Zbliżała się godzina 13. Samantha powinna już być. Widać było, że niektórzy bardzo się przejmowali co się stało, iż spóźnia się. ''Zawsze była punktualna.''. Mówiła mama Fabiana chodzą po kuchni. Czy tylko Nina nie chciała tego spotkania? Zdecydowanie tylko ona. Otworzyły się drzwi. To ona. Pomyślała z przestrachem nie wstając z kanapy. Inni domownicy ruszyli do drzwi wejściowych. Po chwili rozległ się zadowolony krzyk kobiety. Musiała tam iść, musiała ją zobaczyć. Wstała i powolnymi krokami szła do nich. Słyszała jej głos. Był taki delikatny i łagodny. Ujrzała ją. Długie, lekko falowane brązowe włosy. Wysoka, smukła sylwetka, długie zgrabne nogi. Mały nos, delikatnie czerwone usta oraz białe proste zęby. Amerykanka poczuła zawstydzenie. Przy niej czuła się jak zwykła, szara myszka. Najdłuższe powitanie trwało z Fabianem. Przytulała się do niego jak do pluszowego misia. Kiedy już odsunęli się od siebie uśmiechnęli się ku sobie...i wtedy...spostrzegła Ninę. Stała z boku z lekko spuszczoną głowa. Nie chciała być zauważona, a jednak. 
-Nina!-powiedziała radośnie Samantha przytulając ją. Ładnie pachnie. Przeleciało szybko przez głowę Amerykanki. Brunet podszedł do kobiet i położył dłoń na ramieniu swojej przyjaciółki. Odsunęły się od siebie.
-Nino, to Samantha. Moja przyjaciółka-rzekł spokojnie wyczekując reakcji swojej narzeczonej. 
-Bardzo miło cię poznać-odrzekła z wymuszonym uśmiechem. 
-Jest już obiad. Chodźcie-odezwał się głos mamy Fabiana. Małżonkowie ruszyli do kuchni, a zielonooki objął brunetkę w pasie i szepnął coś do jej ucha. Uśmiechnęła się promiennie po czym oboje ruszyli do kuchni. A Nina? Stała za nimi. Nawet nie zorientowali się, że tam jest. Zabolało ją to. Cholernie ją to zabolało. Zacisnęła pięści próbując powstrzymać łzy. Powolnymi krokami weszła do pomieszczenia gdzie znajdowali się inni domownicy. Już u progu ujrzała ją, składającą pocałunek na jego policzku. Odsłonił szeroko swoje zęby lecz kiedy ujrzał swoją ukochaną-spoważniał. Usiadła bez słowa przy stole.
-Nino, może sałatę?
-Poproszę-odpowiedziała próbując stłumić falę gniewu i zazdrości jaka ja teraz zalewała.


***


W pomieszczeniu panował półmrok. Dziewczyna siedziała na łóżku z głową schowaną w kolanach. Łzy leciały po jej policzku jedna za drugą. Dlaczego płakała? Zobaczyła coś czego nie powinna i czego zapewne nie powiedziałby jej narzeczony. Sięgnęła po telefon po czym drżącymi ruchami wykręciła numer do swojej przyjaciółki.
-Halo?-odezwał się głos po drugie stronie komórki. Przez chwilę rozlegała się cisza.-Nina?
-Pomóż mi-wyszlochała Amerykanka.-Chcę z kimś porozmawiać, ale nie mam z kim. Czuję, że już dłużej nie wytrzymam. Potrzebuję cię-rozkleiła się momentalnie.
-Nina, Nina spokojnie. Zaraz u ciebie będę.
-Nie przyjeżdżaj. Nie ma mnie. To ja do ciebie pójdę-powiedziała powoli przestając łkać.-Będę za godzinę-odłożyła telefon i zaczęła się pakować. Po krótszym momencie była już gotowa. Chwyciła rączkę od walizki i wyszła z pokoju. Zbiegła szybko po schodach po czym zaczęła się ubierać. W pomieszczeniu obok znajdował się Fabian.
-Nina? To ty?-rzekł idąc w jej stronę. Widok który zobaczył bardzo go zdziwił.-Co robisz?-nie reagowała. Zapinała guziki od swojego płaszcza. Po za tym nie chciała go słyszeć. Podszedł do niej dotykając jej ramienia. Momentalnie odwróciła się w jego stronę i popchnęła go do tyłu.
-Nie dotykaj mnie!-krzyknęła, a w jej oczach ponownie pojawiły się łzy.-Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!
-O czym ty mówisz?-kiedy on robił krok do przodu ona cofała się o jeden do tyłu.
-Myślałeś, że się nie dowiem, huh? Widziałam cię! Widziałam cię z Samanthą kiedy się całowaliście! Nie jestem, aż taka głupia!-szlochała ponownie. Bardziej niż przedtem.
-Wszystko ci wyjaśnię-bronił się chłopak.
-Nic mi nie musisz wyjaśniać! I wiesz co? To koniec. Definitywny kończący się koniec. Myślałam, że mogę na tobie polegać. Zapewniałeś mnie, że pomiędzy tobą, a Samanthą wszystko jest skończone. A co się okazuje? Obejmujesz ją, szepczesz coś do ucha, ona całuje cię w policzek. I to wszystko w mojej obecności1 Nawet własną córką się nie interesujesz!
-Czekaj...córką?-spytał zdziwiony. Niebieskooka skarciła się w myślach.
-Tak, córką. To dziewczynka-pociągnęła nosem i chwyciła walizkę. Miała już wychodzić lecz zatrzymał ja brunet. Odwróciła się i jeszcze raz spojrzała w jego zielone oczy.
-Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego-rzekła sucho i wyszła.
-Nie! Nina! Wróć!-krzyczał kiedy ona już wsiadała do auta. W jego oczach pojawiły się łzy.-Wróć-szepnął cicho do siebie. Trzasnął drzwiami po czym oparł się o nie. Wszystko się spieprzyło. Powiedział zrezygnowany do siebie.
_____________________________________________________________
Ta...długo mnie tu nie było.  Na pewno jesteście źli i za to, i również za spieprzony rozdział. Miał wyjść ciut inaczej...Tak bardziej inaczej. Nie będę się rozpisywała i tym podobne. Nie oczekujcie szybkiego powrotu do siebie Fabiny ^^ Jeżeli wam się podobał proszę o komentarze. Przynajmniej będę wiedziała czy dalej tu pisać czy nie.


Wild and Beauty



12 stycznia 2014

I żyli (nie do końca) długo i szczęśliwie - Chłód [6]



Kolejny słoneczny dzień. Jak zwykle Patricia i Matt wybrali się na plażę. Brunet prawie od razu wskoczył do wody, by się trochę ochłodzić. Pomimo, że była dopiero dziesiąta rano, upał nie dawał żyć, nawet w klimatyzowanym pokoju hotelowym. Brunetka bez żadnego pośpiechu zaczęła rozkładać swoje rzeczy tuż przy linii cienia odchodzącego od pobliskich drzew.
Leżała już wygodnie na ręczniku zatapiając palce w ciepłym piasku, kiedy wrócił jej chłopak. Zauważyła go jednak dopiero, gdy jej nagie plecy lodowatą wodą z oceanu.
- Pogrzało Cię? - krzyknęła. Nie była jednak na niego zła. Wręcz przeciwnie. Była tak szczęśliwa, że jest tu akurat z nim, że nie mogła przestać się uśmiechać.
- A ciebie? Leżysz na słońcu. Lepiej wejdź do wody. Jest cudowna.
- Może później. - spławiła go i z powrotem oparła głowę o poduszkę, którą przyniosła ze sobą.
Nastąpiła chwila ciszy. Brunetka poczuła, jak Matt siada obok niej na ręczniku. Miała jednak zamknięte oczy więc mogła tylko podejrzewać, co robi.
Minęła kolejna chwila i Patricia poczuła na swojej gorącej już skórze zimne, wciąż mokre palce bruneta. Otworzyła oczy i odwróciła się w jego stronę.
- Ale się opaliłaś - powiedział chłopak patrząc na jej zaczerwienione ramiona.
Miał rację. Kiedy tu przyjechali, ponad miesiąc temu, była blada jak ściana. I to się jej w sobie podobało. Lubiła mieć jasną cerę. Choć nie narzekała, kiedy przybrała trochę koloru.
- Idę do wody - oznajmiła po krótkim namyśle. Jeżeli miał tak gadać przez cały dzień, to wolała, żeby chociaż nie było jej tak gorąco.


Jak to wszystko się stało? Jak mogłem do tego dopuścić?
Wszystko potoczyło się tak szybko. Za szybko. W jednej chwili Patricia leżała obok mnie na plaży, pocałowała mnie, po czym poszła się ochłodzić w wodzie. I nagle... zniknęła. Nigdzie jej nie było. Pomyślałem, dobra, okej, pewnie zanurkowała, ale jej nie było i nie było.
A teraz?
Leży w szpitalnym łóżku. Jest taka zimna. Jej skóra, choć opalona, wciąż wydaje się być blada. Wygląda, jakby spała. I może nawet tak jest. Może tylko śpi. Ale przeraża mnie fakt, że może się nie obudzić.
Co ja zrobiłem? Co TERAZ zrobię ?
Przecież nie wrócę bez niej do domu. Co powiedziałbym ludziom? "Dałem swojej dziewczynie utonąć" ?
To niedorzeczne. Dlaczego to się stało?
Od kilku godzin siedziałem w biały, szpitalnym pokoju. Tylko na kilka krótkich chwil, kiedy lekarze wyganiali mnie z pokoju, puszczałem jej rękę. Wciąż taka zimna... Już dawno przestałem czuć łzy na swoich policzkach. Choć wiem, że wciąż lecą. Nie potrafię ich powstrzymać. To była moja wina.
- Hej mała - usłyszałem swój własny załamujący się, zachrypnięty głos - To znowu ja. Siedzę tu już... od jakiegoś czasu. I będę tu siedzieć, dopóki się nie obudzisz. Obiecuję. Będę tu cały czas. - przerwałem na chwilę by spojrzeć na jej twarz. Była taka spokojna - Ale proszę, wróć do mnie.
Siedziałem tak jeszcze kilka chwil. A może godzin? Sam już nie wiem ...
Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i ktoś wszedł. Nawet nie spojrzałem kto. Liczyła się tylko Patricia.
- Matt - usłyszałem obok siebie głos mojego przyjaciela. Nie odezwałem się jednak. Nie miałem pojęcia, co mógłbym mu teraz powiedzieć.
- Powinieneś odpocząć - nalegał Eddie. Położył mi dłoń na ramieniu i dopiero to zmusiło mnie, by na niego spojrzeć. Było w nim coś innego. Tylko co?
- Nie zostawię jej - odpowiedziałem znów wbijając wzrok w Pat. Nie odpowiedział mi. Tylko usiadł obok mnie.
Siedzieliśmy tak przez chwilę, a ja czułem, jak narasta we mnie gniew. Tylko dlaczego? Na co się złościłem? Na siebie? Na Patricie? Na Eddiego?
- Dlaczego tu przyszedłeś?
- Zadzwonili do mnie. Chciałem się dowiedzieć co z nią.
- Teraz już wiesz. - znów nastała cisza. - Dlaczego nie odejdziesz? Dlaczego nie zostawisz jej w spokoju? Masz Kare.
-Nie o to chodzi. Ja po prostu... Ona jest moją najlepszą przyjaciółką. Nawet jeżeli mnie nienawidzi. Zależy mi na niej.

Było mi zimno. I byłam taka zmęczona...Zbyt zmęczona... Nie mogłam otworzyć oczu, choć bardzo chciałam. Czułam, jak coś ściska mnie za rękę. To było miłe... Ale wciąż było mi zimno.
Co jakiś czas słyszałam czyjeś głosy. Jakaś kobieta, potem mężczyzna... I wciąż ten sam, delikatny, męski głos. Był taki smutny. Tylko czyj to głos?
- Wróć do mnie...
Chciałam. Chciałam wrócić. Tylko jak? Nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam nic powiedzieć. Zupełnie, jakbym opuściła swoje ciało. Nie miałam już nad nim kontroli. Mogłam tylko słuchać. A i to było ciężkie. Słyszałam tylko urywki... Ciche fragmenty. To mi jednak wystarczało. Wystarczało, bym mogła skupić umysł na czymś innym niż ten otaczający mnie chłód.
- Nie zostawię jej - znów odezwał się ten głos. Miał na myśli mnie? Gdybym tylko mogła otworzyć oczy. Spojrzeć na jego twarz. Rozpoznać go. Tak bardzo chciałam mu powiedzieć, że wszystko będzie już w porządku.
- Skrzywdziłeś ją. Ja tego nie zrobię - Mnie? Z kim on rozmawiał? Kto mnie skrzywdził? Dlaczego tego nie pamiętam? Powinnam pamiętać, kto mnie skrzywdził.  Dlaczego nie pamiętam?
Znowu ten chłód...Nagle poczułam się strasznie zmęczona. Może powinnam odpocząć?


__________________________________________________
Taki króciutki... 
Nie miałam na niego kompletnie żadnego pomysłu.
Ale jest. Mam nadzieję, że nie aż tak zły, jak mi się wydaje 

Do napisania! 。◕‿◕。


« Poprzedni Odcinek
Następny Odcinek »















* ▲ вℓα¢к αиgєℓ ▲ * 12 stycznia 2014 * 16:40 * 

11 stycznia 2014

Przepraszam!/ By Nathalia Pisarka

Cześć wam kochani. W sumie to samo nie wiem od czego zacząć więc....
Chciałam was za to przeprosić, że... tak wiem już dawno miałam wstawić ten odcinek, ale odkąd zaczęła się szkoła nie mam czasu. W sumie to mam dobre oceny, ale chcę je jeszcze troszeczkę poprawić - w tym biologię, wos i chemię bo mam szansę na pięć. Stwierdziłam, że następne opowiadanie obecnej historii, którą piszę będzie ostatnie. Postaram się je napisać jak najszybciej. Obiecuję także, że będzie długaśna bo to w końcu ostatnia część, a wypada wszystko wyjaśnić  więc... Ostatniej części spodziewajcie się w tym miesiącu. A potem? Zobaczymy co los wskaże ;) 


Obecnie ferie zimowe zaczynają mi się od 3 lutego to wtedy pomyślimy. A może wcześniej *_~  W każdym razie poinformowałam was, dlaczego nie mogę wcześniej dodać opowiadania. No właśnie. A może ktoś z was ma jakiś pomysł na końcowy odcinek? Śmiało piszcie pod tym postem, a ja postaram się potem to wykorzystać ^^

To chyba tyle co miałam wam przekazać.
Trzymajcie się cieplutko i do następnej notki Sibuners!


Looovki maaax
Nathalia/ Pisarka