Menu

15 czerwca 2014

I żyli (nie do końca) długo i szczęśliwie - Wszystko w porządku [7.1]



* 30 sierpnia *** sobota *** 02:24pm *

Minął tydzień. Patricia wciąż leżała nieprzytomna, a Matt siedział obok i w ciszy czekał na jej choćby najmniejszą reakcję.
Wciąż nie mógł w to uwierzyć. Obwiniał się za ten wypadek. Ale czy to na pewno był wypadek? Nie miał przecież pewności, co tak na prawdę się stało. Mimo wszystko, powinien jej przecież pilnować. Powinien na nią uważać. To on wyciągnął ją na te wakacje. Więc to była jego wina.
Teraz, nie mógł jej opuścić. Po prostu nie mógł. Nie miał siły, żeby to zrobić. Wiedział, że gdyby tylko spróbował wstać z niewygodnego fotela przy łóżku brunetki, jego nogi ugięły by się pod nim odmawiając współpracy. Ale w sumie mu to nie przeszkadzało. Chciał być przy niej. Chciał nad nią czuwać. 
Drzwi do sali otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Do środka wszedł Eddie, jak zawsze z nienaganną fryzurą, ubrany w zwykły czarny t-shirt i sprane dżinsy. Nie wyglądał źle, ale wszystko w jego zachowaniu wskazywało, że martwi się o Patricię równie mocno jak Matt.
Brunet nawet nie zerknął w stronę swojego przyjaciela. Nie miał na to najmniejszej ochoty. Nie był nawet pewien, czy wciąż może uważać Eddiego za swojego przyjaciela. Jak dotąd blondyn robił wszystko, żeby zepsuć jego związek z Williamson. A tak przecież nie zachowuje się przyjaciel. Prawda?
I nagle wróciło do niego wszystko, co wydarzyło się przez ostatnich kilka miesięcy. Zdrady Eddiego. Zerwanie. Bójka. Bransoletka. Sylwester. Eddie tyle razy próbował odzyskać Patricię. Nie zważając na swojego przyjaciela i na to, jak krzywdzi samą dziewczynę. I po co?
- Co tu znowu robisz? - odezwał się Matt zaskakując tym samego siebie. Jego głos był inny. Bardziej zachrypnięty od ciągłego siedzenia w ciszy. Bardziej zmęczony od ciągłego czuwania. Bardziej smutny, od ciągłego patrzenia na Patricię. Nie mógł tego opanować. Wiedział, że jeżeli dziewczyna się nie obudzi, to będzie koniec. Nie zniesie tego. Nie będzie wiedział, co ze sobą zrobić. 
Wpatrywał się w twarz brunetki. Taka spokojna. Wciąż blada, choć zarumieniona od słońca. Taka spokojna... Jakby spała. Jakby tylko spała. I zaraz miała się obudzić z bardzo długiego snu. Spojrzeć na niego. Uśmiechnąć się. Wyszeptać ciche „Dzień dobry” i przeciągnąć w blasku wpadającego przez okna słońca.
Ale ona nie spała. Nie miała się za chwilę obudzić. Nie miała się uśmiechnąć.
-Powinieneś iść do domu stary. Zjeść coś. Wyspać się. - odezwał się Eddie podchodząc do dawnego przyjaciela. Na jego twarzy nie było żadnych uczuć. Nic. Jakby był wyrzeźbiony z kamienia.
-Nie chcę.
Blondyn westchnął głośno i zbliżył się o kolejny krok. Przeczesał dłonią włosy i przez chwilę wpatrywał się w coś za oknem. Po chwili jednak jakby otrząsnął się z jakiegoś transu. Spojrzał na bruneta, a w jego oczach pojawiły się iskierki. Chwycił Matta za koszulkę i poderwał z fotela zmuszając go, aby stanął przed nim.
-Nie pomożesz jej, wysiadując tu całymi dniami – warknął – Wiem, że to boli, Matt. Ale Patricia jest silna. Nawet, jeżeli teraz tego nie widać, to... poradzi sobie. Nie wiem jak, ale zawsze dawała sobie ze wszystkim radę. I teraz też tak będzie.
Brunet nie wiedział, czy sprawiły to słowa przyjaciela, to, jak mówił o dziewczynie, czy sam fakt, że przyszedł do szpitala, ale nagle nagle ogarnął go ogromny gniew. 
A może to tylko jego uczucia, które przez ostatnich kilka dni wzbierały w nim, teraz postanowiły się uwolnić?
Matt wyszarpnął się z uścisku silnych rąk Eddiego, ale nie odsunął się ani o krok. Wpatrywał się w oczy byłego swojej dziewczyny i czuł, że nie wytrzyma dłużej jego towarzystwa. Tego, że blondyn jest w każdym elemencie jego życia. Że podświadomie zastanawia się, czy Patricia ich ze sobą porównuje. Czy myśli o Eddiem, kiedy jest z nim. To wszystko już go męczyło. A teraz on przychodził do niej. Próbuje wywabić go swoimi milutkimi słówkami, żeby zostać z dziewczyną sam na sam. Nie. Chłopak nie mógł, nie chciał tego dłużej znosić.
-Nic nie wiesz! Nie znasz jej. Nie znasz mnie. Nie masz prawa mówić, że zawsze ze wszystkim dawała sobie radę, bo nie było Cię, kiedy tego potrzebowała. Kiedy ty zabawiałeś się z kolejnymi głupimi dziewczynami, ona dzwoniła, przychodziła do mnie, żeby o Ciebie wypytywać. Wtedy kłamałem, żeby Cię kryć. Żeby jej nie zranić. Ale to ty ją raniłeś! - Matt miał ochotę powiedzieć swojemu przyjacielowi to wszystko, co o nim naprawdę myślał, ale nie umiał ubrać tego w słowa. Więc po prostu wykrzykiwał to, co mu przyszło do głowy w danej chwili. 
Na chwilę urwał, by zaczerpnąć trochę powietrza, ale zaraz znów podjął swój wywód już trochę spokojniejszym tonem 
– Kiedy do mnie przychodziła... Nie musiała nawet nic mówić. Wiedziałem, że spyta o Ciebie. Zastanawiałem się, dlaczego ona to robi? Ale nic nie mówiłem. A potem ona siadała u mnie na fotelu, podawałem jej herbatę malinową, taką jaką lubi najbardziej, i rozmawiałem z nią. O wszystkim. Sam nie wiem, ile godzin tak razem spędziliśmy. A potem ona wychodziła, wracała do pustego mieszkania i czekała na Ciebie. A ja doskonale wiedziałem, że nie wrócisz przed południem, bo jesteś z... Ashley, Korą, Brittany... I za każdym razem miałem coraz bardziej dosyć... Bo wiesz co? Zakochałem się w niej. I to nie dlatego, że była bezbronna, uparta czy... sam nie wiem. Nie. To się stało o wiele wcześniej. Zakochałem się w niej praktycznie w tym samym momencie, w którym ją poznałem. Kiedy nie znałem jeszcze Ciebie. Kiedy nie wiedziałem, że ma takiego idiotę za chłopaka. To było wtedy, kiedy wylała mi na głowę kubek kawy, bo przez przypadek wpadłem na nią przed salą wykładową. Kilka dni później przyjechałeś ty. Od razu podbiłeś serca połowy studentek. Ale byłeś z tą dziewczyną z kawą, która wtedy nawet mnie nie rozpoznała. Możesz myśleć sobie co zechcesz, ale nie mów mi, że jest silna i że sobie poradzi, bo to ja znam ją najlepiej i to ja wiem, ile jest w stanie znieść.
Eddie nie odezwał się nawet słowem. Nie miał pojęcia co miałby powiedzieć. O tych fragmentach z życia Matta i Patrici nie miał zielonego pojęcia. Zaskoczyło go nawet, że nie miał pojęcia, jaką herbatę lubi brunetka. Gdyby ktoś go o to zapytał, zgadywałby, że miętową. Od kiedy pamięta, dziewczyna zawsze pijała przy nim kawę. Ale też nie miał pojęcia jaką.
Po chwili blondyn spuścił wzrok nie mogąc dłużej patrzeć na swojego przyjaciela. Zawsze wydawało mu się, że wie wszystko o swojej złośliwej Gadule. I nagle okazało się że nie wie nic. Że równie dobrze mogłaby być dla niego obcą osobą. I chyba po części tak się już stało. Bo przecież nic ich nie łączyło. Poza wspólną przeszłością...
Matt wciąż wpatrywał się w Eddiego, ale nie był już zły. Nagle poczuł się niezwykle senny. Przez tych kilka tygodni, kiedy siedział przy łóżku swojej dziewczyny, ani na chwilę nie zmorzył go sen. A teraz ledwo utrzymywał uniesione powieki. 
Przez myśl przeszło mu, że być może powiedział za dużo. To było to wszystko, co trzymał w sobie. Zamknięte. Nikt nie miał się o tym dowiedzieć. A teraz ktoś wie. „Powiedz coś” błagał w myślach Eddiego, ale ten ani drgnął. Nawet nie patrzył na Matta. Wbił wzrok w coś za oknem.
I nagle brunet coś usłyszał. Nie od razu zrozumiał, co to jest. Był to dźwięk tak cichy, że ledwo dotarł do jego świadomości. Szelest. Cichy. Jakby jeden wyschnięty liść pchany wiatrem obijał się o asfalt pustej ulicy. Była to tylko chwila. Ułamek sekundy. Matt nie był do końca pewien, czy naprawdę go usłyszał. Ale chwilę potem do jego uszu dobiegł kolejny dźwięk. Już trochę głośniejszy. Bardziej jak szelest samotnego drzewa podczas silnego wiatru.
Słaby, zachrypnięty głos:
-To byłeś ty?

___________________________________________

No. To ten... Co u was?
Jak życie?

Dawno mnie tu nie było. 
Bardzo męczyłam się z tym KAWAŁKIEM rozdziału. Ale coś tam w końcu powstało.
Szerze wam powiem, że mocno sobie wszystko skomplikowałam tym wypadkiem Patrici... 
No ale cóż.
Show must go on :)

Cóż wam mogę jeszcze powiedzieć? Nie mam pojęcia, kiedy znów coś napiszę. 
Co prawda teraz będą wakacje (jeeeeeeeeeeeeeeeeej) ale to nie gwarantuje napływu weny... czy choćby wolnego czasu :P

A jeżeli lubicie czytać blogi, te nasze wypociny... To zapraszam na bloga, wspólnego, gdzie znajdziecie aktualnie 4 historie. O Peddie, o Jarze, o duchach i o... ludziach (:P) 
[ http://nurl.pl/dIn ]

Do napisania!  。◕‿◕。


« Poprzedni Odcinek
Następny Odcinek »















* ▲ вℓα¢к αиgєℓ ▲ * 15 czerwca 2014 * 19:45 * 

4 komentarze:

  1. No nareszcie się odezwałaś na tym blogu kochana ;) Choć ja to nie najlepsza... Hmm.. Wspominałaś mi, że odcinek jest krótki. Jak dla mnie akurat w sam raz. Miło się go czyta wręcz przyjemnie, styl pisania masz powalający. Teraz tylko pozostaje mi czekac na kolejną część. Mam nadzieję, że szybko ją dodasz *.~

    OdpowiedzUsuń
  2. ołłłłłłłłł to było genialne :) Po prostu najlepszy ! Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek :* Mam nadzieję, że bd szybciej :D

    Panna Martin

    OdpowiedzUsuń
  3. Boze kocjam tylko po tych slowach co powiedzial matt to mnie zatkalo ale wiem ze eddie ja kocha ptzecierz byl z nia nawet gdy " byl tez z innymi " jej nie zostawil wiec sadze ze di niej wruci rzuci tai kapele czy cos tam i beda razem choc od ich rozstania nawet sama nie pamietam ale minelo kilk... miesiecy :( przywróć mi peddie prosze♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem tkwi. Tym, ze Eddie był z innymi będąc z Patricią. Czy wtedy to faktycznie jest miłość, czy o prostu przyzwyczajenie do czyjejś obecności??

      Usuń

Dziękuję za komentarze : *
Może zaobserwujesz ?? :)