Gdy opadnie mgła...[2]
Przełomowy dzień
Kolejny sierpniowy dzień. Dzisiaj była właśnie środa. Nina jak zwykle obudziła się wcześniej rano niż inni domownicy. Przynajmniej tak sądziła. Gdy się obudziła, zamiast miękkiej poduszki pod głową poczuła coś twardego. No tak! Przecież wczoraj zapomniała odłożyć swój telefon na stoliczek nocny. Pokój, w którym przebywała nie był duży. Stały w nim dwie duże komody, szafka nocna oraz materac z nie złożoną jeszcze pościelą. Ściany pomalowane były w ciepłym beżowym kolorze. Powoli wstała z łóżka i skierowała się w stronę łazienki. Czując przypływ energii od razu wskoczyła pod prysznic, a potem uczesała mokre włosy i umalowała się lekko. Kiedy przeplatała pasek od sukienki, uśmiech znikał jej z twarzy. Nie mogła, nie chciała przyjąć do swojej świadomości, że Fabian znalazł sobie kogoś innego. A właściwie to Mare. Poczuła, że wypełnia ją lodowata mgła. Przygryzła wargę i przycisnęła mocniej pasek do swojego ubrania, starając się nie myśleć o tym. Żałowała, że nie istniał żaden podręcznik instruujący, jak przeżyć, gdy były znajdzie sobie „inną”. Cichutko weszła do kuchni i włączyła ekspres do kawy. Po chwili maszyna zagulgotała i mocny aromat rozszedł się po całym mieszkaniu. Po niecałej minucie nie tylko ona była w kuchni.
~11 sierpnia* Środa* 7;22 PM~
Kolejny sierpniowy dzień. Dzisiaj była właśnie środa. Nina jak zwykle obudziła się wcześniej rano niż inni domownicy. Przynajmniej tak sądziła. Gdy się obudziła, zamiast miękkiej poduszki pod głową poczuła coś twardego. No tak! Przecież wczoraj zapomniała odłożyć swój telefon na stoliczek nocny. Pokój, w którym przebywała nie był duży. Stały w nim dwie duże komody, szafka nocna oraz materac z nie złożoną jeszcze pościelą. Ściany pomalowane były w ciepłym beżowym kolorze. Powoli wstała z łóżka i skierowała się w stronę łazienki. Czując przypływ energii od razu wskoczyła pod prysznic, a potem uczesała mokre włosy i umalowała się lekko. Kiedy przeplatała pasek od sukienki, uśmiech znikał jej z twarzy. Nie mogła, nie chciała przyjąć do swojej świadomości, że Fabian znalazł sobie kogoś innego. A właściwie to Mare. Poczuła, że wypełnia ją lodowata mgła. Przygryzła wargę i przycisnęła mocniej pasek do swojego ubrania, starając się nie myśleć o tym. Żałowała, że nie istniał żaden podręcznik instruujący, jak przeżyć, gdy były znajdzie sobie „inną”. Cichutko weszła do kuchni i włączyła ekspres do kawy. Po chwili maszyna zagulgotała i mocny aromat rozszedł się po całym mieszkaniu. Po niecałej minucie nie tylko ona była w kuchni.
- Dzień dobry Nino! – usłyszała znajomy głos Millera.
- Dobry – dziewczyna wydusiła przez zaciśnięte gardło - Pat jeszcze śpi?
- Nie. Jest podajże w łazience – mruknął nalewając sobie
kawy z ekspresso – A tak poza tym. Jak ci się spało?
- Bardzo dobrze. Chyba nigdy w życiu nie spałam na tak
wygodnym materacu - roześmiała się, także nalewając sobie kawy – Nie wiecie jak
jestem wam bardzo wdzięczna, że mnie przygarnęliście na jakiś czas. Potem jak
załatwię wszystkie formalności z pracą, znajdę sobie jakieś małe mieszkanie do
wynajęcia.
- Nie wygłupiaj się. Możesz zostać u nas, na tyle ile chcesz. W
końcu miło, że tutaj wróciłaś – rzekł blondyn uśmiechając się promiennie
- To przynajmniej będę wam dopłacała do czynszu - oznajmiła Nina odkładając pusty kubek po kawie na kuchennym blacie.
- Dzień dobry wszystkim – odparła Pat wchodząc do kuchni, przerywając rozmowę między przyjaciółmi –
Nie ma to jak kawa z rana.
- Dokładnie – odparł Miller posyłając swojej partnerce
promienisty uśmiech.
Amerykanka uśmiechnęła się na widok szczęśliwej pary. Przyglądała im się tak przez krótką chwile. Potem podeszła do okna
by wyjrzeć na zewnątrz. Dzisiejszy dzień dla Amerykanki zapowiadał się dość
ciekawie. Najpierw musiała udać się do szpitala, w którym miała zacząć
pracować. A potem...
Zegar na ścianie właśnie wybił kolejną godzinę.
~11 sierpnia* Środa* 11;44 PM~
Helooooł!! :)
O to przed wami kolejny odcinek. Tym razem dłuższy od poprzedniego. Dzisiaj właśnie mijają dwa lata od kiedy założyłam tego bloga i zaczęłam moją bajeczną przygodę z pisaniem. Okropnie szybko to zleciało.
Mam nadzieję, że odcinek wam się spodoba. Pisałam go ponad dwa dni... Odcinek dedykuję wszystkim. Czytającym i komentującym. Kocham was wszystkich bardzo i dziękuję za te wspaniałe dwa lata ♥ !
Strasznie dziękuję wam wszystkim za te 165,000 wyświetleń. Nigdy bym nie uwierzyła, że aż tyle będzie.
A teraz króciutkie podziękowania dla paru osób. Równo od 16 lipca 2012 roku zaczęłam prowadzić tego bloga. Początkowo od krótkich scenariuszy po długie opowiadania. Wiadomo, że początki zawsze są najtrudniejsze. W końcu każdy z was to przeżył.
No to tak. Na początku bardzo chciałabym podziękować Pauline, bo to ona zawsze wspierała mnie na każdym kroku ;)
Uzależnionej od ciebie (Martynie) - bez niej ten bloga, w ogóle by już nie istniał. Ty tak samo wspierałaś mnie na każdym kroku i dawałaś motywację ;)
Black angel (Klaudia) - twoje szczere słowa, zawsze mnie dołowały. Ale niedawno przekonałam się, jak one są bardzo szczere, prosto z serca ;)
Podziękowania składam również innym bloggerkom oraz anonimom, którzy komentowali moje posty. Wszystkim bardzo serdecznie dziękuję i mam nadzieję, że znów razem w kolejnym roku będziemy świętować.
Co do kolejnego rozdziału postaram się go napisać jak najszybciej. Chociaż pod koniec tego tygodnia jadę w góry i niestety nie zabiorę ze sobą laptopa, gdyż mi klawiatura padła. Może uda mi się coś dodać przed wyjazdem, a jak nie to dopiero gdy wrócę z podróży.
Dziękuję wam jeszcze raz za wszystko! ♥
Bye, bye
Nathalia Pisarka
Zegar na ścianie właśnie wybił kolejną godzinę.
- O mój Boże! Spóźnię się na spotkanie w sprawie pracy! –
krzyczał mały głosik wewnątrz Niny.
- Nino o której masz to spotkanie w sprawie pracy? – rzekła zaciekawiona
Pat siadając na kanapie.
- Właśnie za godzinę.- odparła zakładając marynarkę, która
leżała na stołku. – Trzymajcie za mnie kciuki!
- Tak jest pani chirurg… - zapewnił ją Miller – znaczy doktor.
Nina chwyciła w dłoń swoją torebkę i wyszła tupiąc obcasami.. Piętnaście minut później była na miejscu. Czuła jak jej ciało drży z przerażenia. Powinni mnie
przyjąć, w końcu to oni zaproponowali mi tę pracę – powtarzała sobie na okrągło
w myślach, idąc szpitalnym korytarzem.
Serce Niny zaczęło mocniej walić, gdy usiadła na krzesełku
przed gabinetem dyrektora szpitala. W
jej oczach pojawił się błysk nadziei, że jednak jej się uda.
- Przepraszam bardzo – rzekła młoda kobieta zwracając się do
Niny – Pani do dyrektora?
- Tak, zgadza się.
- Proszę bardzo. Niech pani wchodzi. Dyrektor jest u siebie –
rzuciła przez ramię zaprowadzając Amerykankę.
Nina weszła do gabinetu z mocno bijącym sercem. Jej niebieskie oczy błyszczały przerażeniem.
- Dzień dobry – wysyczała przez zaciśnięte zęby – Nazywam się
Nina Martin
- A to pani – rzekł dyrektor, przerywając dziewczynie – Proszę
niech Pani siada – dokończył wskazując na fotel.
- Dziękuję.
Amerykanka kątem oka zerknęła na plakietkę, którą dyrektor
miał przyczepioną do swojego fartucha. Daniel
Rutter, specjalista w dziedzinie chirurgii. Nina tak szybko to przeczytała,
że nie mogła zrozumieć o co chodzi. Co
jeśli ten facet, przed którym stoi jest ojcem Fabiana, albo kimś innym. Nina nie wiedziała co myśleć. Tymczasowo jej umysł podpowiadał tyle różnych teorii. Myślała, że zwariuję.
- Panno Nino. Nie pozostaje mi nic innego powiedzieć, jak
witam panią w naszym szpitalu i mam
nadzieję, że będzie nam się miło współpracowało – rzekł, wyrywając Ninę z
zamyślenia.
- Słucham?
- Witam Panią w naszym szpitalu i drużynie – przytaknął mężczyzna
– Ja nazywam się Daniel Rutter i proszę się zwracać do mnie po imieniu.
Dochodziło południe, kiedy Nina siedziała w jednej z
najbliższej kawiarni niedaleko szpitala. Powoli dopijała drugą z kolei swoją
kawę mrożoną z bitą śmietaną, carmelem i posypką czekoladową.
Nie miała najmniejszej ochoty wracać do domu. Wręcz nie chciała. Gdyby wróciła, zapewne znów zamknęłaby się w swoim pokoju i nigdzie nie wychodziła.. Poza tym jej umysł, był zajęty teraz zupełnie czymś innym. Czymś co ją zdziwiło, zszokowało?
Nie miała najmniejszej ochoty wracać do domu. Wręcz nie chciała. Gdyby wróciła, zapewne znów zamknęłaby się w swoim pokoju i nigdzie nie wychodziła.. Poza tym jej umysł, był zajęty teraz zupełnie czymś innym. Czymś co ją zdziwiło, zszokowało?
Rutter… Trutter,
może po porostu źle przeczytała nazwisko swojego dyrektora. Albo po prostu zbieżność
nazwisk. Nie, nie, nie i nie. Musiałam
chyba przekręcić to nazwisko – pomyślała Nina opierając się na swoim krześle ignorując to.
Przez ostatnich parę miesięcy Nina siedziała zamknięta w
swoim mieszkaniu. Zupełnie sama. Teraz, kiedy wreszcie siedziała na świeżym
powietrzu, zrozumiała, że to było błędem. Po śmierci swojej babci nie powinna
była siedzieć całymi dniami w czterech ścianach, tylko korzystać z życia.
Odłożyła pusty, plastikowy kubeczek po kawie na drewnianym stoliczku i zamknęła oczy.
Pozwoliła by jej umysł odpoczął. Chociaż na jedną krótką chwilę. Ciepłe promienie słońca padały na jej delikatną twarz. Uwielbiała to uczucie, wręcz kochała.
Nagle wyrwał ją głos kelnera, stojącego nad nią:
- Przepraszam bardzo. Czy będzie Pani jeszcze coś zamawiać?
Nina szybko przeniosła swój wzrok na chłopaka stojącego naprzeciwko
niej. Amerykanka uśmiechnęła się do niego
i odpowiedziała zachrypniętym głosem:
- Nie dziękuję. Można u pana zapłacić?
- Oczywiście – odpowiedział chłopak, po czym podał Ninie
rachunek.
Nina szybko wyszukała w swojej torebce portfel i zapłaciła
za swoje wcześniejsze zamówienie. Kilka chwil później ruszyła w stronę
wyjścia z przytulnej kawiarni. Przed wyjściem zdążyła wyjąć z torby swój telefon. Musiała
sprawdzić czy nikt do niej nie dzwonił, nie napisał.
Dziewczyna wciąż wpatrując się w ekran telefonu zaszła do jednej z alejek. Na chwilę zatrzymała się i znów ruszyła. Nie zaszła za daleko, bo raptem po kilkunastu krokach wpadła na kogoś. Z jej ust wyleciały tony przeprosin oraz tłumaczeń. Męski głos zapewniał ją, że wszystko jest porządku:
- Nic nie szkodzi. Naprawdę – jego głos był taki trudny do odczytania.
Dziewczyna wciąż wpatrując się w ekran telefonu zaszła do jednej z alejek. Na chwilę zatrzymała się i znów ruszyła. Nie zaszła za daleko, bo raptem po kilkunastu krokach wpadła na kogoś. Z jej ust wyleciały tony przeprosin oraz tłumaczeń. Męski głos zapewniał ją, że wszystko jest porządku:
- Nic nie szkodzi. Naprawdę – jego głos był taki trudny do odczytania.
Nina schyliła się by podnieść notatki, które zrzuciła mężczyźnie.
Po chwili podniosła głowę i ujrzała znajomą twarz.
- F-Fabian? – Amerykanka nagle mruknęła po chwili wstając – Ja Cię bardzo
przepraszam, ale…
- Nic nie szkodzi – Rutter powtórzył to po raz drugi lekko
uśmiechając się – Każdemu się zdarza.
Nina nie wiedziała co robić. Kompletnie. Czy uciekać, czy
wznowić rozmowę. Zdawała sobie z tego sprawę, że nie chciała aby znów się
spotkali. Przynajmniej w taki sposób.
- Wygląda na to, że znów się spotykamy – powiedział Fabian lekko uśmiechając się w jej stronę.
- Tak. Twoje papiery – rzekła, oddając mu do rąk jego własność – To chyba wszystkie.
- Dzięki - rzekł odbierając.
Nagle zapadła cisza. Żadne z nich nie wiedziało, kto ma wznowić rozmowę.
- Tak. Twoje papiery – rzekła, oddając mu do rąk jego własność – To chyba wszystkie.
- Dzięki - rzekł odbierając.
Nagle zapadła cisza. Żadne z nich nie wiedziało, kto ma wznowić rozmowę.
Nina spuściła głowę.
Nie wiedziała co ma zrobić w tak krępującej sytuacji. Zanim jednak zdążyła o co kolwiek zapytać,
Fabian ją wyprzedził.
- Masz ochotę na spacer? – znów się uśmiechnął.
- Nie dzięki – odpowiedziała – Jestem okropnie zmęczona –
dodała po chwili
- A czym, jeśli można wiedzieć?
- Miałam dzisiaj rozmowę w spawie pracy – odpowiedziała,
poprawiając swoją żółtą marynarkę. – Ale na szczęście udało mi się - odparła ruszając dalej.
Po chwili znów usłyszała bruneta, który stanowczo próbował
ją zatrzymać:
- Zostajesz w Anglii na stałe? – rzekł po cichu akcentując
każde pojedyncze słowo
Dziewczyna obróciła się i spojrzała w jego stronę.Wpatrywał
się w nią oczekując odpowiedzi. Blondynka podeszła do niego i odparła:
- Tak – powiedziała cicho – Szczerze to nie miałam już po co
przebywać w Stanach
- A co z twoją babcią?
- Zmarła – wyszeptała spuszczając wzrok na dół – Dwa
miesiące temu – dodała z trudem powstrzymując łzy, które napływały jej do oczu.
- Strasznie mi przykro – szepnął po chwili kładąc swoją chudą dłoń
na lewym barku Niny.
Nina podniosła twarz i spojrzała na niego. On naprawdę nic się nie zmienił – pomyślała.
Jego usta lekko się uniosły, obdarowując dziewczynę ciepłym, prawie niewidocznym uśmiechem, który tylko ona mogła dostrzec. Miała odczucie
jakby do niej mówił, że „wszystko będzie w porządku”… tak jak kiedyś.
- Naprawdę nie miałabyś ochoty na ten spacer? – zaczął
brunet
Nina lekko uśmiechnęła się zastanawiając. Znów nie wiedziała co mu odpowiedzieć.
- Chyba, że – wtrącił chłopak – nie masz
najmniejszej ochoty… Zrozumiem to - dokończył ze szczyptą zrozumienia w głosie, a zarazem smutkiem
- Chętnie pójdę – odparła w końcu ze sztucznym uśmiechem.
Fabian i Nina skierowali się w stronę parku, która
prowadziła jedna z alejek. Słońce wciąż mocno grzało i dawało o sobie znać. W
parku, do którego zmierzali, znajdowało
się mnóstwo zakochanych par. Dziewczyna
na chwilę odpłynęła….
Z rozmyśleń wyrwał ją Fabian, który kierował się w stronę najbliższej, wolnej ławki.
- Coś się stało? – zapytał siadając na czarnej ławce.
- Nie nic. Tylko się zastanawiałam – odparła, siadając obok
niego.
- Nad czym? – zapytał brunet, obdarowując Ninę miłym
spojrzeniem
- Trochę się denerwuje nową pracą – odparła po chwili przeglądając
swoje dłonie.
Nina doskonale wiedziała, że brunet na nią patrzy. Zresztą
zawsze tak robił. To było normalne w jego przypadku.
- Poradzisz sobie – odparł z uśmiechem.
Na twarzy Amerykanki zagościł uśmiech. Słowa, które
powiedział Fabian uspokoiły nią. Tak jakby ją w tym utwierdziły.
Po kilku godzinach wciąż siedzieli na tej samej ławce, w tym samym parku. Śmiali się i wymieniali
tyloma różnymi wspomnieniami. Amerykanka
czuła się jakby nadal byli przyjaciółmi. Zresztą jej towarzysz także.
Obydwoje wyszli już z parku, idąc kolejną aleją. Nina
dokładnie nie wiedziała gdzie idą. Zapewne brunet tak, gdyż lekko wyszedł na
prowadzenie. Szli powoli, chcąc rozmawiać jak najdłużej. Nagle zatrzymali się,
kiedy do ich uszu dobiegały znajome głosy.
- Fabian! Fabian! – rzekła krzycząca Jaffray, która
kierowała się w ich stronę.
Nina popatrzyła na
nią swoimi niebieskimi oczami udając, że uśmiecha się.
- Nina? – ciemno włosa powiedziała prawie niesłyszalnym głosem.
- Umm.. Hey – rzekła Nina z krępującym uśmiechem. – Miło Cię
znowu spotkać.
- Ty tutaj?- zapytała z niedowierzaniem – Sądziłam, że
jesteś w Stanach – dodała po chwili.
Mara uśmiechnęła się podając dłoń na przywitanie swojej
dawnej znajomej.
- Fabian dzwoniłam do ciebie! – rzekła, nagle Mara –
Mieliśmy ustalić termin ślubu!
Termin ślubu?!– rzekł mały
głosik wewnątrz Niny.
- Przepraszam Cię.
– dodał brunet uspakajając swoją narzeczoną – Musiała mi paść bateria w
telefonie – odparł dokańczając.
W tym momencie wszystkie myśli Niny zaczęły buzować. Oni nie
mogli być ze sobą zaręczeni – pomyślała Amerykanka nie wierząc, co właśnie usłyszała.
Martin spojrzała na nich badawczym wzrokiem po chwili mówiąc
na głos:
- Jesteście zaręczeni? – zapytała nie wiedząc, że w ogóle to powiedziała
Jaffray znów się uśmiechnęła odsłaniając szereg białych
zębów.
- No tak. Jestem narzeczoną Fabiana.
________________________________________________
Helooooł!! :)
O to przed wami kolejny odcinek. Tym razem dłuższy od poprzedniego. Dzisiaj właśnie mijają dwa lata od kiedy założyłam tego bloga i zaczęłam moją bajeczną przygodę z pisaniem. Okropnie szybko to zleciało.
Mam nadzieję, że odcinek wam się spodoba. Pisałam go ponad dwa dni... Odcinek dedykuję wszystkim. Czytającym i komentującym. Kocham was wszystkich bardzo i dziękuję za te wspaniałe dwa lata ♥ !
Strasznie dziękuję wam wszystkim za te 165,000 wyświetleń. Nigdy bym nie uwierzyła, że aż tyle będzie.
A teraz króciutkie podziękowania dla paru osób. Równo od 16 lipca 2012 roku zaczęłam prowadzić tego bloga. Początkowo od krótkich scenariuszy po długie opowiadania. Wiadomo, że początki zawsze są najtrudniejsze. W końcu każdy z was to przeżył.
No to tak. Na początku bardzo chciałabym podziękować Pauline, bo to ona zawsze wspierała mnie na każdym kroku ;)
Uzależnionej od ciebie (Martynie) - bez niej ten bloga, w ogóle by już nie istniał. Ty tak samo wspierałaś mnie na każdym kroku i dawałaś motywację ;)
Black angel (Klaudia) - twoje szczere słowa, zawsze mnie dołowały. Ale niedawno przekonałam się, jak one są bardzo szczere, prosto z serca ;)
Podziękowania składam również innym bloggerkom oraz anonimom, którzy komentowali moje posty. Wszystkim bardzo serdecznie dziękuję i mam nadzieję, że znów razem w kolejnym roku będziemy świętować.
Co do kolejnego rozdziału postaram się go napisać jak najszybciej. Chociaż pod koniec tego tygodnia jadę w góry i niestety nie zabiorę ze sobą laptopa, gdyż mi klawiatura padła. Może uda mi się coś dodać przed wyjazdem, a jak nie to dopiero gdy wrócę z podróży.
Dziękuję wam jeszcze raz za wszystko! ♥
Bye, bye
Nathalia Pisarka