15 września 2013

Stracone marzenia - Prawda czy kłamstwo? [15] / By Nathalia Pisarka (Patrycja)

Odcinek [15]:
"Prawda czy kłamstwo?"

Nina obudziła się rano wtulona w Fabiana. Nie odsunęła się od niego. Poczuła kłucie koło serca i ściskanie w gardle. Starała się oddychać powoli, spokojnie. Zamknęła oczy. 

Znów to z nim zrobiła. Nina wciąż była w nim zakochana. A raczej – od czasów liceum, od kąt go pierwszy raz zobaczyła. Tyle że jako nastolatka nie zdawała sobie sprawy z głębi tej miłości. Ale i tak wciąż nie była pewna, czy powiedział jej prawdę. Tak czy inaczej kłamstwo ma krótkie nogi. 

Nagle uświadomiła sobie, że pojutrze ślub Peddie. Ich najważniejszy dzień w życiu.

Mocna dłoń objęła jej twarz, wyrywając Ninę z zamyślenia. Powrót do rzeczywistości. Nie zauważyła, kiedy Fabian się obudził. Wciąż zaciskała powieki, wciąż miała gule w gardle.

A on milczał w tej chwili. Mimo to ciało Niny zaczęło się rozluźniać. Ich ciała wciąż leżały obok siebie. Czekała na jego dotyk. Wystarczyło jedno dotknięcie – ba, jedno spojrzenie! – a ulegała mu bez słowa.

Jej ślad na nadgarstku wciąż dawał znać, ale i tak znikał. Nina bała się, że po tej awanturze zostanie blizna. Jak na razie nie widać było żadnej blizny, tylko bordowy siniak.

Nina uniosła głowę. Napotkała wzrok Fabiana. W jego oczach dostrzegła coś dziwnego – coś, czego nie rozpoznawała , nie widziała w oczach mężczyzny. Ale nie chciała widzieć, co to jest.

Chłopak delikatnie wysunął się i wyszedł z łóżka. Kierując się do łazienki, oznajmił jej chłodnym spojrzeniem, że nie jest w humorze.

Czyżby kolejna awantura? Ból, smutek, siniaki?

Nina wstała z łóżka. Oparła swoje dłonie o ścianę i spuściła głowę. Czuła, że coś ją przygniata. Nagle z łazienki wyłonił się Fabian. Dziewczyna patrzyła na niego, a on na nią.  Po chwili zeszła na dół.

Gdy Fabian został sam w sypialni, chciał bardzo mocno uderzyć pięścią w jakiś przedmiot. Toczył wewnętrzną walkę z czymś, co napawało go strachem…


Nina stała w okazałym salonie. Podeszła do okna i wyjrzała na ulicę. Razem z Fabianem mieszkali w centrum Londynu. Widoki z tego okna na miasto były niezwykłe. Tak samo jak z tarasu. 

Dziewczyna nie zauważyła, kiedy Fabian stanął w drzwiach za jej plecami, obserwując ją. Była wyprostowana i trzymała ręce w kieszeniach. Włosy miała związane w kucyk, który odsłaniał jej szyje, opaloną jeszcze na weneckim słońcu.

Bez patrzenia wyczuł, że coś jest nie tak.

W pewnym  momencie  dziewczyna obróciła się i go dostrzegła. Wstrzymała oddech. Poważne oczy, które na nią patrzyły, nie były pełne radości…tylko złości.

Nina w ciągu ostatnich 5 dniu zrozumiała, że z Fabianem jest coś nie tak. I tak od przyjazdu z Wenecji.
Z zamyślenia wyrwał ją Fabian, który zbliżał się do niej małymi krokami. Powoli podszedł do niej. Zbliżył usta do jej warg i pocałował. 

Nina czuła, jak znów staje się… jego.

- Wszystko w porządku? – rzekła, z lekkim przerażeniem w głosie.

- Tak. Tylko że miałem dziś zły sen.. Nic poważnego – rzekł, uśmiechając się.

Nic poważnego? Czyżby Fabian znów próbował coś przed nią ukryć?

- Okej. – rzekła, uwalniając się z jego uścisku.

Nina usiadła na sofie, zastanawiając się, czy to jest prawda czy kłamstwo. Na razie, z tego co słyszała z ust Fabian, nie dało się tego uzgodnić.  A może się myli? Może Fabian naprawdę kłamie? Tylko niby dlaczego miałby kłamać? I po co?



_________________________________
Jak widzicie rozdział się pojawił.
Miał wyjść trochę dłuższy, ale jakoś tak... Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. No cóż... Następną część postaram się napisać jak najszybciej. Ważne, że jednak dziś się coś pojawiło. Strasznie wam dziękuję za poprzednie komentarze, pod ostatnim postem *.* Szczerze mówiąc nie sądziłam, że będzie ich aż tak dużo. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa i mam nadzieję, że pod tym będzie trochę więcej. Dziękuję wam ;> Pewnie jeszcze zauważyliście, że zmieniłam nazwę na "Nathalia Pisarka" ;P Too chyba na dziś tyle.

Next! -  17-20 komentarzy!


Do napisania:
Nathalia Pisarka/ (Patrycja) ;3
xoxo.


(Niedziela 15 września, 2013 )
*15:30*

I żyli (nie do końca) długo i szczęśliwie - Początek końca [1]




*14 październik *** poniedziałek *** 10:04 AM*


- Nie obchodzi mnie, czy przeleciałeś tę ździrę, czy nie! - krzyczała Patricia. Stała na środku dużej, jasnej sypialni. Między nią, a jej chłopakiem stało duże, dwuosobowe łóżko. Może właśnie dlatego jeszcze go nie zabiła.
- To czego ty chcesz?! - krzyczał Eddie. Nie był zły na szatynkę, bardziej rozdrażniony. Nie miał o co się złościć. A jednak stał tu i się z nią kłócił. Dlaczego? Sam do końca nie wiedział.
- Po prostu... Zostaw mnie w spokoju... - odparła zrezygnowana dziewczyna. Nie miała już siły się kłócić. Nie teraz. Nie dziś...
Wzrokiem odprowadziła swojego chłopaka do drzwi, a kiedy się zamknęły z całą swoją siłą zepchnęła wazon z kwiatami stojący na stoliku nocnym. Skąd wzięły się te kwiaty? Nigdy ich tam nie było. „Głupi idiota” myślała Patricia siadając na brzegu łóżka i chowając twarz w dłoniach.
Nie płakała. Ale głowa bolała ją niemiłosiernie. Miała ochotę komuś mocno przywalić. Najlepiej Eddiemu.
Spojrzała na lustro stojące naprzeciwko niej. Ta postać... To była ona? Długie brązowo-rude włosy sięgały już prawie do pasa. Nie przeszkadzały jej, ale nigdy nie chciała, żeby były tak długie. Zawsze podcinała je do odpowiedniej długości. Ale Eddie powiedział, że ładnie jej w długich. Więc je zostawiła.
Wciąż była ubrana w piżamę. Szare, nieco luźne bokserki i czarna bluzka na ramiączku.
Dlaczego tak się zmieniła? Nie wyglądała już jak ona. Gdzie zniknęła ta buntowniczka z liceum? No tak. Eddie zaczął zamieniać ją w jedną z tych idiotek które cały czas się wokół niego kręciły. „Kretyn”. Zapomniał, że niezmienny został jej charakter.
Może to właśnie to tak ją irytowało? Że chciał ją zmienić.
Nie mogła dłużej o tym myśleć. Podniosła się z łóżka i ruszyła w stronę łazienki.


*14 październik *** poniedziałek *** 10:32 AM*


Brunetka spacerowała po jednej z najrzadziej uczęszczanych alei w parku w Blackpool. Lubiła to miejsce. Rzadko widywała tam kogokolwiek i panował tam względny spokój. A właśnie tego teraz potrzebowała Patricia. Spokoju. Musiała to wszystko przemyśleć. Musiała dowiedzieć się, co ma robić.
Nie mogą udawać, że nie było tej porannej kłótni. Tak samo, jak wielu poprzednich. Nie mogła dłużej sobie wmawiać, że to się więcej nie powtórzy.
Ona i Eddie kiedyś byli blisko, ale teraz... Co się zmieniło? Ona? On... ? „Nie. On się nie zmienił...” pomyślała. „I może to jest problem?” Eddie wciąż zachowuje się jak dzieciak z liceum, który w wolnym czasie ratuje świat. A to już przecież minęło.
Z drugiej strony to właśnie w takim Eddiem, Patricia zakochała się prawie cztery lata temu. Więc może to Jej wina?
- Ale co za różnica, czyja to wina? - spytała siebie Patricia schodząc na główną aleję.
Dziewczyna nigdy nie lubiła tego miejsca. Przyłaziło tu pełno dzieciaków i wszystkie z jednego powodu. Żeby obściskiwać się publicznie. Brunetce wydawało się to żałosne. Ale oni byli wszędzie. Na ławkach, na trawnikach, pod drzewami, na drzewach.
Patricia i Eddie nigdy nie byli tacy jak te dzieciaki. Jasne, zdarzało im się czasem pocałować „w tłumie”, ale zawsze to był tłum przyjaciół. Może to też była jej wina? To ona nigdy nie lubiła okazywać uczuć publicznie. Więc to Eddie musiał się dostosować. Na prawdę tak było? Nigdy o tym nie rozmawiali. Oczywiste było, że całowali się tylko w samotności... albo na randkach. W szkole tylko się obejmowali, lub trzymali za ręce...
„Przestań o tym myśleć!” skarciła się w duchu. Powinna skupić się na przyszłości, a nie rozpamiętywać przeszłość.
Jak doszło do tego, że od ponad dwóch tygodni nie mogła nawet przytulić się do swojego chłopaka?


***tydzień wcześniej***



- Eddie, godzinę temu mieliśmy się spotkać w kawiarni...
- Tak. Wiem. Ale zadzwonił Matt, kazał mi przyjść. Jestem pod szkołą. Chodź do nas. - odezwał się głos w telefonie.
- Eddie...
- No chodź... Wiesz, że chciałem się z tobą spotkać, prawda? Zajęcia zaczynają się za godzinę  Posłuchasz jak ramy. Co ty na to?
- Okej... - odparła z niechęcią brunetka po czym się rozłączyła. Nie chciała tam iść. Nie przepadała ludźmi z zespołu Eddiego. Poza Mattem, najlepszym przyjacielem chłopaka. On wydawał się całkiem spoko. Ale reszta...
No ale już się zgodziła. Chciała ten poranek spędzić razem z Eddiem a będzie siedzieć w śmierdzącym garażu i słuchać tego rzępolenia. Nie mogło wyjść lepiej.


Gdy Patricia dotarła do umówionego miejsca niemile się zaskoczyła. Co prawda Eddie stał przed szkołą, ale nie z członkami swojego zespołu. Razem z Mattem stał otoczony przez sześć dziewczyn z uczelni.
Kiedy blondyn zobaczył zbliżającą się do nich dziewczynę uśmiechnął się szeroko po czym odszedł od grupki żeby się przywitać.
- Hej! - zawołał nim brunetka zdecydowała jak powinna się zachować. Zanim się zorientowała koło nich stanęła jedna z „wielbicielek” zespołu. Wtuliła się w ramię Eddiego i uśmiechnęła do Patrici.
- Eddie... - zdołała z siebie wyrzucić brunetka.
Jeszcze raz spojrzała na dziewczynę przyczepioną do ramienia jej chłopaka. Doskonale ją znała. Melanie. Wysoka, wysportowana, świetna uczennica. Blond włosy nieco dłuższe od włosów Pat, zielone oczy i śliczny uśmiech.
- Cześć Patricio! - rzuciła Melanie i jeszcze mocniej przytuliła się do Eddiego. Czemu on nic tym nie robił? Nie widział że Patricia aż bucha z wściekłości? A może ta blondyna mu się podobała?
Brytyjka jeszcze raz, tym razem uważniej, przyjrzała się dziewczynie. Miała na sobie białą bluzkę wciągniętą w kremową spódniczkę.Tego samego koloru płaszczyk i botki. Do tego jasnoróżowy szalik. Patricia zaraz porównała ją ze swoim strojem. Biały t-shirt, krótkie spodenki i czarne rajstopy. Do tego jakaś stara bluza którą znalazła nie wiadomo gdzie i jej ulubione, stare glany.
Czy Eddiemu naprawdę podobała się ta wypindrzona lalunia? Przecież to nie jego typ. Prawda? A może to Patricia nie jest w jego typie? Już nie.
- Hej. Melanie. - odparła w końcu brunetka po czym z uniesioną brwią zerknęła na swojego chłopaka - Co tam Eddie? - W jej głosie słychać było złość. Starała się jednak to ukryć. Chłopak uśmiechnął się i uwolniwszy się z uścisku blondynki pocałował Patricie w policzek.
- Fajnie że już jesteś. - odpowiedział. Zupełnie nie zwracał uwagi na złość w oczach dziewczyny.
Kiedy już się odsunął Melanie znów przyczepiła się do jego ramienia. Na to Eddie też nie zwrócił uwagi co doprowadzało Patricię do szaleństwa.
- Masz szczęście Pat. - odezwała się blondynka. - Ramię Eddiego jest naprawdę wygodne. - sprostowała opierając głowę na ramieniu blondyna.


*14 październik *** poniedziałek *** 10:39AM*


Idiota” pomyślała Patricia. Jak mogła tak długo z nim wytrzymać? Jest niedojrzały, nieodpowiedzialny... W ogóle się z nią nie liczy. Dlaczego więc ona tak bardzo o niego walczy?
Brunetka właśnie doszła jednej z bram wejściowych do parku. Spojrzała na zegarek.
- O cholera! - szepnęła. Nie miała pojęcia, że jest już tak późno. Za 20 minut zaczynały się zajęcia, a bardzo chciała porozmawiać z jeszcze jedną osobą. Biegiem ruszyła w stronę swojej uczelni.
Jeszcze nigdy nie spóźniła się na zajęcia. Nie chciała, żeby to był jej pierwszy raz. Nie dziś. Na poprzedniej lekcji dość mocno wkurzyła wykładowcę, więc teraz pewnie zrobi wszystko, żeby ją pogrążyć. Nie mogła się spóźnić. To by było samobójstwo...


Wbiegając na teren uczelni Patricia dostrzegła Eddiego. Stał razem ze swoim zespołem, a na jego ramieniu jak zwykle, była zawieszona jakaś dziewczyna.
„Dupek...” przeleciało jej przez myśl. Nie mogła uwierzyć, że pomimo kłótni on wciąż nie wyciągnął żadnych wniosków...
Stali na środku drogi do głównego budynku, więc chcąc, nie chcąc brunetka musiała ich minąć.
Wciąż biegnąc zerknęła na dziewczynę przy ramieniu Eddiego. Miała na imię Olivia. Jej rodzice pochodzili z Japonii. Nie była zbyt wysoka. Miała kruczoczarne włosy do ramion i naprawdę śliczny uśmiech. Ubrana była w długie, czarne spodnie i biały, gruby sweter zakładany przez głowę. Do tego ciemne buty na platformie.
Patrici aż nie chciało się w to wierzyć. W życiu by nie pomyślała, że Eddie może być zainteresowany kimś takim. Znała Olivię. Była przesłodzoną paniusią, z denerwującym śmiechem.
Brunetka była kompletnie inna. Ona i Oivia były swoimi przeciwieństwami.
Patricia. W spodniach moro, białej bluzce i ciemnozielonym płaszczu. Po raz pierwszy od dawna założyła buty na obcasie. Włosy miała związane w kucyka. Zupełnie różniła się od tych wszystkich dziewczyn. „Może właśnie dlatego cały czas przebywa z nimi?” odezwał się mały głosik w jej głowie. Zaraz go przegoniła. Nie chciała o tym myśleć. Nie teraz.
Biegiem minęła swojego chłopaka. Zerknęła na niego i napotkała jego wzrok. Piwne oczy chłopaka nie wyrażały kompletnie nic. Po prostu... patrzał. W oczach Patrici natomiast kryła się złość, gniew, irytacja. Wszystko to, czego nie mogła mu powiedzieć.


*14 październik *** poniedziałek *** 12:04PM*


Okropna lekcja. Tak jak się Patricia spodziewała. Ale teraz już było po wszystkim. Następny wykład miała dopiero o trzynastej, więc miała trochę wolnego.
„Powinnam zjeść jakieś śniadanie” pomyślała. Wyjęła z torby swój telefon i wykręciła numer przyjaciółki.
- Co jest? - usłyszała po chwili i na sam dźwięk tego głosu chciała się uśmiechnąć.
- Za ile możesz być u Kennedie'go? - spytała i już zaczęła iść w stronę wyjść z uczelni.
- Za dziesięć minut. Pasuje ci?
- Już tam idę. - odparła po czym się rozłączyła.


Kawiarnia u Keneddiego. W sumie, nosiła inną nazwę, ale wszyscy tak o niej mówili. Przynajmniej wszyscy, których znała Patricia. Nikt nie wiedział kto pierwszy nazwał tak tą kawiarnię i dlaczego ale było to ulubione miejsce wszystkich studentów z pobliskiej szkoły.
Patricia siedziała przy jednym ze stolików pod dużym oknem. To było jej ulubione miejsce. Lubiła siedzieć w ciszy i patrzeć jak ludzie chodzą w tą i z powrotem wciąż się gdzieś śpieszą. Zdawała sobie sprawę, że ona wygląda tak samo. A mimo wszystko patrzenie na te całkowicie obce jej osoby pozwalało jej się wyciszyć i skupić.
Jak zwykle zamówiła dla siebie tosta z serem i szynką. Do tego latte z dużą ilością mleka i szczyptą cynamonu. Dla przyjaciółki cappuccino  Zawsze zamawiały to samo, więc kiedy jedna przychodziła wcześniej, wiedziała, co ma kupić.
Po chwili przed brunetką stanęła wysoka dziewczyna w jasnobrązowych włosach. Ubrana była w ciemne, długie spodnie. Do tego zielony sweter spod którego wystawała biała koszula.
- Hej Joy – uśmiechnęła się Patricia. Dziewczyna stojąca naprzeciwko niej odwzajemniła uśmiech i usiadła na krześle obok.
- Cześć Pat. - odpowiedziała radosnym głosem. - Długo czekałaś?
- Nie wiem. Zamyśliłam się.
- A o kim myślałaś? - spytała głosem który świadczył, iż nie dość, że znała już odpowiedź, to jeszcze wiedziała, że przyjaciółka nie chce o tym mówić.
Patricia tylko przewróciła oczami. Kiedy kelner przyszedł z zamówieniem żadna z dziewczyn się nie odzywała.
Znały się tak długo. Mogły po prostu siedzieć razem, w ciszy i świetnie się rozumieć. Słowa były im zbędne.
- Chyba zerwę z Eddiem. - wypaliła w końcu Patricia nie odrywając wzroku od swojej filiżanki z kawą.
Dlaczego  - odparła Joy i od razu tego pożałowała. Przyjaciółka wbiła w nią spojrzenie mówiące „Nie każ mi tego tłumaczyć  Nie mogę.” Więc już więcej nic nie mówiła. Chwyciła tylko przyjaciółkę za rękę i mocno ją ścisnęła.
Siedziały tak przez kilka minut aż Patricia nie wzięła głębszego wdechu i z uśmiechem na ustach spojrzała na przyjaciółkę.
- Nigdy go nie ma. Cały wolny czas spędza z innymi. Mam tego dosyć.
- Rozumiem... - odparła tylko Joy.
- Masz mnie już dosyć? - spytała brunetka z uśmiechem.
- Odkąd zaczęłaś z nim chodzić. - odparła dziewczyna ze śmiechem. - Zmieniając temat. Nie powinnaś być w szkole. Wkuwać do testów i te sprawy?
- Kolejne zajęcia mam dopiero o pierwszej. - odpowiedziała Patricia i upiła łyk kawy. - A co z tobą? Długo jeszcze zamierzasz unikać studiów?
- Patricio...
- Nie, pytam serio. To już drugi rok. Co z tobą?
- Nie mam głowy do studiowania. Przynajmniej nie teraz. - odparła przyjaciółka i wyjrzała za okno – może w przyszłym roku... - dodała nie odrywając wzroku od ulicy.
- Jeżeli tak mówisz... Ale to błąd.
- Nie jedyny jaki popełniłam... - mówiła Joy wciąż wpatrując się zaparowane okno.
Znów zapadła cisza. Przyjaciółki dopiły swoje napoje, zapłaciły i obie ruszyły w stronę uczelni.
- Mam jedną prośbę... - powiedziała Patricia kiedy dotarły do bramy szkoły.


*14 październik *** poniedziałek *** 06:41PM*


Patricia weszła do swojego, jak zwykle pustego, mieszkania. Nie miała siły na kompletnie nic. Chciała tylko zdjąć te przeklęte buty i położyć się spać.
Weszła do sypialni. Przed nią stał Eddie. Nie uśmiechał się, nie ruszał. Po prostu stał i czekał na jej reakcję.
Dziewczyna rozejrzała się po pokoju wszędzie stały pozapalane świece i wazony z kwiatami.
- Nie jesteś z zespołem? - powiedziała w końcu. Dlaczego spytała akurat o to? Nie zamierzała bawić się w jego gierki. Zrobi coś, co ją wkurzy, przeprosi i nic się nie zmieni. Po co ta farsa?
Chłopak rozłożył ręce i rozejrzał się po pokoju. Znów na nią spojrzał.
- Jak widać. - uśmiechnął się lekko. Jakby nie był do końca pewny, czy mu wolno.
Patricia zbliżyła się trochę do niego. Nie miała siły, żeby się awanturować. Nie miała siły na nic poza staniem w miejscu. Ale musiała coś zrobić.
Jeszcze raz spojrzała na świece stojącą na stoliku nocnym.
- Wiesz, że to nie wystarczy? - powiedziała cicho nawet nie patrząc na blondyna.
- Wiem. - odpowiedział nie ruszając się z miejsca.
Brunetka znów spojrzała na swojego chłopaka. Stał pośrodku ich sypialni. Smutny, poddany. Mogłaby zrobić z nim teraz cokolwiek. Jego poczucie winy nie pozwoliłoby mu odmówić. Wiedział, że zrobił coś złego. Tylko czy myślał o tym samym co dziewczyna? Może ona o czymś nie wiedziała?
Nie miała siły się nad tym zastanawiać. Powoli podeszła do chłopaka i się w niego wtuliła. Po chwili chłopak otulił ją swoimi ramionami i przycisnął do siebie.

Przez chwilę Patrici wydawało się, że zaśnie w jego ramionach. I tak było. Na skraju snu usłyszała w głowie cichy głosik „Ramię Eddiego jest takie wygodne...”


_______________________

Miał wyjść nie za krótki, nie za długi.
Wyszedł za długi.
Miałam plan na ten odcinek i mój plan okazał się trochę za bardzo rozbudowany.
No cóż. Tak czasem bywa.
Mam nadzieję, że się nie zawiedliście.
Piszcie, czy chcecie, żebym dalej pisała, czy może... żebym wymyśliła coś innego?

Mam jeszcze małą prośbę do reszty Administratorek. Byłabym wdzięczna, gdybyście nie czytały moich postów ZANIM  je opublikuję. Dziękuję :)

Do przeczytania (◕‿◕✿) 

Następny Odcinek »















* `Himari * 15 września 2013 * 12:00 * muzyka *

10 września 2013

Rozdział IV // by cнosen tωo

Tak straasznie Was wszystkich przepraszam! Wiem że piszę to pod każdym rozdziałem, ale mniejsza. Miałam dodać już w zeszłą niedziele, ale w mieście była jakaś awaria i nie miałam neta przez ponad tydzień.xd


Niewielkie krople bębniły w szyby czarnej taksówki. Bez pośpiechu zsuwały się po szkle. Dziewczynie przyszło do głowy, że bardzo chciałaby stać się kroplą. Mogłaby żyć beztrosko. Bez problemów i zobowiązań. Nic nie robić, poprostu istnieć. Jak narazie jednak mkneła przez nocny Londyn, a niewyrażne krajobrazy, znikały sprzed jej oczu.
Nina przyłożyła ręke do szyby i wodziła palcami po szkle. Było zimne i przyjemnie w dotyku.
Brukowe chodniki skąpane były w świetle przydrożnych latarni, a kolorowe markizy tutejszych sklepów ładnie jednoczyły wszystko w całość. Londyn to naprawdę piękne miasto. Wciąż nie mogła się do niego przyzwyczaić, lecz zdecydowanie zdażyła ulec jego urokowi.
Niespodziewanie silnik stanął. Amerykanka odwróciła głowę w kierunku kierowcy.
- Co się stało?
Mężczyzna spojrzał na nią z uśmiechem.
- Już jesteśmy. Allys Road 7? To tu.
- Ach – Nina poczuła, że się czerwieni – tak . Już... już idę. Dziękuję.
Mozolnie wygrzebała się z pojazdu i skineła głową kierowcy na pożegnanie. Dopiero teraz, w gęstej mgle udało jej się dostrzec kuzynkę. Melanie zapłaciła taksówkarzowi i podeszła do Niny. Mimo tego, że miała na sobie zwykłe kapcie, wciąż poruszała się z niewymuszoną gracją. Długie, ciemne włosy miała związane w wysoki kucyk, który zabawnie podskakiwał przy każdym kroku. Uśmiechneła się, a jej migdałowe oczy błysneły.
- Witamy w domu, siostrzyczko.
Mimo podłego nastroju, Ninie udało sie uśmiechnąć.

Dziewczynie już kilka razy zdażyło się tu bywać. Ostatnio 2 lata temu. Tuż po tym gdy zdecydowała się opuścić Dom Anubisa. Zawsze lubiła to miejsce.
Po oficjalnym powitaniu Nina odrazu ruszyła do swojego pokoju. Była niewiarygodnie zmęczona. Odstawiła walizki i z ulgą opadła na łóżko. Opuszkami palców przejechała po atłasowej pościeli.
Melanie zaplanowała na jutro szczegółowe zwiedzanie Londynu pod jej przewodnictwej. Zapowiadało się naprawdę fajnie.
" Jeżeli tylko uda mi się wstać "- pomyślała z uśmiechem i odpłyneła w krainę snów.

Nina otworzyła oczy. Sennie rozejrzała się po pokoju, probując przypomnieć sobie gdzie jest. Zegarek na stoliku wskazywał czwartą dwadzieścia trzy w nocy. Gałęzie za oknem rzucały złowrogi cień na ściane obok. Wiatr niebezpiecznie huśtał gałęziami drzew. Dziewczyna podeszła do okna i przyjrzała się nocnej panoramie Londynu.
Uwielbiała patrzeć w nocne niebo. Oparła brode na parapecie rozkoszując się widokiem. Tej nocy księżyc miał w sobie coś mrocznego. Świecił pełnym blaskiem. Ponoć podczas pełni dzieją się różne dziwne rzeczy. Dziwne i trudne do wyjaśnienia, przynajmiej tak jej mówiono.
Niespodziewanie Nina usłyszala stłumiony hałas. Odwróciła się i skierowała kroki w strone dzwi. Skrzypnięcie rozniosło się po całym domu. Poczuła się jak za starych czasów w domu Anubisa. Kierowana ciekawością zrobiła dwa kroki naprzód. Tajemniczy dzwięk rozbrzmiał ponownie. Tym razem domośniej. Nina nie miała wątpliwości: dzwięk pochodził ze strychu. Przełkneła ślinę. Doskonale pomiętała swój pierwszy dzień w Anubisie. Teraz czuła się bardzo podobnie. Miała podejżenie, że to tylko początek, początek czegoś wielkiego, czegoś, co na zawsze ma zmienić jej życie, tak jak przed 5 laty. Zwarzając na to, jak wtedy podoczył się jej los naprawdę nie powinna tego robić, ale podeszła, i pociągneła za podrdzewiałą klamkę. Ruszyła w górę drewnianymi schodami kurczowo przymając się poręczy.
 Będąc u szczytu schodów, podniosła wzrok.  Dostrzegła zarys jakiejś postaci. Od góry do dołu spowitej w czerni, z oczami złowieszczo lśniącymi złotem. Gdyby Nina choć trochę przypominała siebie z dawnych lat, napewno podeszła by do postaci i zarządała wyjaśnień. Lecz nowa Nina w żadnym stopniu nie przypominała tej starej. Odwróciła się na pięcie i zbiegła po schodach.
Uciekła dostatecznie szybko by nie móc usłyszeć kojejnego syku wydobywającego się u ust tajemniczej kobiety:
' Pamiętaj, Wybrana. Wybraniec na zawsze pozostanie Wybrańcem'



Nastąpił niewielki wzrot akcji. Pomyślałam że moje opowiadania będą się trochę różnić. Chciałabym zapytać czy coś takiego Wam pasuję. ^^ Jeżeli nie to postaram się to jakoś wyplątać. :)

4 września 2013

Stracone marzenia - Niepewność [14] / By Nathalia (Patrycja) ;3

Odcinek [14]:
"Niepewność."



Było późne popołudnie. Amerykanka siedziała w jednej z restauracji w galerii,  dokańczając  picie  drugiej szklanki  soku pomarańczowego. Tego dnia Nina postanowiła udać się do galerii, w celu kupna nowej sukienki na ślub Peddie. 

W jej garderobie znajdowało się mnóstwo kolorowych sukienek, ale tym razem znów musiała zaszaleć. Tak po prostu. Z przyzwyczajenia.

Znów przygotowywała się psychicznie do powrotu, do domu. Ogarnął ją nieznany dotąd niepokój.  Udała się do łazienki.

Tam, wpatrywała się w swoje nijakie odbicie w lustrze i próbowała zapomnieć, co przydarzyło jej się trzy dni temu. Ślad na nadgarstku wciąż był. Z dnia na dzień pomału znikał, ale i tak wciąż bolał. 

Przykre wspomnienia, wciąż nie ustępowały. Nina starała się o tym zapomnieć, ale nie mogła. Nagle ta perspektywa przeraziła ją. Bała się, że tak dalej będzie . Nie zamierzała żyć w ten sposób.

Jej nowa świeżo co kupiona sukienka, była kosztowna. Nie mogła sobie pozwolić na zastąpienie innej.  Ta idealnie do niej pasowała.  Mogła ją ożywić starannie dobranymi dodatkami, kupionymi w sklepie z biżuterią.

Kiedy dziewczyna opuszczała budynek, rozpuściła swoje blond włosy tak , że spłynęły jej na ramiona. Rozejrzała się w koło. W powietrzu czuć było zapach nadchodzącego deszczu. Słoneczna pogoda zamieniła się w pochmurną.  Biała mgła  z sekundy na sekundę pokrywała budynki.  Bezchmurne niebo zalało się ciemnymi chmurami.

Kierując się w stronę swojego domu, dziewczyna nadal myślała nad tym, co Fabian jej wczoraj powiedział. Nad jego słowami. Nad tym, że znowu zaproponowali mu ten projekt.

Obawiała się jednego. Czy to, co jej powiedział, jest prawdą czy kłamstwem? 

Nina za wszelką cenę, nie chciała, aby to okazało się tylko zmyśloną bajką. Pomimo ciągłego zmartwienia , czuła jak jej serce wali coraz bardziej. Powtarzała sobie w duchu, że słowa Fabiana są prawdą. W końcu, chciała poznać całą prawdę.  I poznała, poprzez agresję i ból.


A jednaj już był. 

Chłopak siedział przy stole. Miał przed sobą pliki dokumentów, które przeglądał. Gdy dziewczyna przekroczyła próg salonu, rzucił na nią okiem.

I nachmurzył się.

Wieszając płaszcz na wieszaku, Nina napotkała jego spojrzenie. Modliła się w duchu, by na jego twarzy malował się uśmiech, który widziała dziś rano.

- Jak tam było w pracy? – rzekła szybko.

Chłopak zignorował całkowicie jej paplaninę,  niebieskie oczy obrzuciły ją pełnym niedowierzania spojrzeniem. Kiedy się odezwał, jego głos miał jedwabiste brzmienie, jakiego dotąd nie słyszała.

- W miarę. -  odpowiedział nerwowo.

Nina przyglądała mu się bacznie, modląc się, by jego spokojna twarz nie zamieniła się w nerwową.  Najbardziej w świecie pragnęła, aby do tego nie doszło.

- Masz garnitur na ślub Peddie? – spytała łagodnie, chociaż serce tłukło się jej o żebra.

Fabian rzucił jej przyjemne spojrzenie, którego dziewczyna oczekiwała.
Nic nie odpowiedział, tylko musnął swoimi wargami jej czoło.

- A jak Ci się wydaje?- rzekł, głaszcząc jej włosy.

Dziewczyna szczerze się uśmiechnęła, a chłopak mocno ją do siebie przytulił. Powinna być wdzięczna losowi , że znalazła takiego mężczyznę jak Fabian.  Ale wciąż po jej głowie tłukła się ta niepewność. Czy powiedział prawdę?  Czy tak po prostu ją zmyślił?


_________________________________

Hey guys! Co tam u was słychać w pierwszych dniach szkoły? U mnie tak szczerze to masakrycznie! :(

Dzisiaj przybywam do was z rozdziałem :)
Teraz me rozdziały będą się pojawiać raz w tygodniu lub co dwa tygodnie, prawdopodobnie w weekendy :)
Mój nowy plan lekcji jest okropny! No, ale codziennie po 6 godzin. Jakoś się przetrwa *.*
Moja umysł krzyczy, że znowu chce wakacji! Kuźwa to wina Tuska, że wakacje są takie krótkie! Niech go szlaq -.-
Nom to chyba na tyle ^_^
Tradycyjnie kolejna część za 19 - 20 komentarzy! 

Ooooooo ! W 16 odcinku części 1 pojawi się fragment ze ślubem Peddie! Zresztą w części drugiej także :)

Dooo napisania misiaczki ;3
Nathalia/Patrycja ;3
xoxo.


(Środa 4 września, 2013)
* 16:40*



3 września 2013

Rozdział 1 sezon 2/by Wild and Beauty





 Na reszcie wszystko układa się tak jakbym chciała. Mam chłopaka którego kocham, pracę którą lubię. Może dla innych to nie wiele, ale...nie dla mnie. Od pewnego czasu trapi mnie pytanie: Co by się stało gdybym nie przyszła wtedy na tą imprezę? Nie kochałabym się z moim eks który obecnie jest moim narzeczonym? Nie zaszłabym z nim w ciążę i nie oświadczyłby mi się? Może coś w tym jest...Sama już nie wiem...To wszystko wydaje się być totalnie pokręcone. Przynajmniej to jawa, a nie sen...To co przeżyłam w domu Anubisa nie mogę porównać do niczego innego. Siedzę teraz na kanapie. Czekam, aż Fabian przyjdzie z pracy. Cały wolny czas spędza ze mną. Kiedy pytam go czy nie chce gdzieś wyjść odpowiada: Nie. Zostanę z tobą. I tak za każdym razem. Mam nadzieję, że to jego ciągłe przesiadywanie ze mną nie znudzi mu się...Oby...Trzasnęły drzwi. W końcu przyszedł. Minęła chwila za nim  wszedł do salonu.
-Jak było o pracy?-spytałam przeglądając magazyn.
-Dobrze, ale w domu najlepiej.-przy 4 ostatnich słowach padł na kanapę i z uśmiechem zwrócił ku mnie głowę. Przybliżyłam się do niego i wtuliłam. Objął mnie biorąc lewą rękę po czym przejechał o puszkiem palca przez pierścionek.
-Już niedługo będziemy szczęśliwą rodziną.-szepną składając na moim wkradającym się rumieńcu pocałunek. Naprawdę tak będzie? Dziecko, ślub, szczęśliwe zakończenie jak w bajkach? Chciałabym żeby tak było. Jednak...wiem, że życie umie płatać różne figle. Dlatego póki co muszę trzymać się na baczności.

________________________________________________________
Tak, więc przybywam do was z pierwszym, niedługim rozdziałem. Miał się pojawić wczoraj. I pojawił...Tak przynajmniej sądziłam...Mniejsza z tym. Liczę, że jakoś spodobało wam się to co tu napisałam. Chociaż trochę. Niestety zaczął się rok szkolny. Nie będę tak często pisała, ale będę. Tak, więc...to zobaczenia.


Wild and Beauty

1 września 2013

Prolog by `Himari

„I żyli długo i szczęśliwie...” Tak kończy się każda bajka. Kopciuszek  Śpiąca Królewna  Śnieżka... one wszystkie żyły „długo i szczęśliwie” A co dalej? Czy faktycznie byli tak szczęśliwi? I jak długo? Miesiące, lata? O tym autor nas już nie informuje. A czasem by się przydało. Może wtedy, jako dorośli już ludzie, wiedzielibyśmy jak się zachowywać w danych sytuacjach.
W mojej bajce również było zakończenie „żyli długo i szczęśliwie”. Tylko że potem, był następny dzień. I następny... I wkrótce okazało się że wcale nie jest tak szczęśliwie  Ale mieliśmy zostać na zawsze razem... Co więc się stało? Co psuło nam nasze zakończenie?
Zbyt ufna księżniczka? Przepracowujący się książę? A może fakt, że nasz „dobre wróżki” i pomocne krasnoludki poszły na niespodziewany urlop.
Co kryje się za zakończeniem „I żyli długo i szczęśliwie...”? Co dzieje się po tych słowach? W dzisiejszych czasach takie zakończenie nie wystarczy. Coś musi być dalej. Tyle, że to co jest dalej, nie zawsze może nas zadowalać. I co wtedy?


_______________________

Niezbyt długi prolog.
Nie za dużo wyjaśniający...
W sumie, jest to bardziej... zarys sytuacji? Coś w tym stylu.
A jednak postanowiłam zrobić z tego prolog.
Mimo wszystko myślę, że pozostawiając tę mgiełkę tajemnicy, przy pierwszej części miło się zaskoczycie.

Do przeczytania ヾ(^-^)ノ

*  `Hmiari * 1 września 2013 * 12:00 *

Obserwatorzy