16 lipca 2014

Gdy opadnie mgła... - Przełomowy dzień [2] / By Nathalia Pisarka

Gdy opadnie mgła...[2]
Przełomowy dzień

~11 sierpnia* Środa* 7;22 PM~

Kolejny sierpniowy dzień. Dzisiaj była właśnie środa. Nina jak zwykle obudziła się wcześniej rano niż inni domownicy. Przynajmniej tak sądziła. Gdy się obudziła, zamiast miękkiej poduszki pod głową poczuła coś twardego. No tak! Przecież wczoraj zapomniała odłożyć swój telefon na stoliczek nocny. Pokój, w którym przebywała nie był duży. Stały w nim dwie duże komody, szafka nocna oraz materac z nie złożoną jeszcze pościelą. Ściany pomalowane były w ciepłym beżowym kolorze. Powoli wstała z łóżka i skierowała się w stronę łazienki. Czując przypływ energii od razu wskoczyła pod prysznic, a potem uczesała mokre włosy i umalowała się lekko. Kiedy przeplatała pasek od sukienki, uśmiech znikał jej z twarzy. Nie mogła, nie chciała przyjąć do swojej świadomości, że Fabian znalazł sobie kogoś innego. A właściwie to Mare. Poczuła, że wypełnia ją lodowata mgła. Przygryzła wargę i przycisnęła mocniej pasek do swojego ubrania, starając się nie myśleć o tym.  Żałowała, że nie istniał żaden podręcznik instruujący, jak przeżyć, gdy były znajdzie sobie „inną”. Cichutko weszła do kuchni i włączyła ekspres do kawy. Po chwili maszyna zagulgotała i mocny aromat rozszedł się po całym mieszkaniu. Po niecałej minucie nie tylko ona była w kuchni.
- Dzień dobry Nino! – usłyszała znajomy głos Millera.
- Dobry – dziewczyna wydusiła przez zaciśnięte gardło - Pat jeszcze śpi?
- Nie. Jest podajże w łazience – mruknął nalewając sobie kawy z ekspresso – A tak poza tym. Jak ci się spało?
- Bardzo dobrze. Chyba nigdy w życiu nie spałam na tak wygodnym materacu - roześmiała się, także nalewając sobie kawy – Nie wiecie jak jestem wam bardzo wdzięczna, że mnie przygarnęliście na jakiś czas. Potem jak załatwię wszystkie formalności z pracą, znajdę sobie jakieś małe mieszkanie do wynajęcia.  
- Nie wygłupiaj się. Możesz zostać u nas,  na tyle ile chcesz. W końcu miło, że tutaj wróciłaś – rzekł blondyn uśmiechając się promiennie
- To przynajmniej będę wam dopłacała do czynszu - oznajmiła Nina odkładając pusty kubek po kawie na kuchennym blacie.
- Dzień dobry wszystkim – odparła Pat wchodząc do kuchni, przerywając rozmowę między przyjaciółmi – Nie ma to jak kawa z rana.
- Dokładnie – odparł Miller posyłając swojej partnerce promienisty uśmiech.
Amerykanka uśmiechnęła się na widok szczęśliwej pary. Przyglądała im się tak przez krótką chwile. Potem podeszła do okna by wyjrzeć na zewnątrz. Dzisiejszy dzień dla Amerykanki zapowiadał się dość ciekawie. Najpierw musiała udać się do szpitala, w którym miała zacząć pracować. A potem...
Zegar na ścianie właśnie wybił kolejną godzinę.
- O mój Boże! Spóźnię się na spotkanie w sprawie pracy! – krzyczał mały głosik wewnątrz Niny. 
- Nino o której masz to spotkanie w sprawie pracy? – rzekła zaciekawiona Pat siadając na kanapie.
- Właśnie za godzinę.- odparła zakładając marynarkę, która leżała na stołku. – Trzymajcie za mnie kciuki!
- Tak jest pani chirurg… - zapewnił ją Miller – znaczy doktor.
Nina chwyciła w dłoń  swoją torebkę i wyszła tupiąc obcasami.. Piętnaście minut później była na miejscu. Czuła jak jej ciało drży z przerażenia. Powinni mnie przyjąć, w końcu to oni zaproponowali mi tę pracę – powtarzała sobie na okrągło w myślach,  idąc szpitalnym korytarzem.   
Serce Niny zaczęło mocniej walić, gdy usiadła na krzesełku przed gabinetem dyrektora szpitala.  W jej oczach pojawił się błysk nadziei, że jednak jej się uda.  
- Przepraszam bardzo – rzekła młoda kobieta zwracając się do Niny – Pani do dyrektora?
- Tak, zgadza się.
- Proszę bardzo. Niech pani wchodzi. Dyrektor jest u siebie – rzuciła przez ramię zaprowadzając Amerykankę.
Nina weszła do gabinetu z mocno bijącym sercem.  Jej niebieskie oczy błyszczały przerażeniem.  
- Dzień dobry – wysyczała przez zaciśnięte zęby – Nazywam się Nina Martin
- A to pani – rzekł dyrektor, przerywając dziewczynie – Proszę niech Pani siada – dokończył wskazując na fotel.
- Dziękuję.
Amerykanka kątem oka zerknęła na plakietkę, którą dyrektor miał przyczepioną do swojego fartucha. Daniel Rutter, specjalista w dziedzinie chirurgii. Nina tak szybko to przeczytała, że nie mogła zrozumieć o co chodzi. Co jeśli ten facet, przed którym stoi jest ojcem Fabiana, albo kimś innym. Nina nie wiedziała co myśleć. Tymczasowo jej umysł podpowiadał  tyle różnych teorii. Myślała, że zwariuję.
- Panno Nino. Nie pozostaje mi nic innego powiedzieć, jak witam panią  w naszym szpitalu i mam nadzieję, że będzie nam się miło współpracowało – rzekł, wyrywając Ninę z zamyślenia.
- Słucham?   
- Witam Panią w naszym szpitalu i drużynie – przytaknął mężczyzna – Ja nazywam się Daniel Rutter i proszę się zwracać do mnie po imieniu. 

~11 sierpnia* Środa* 11;44 PM~

Dochodziło południe, kiedy Nina siedziała w jednej z najbliższej kawiarni niedaleko szpitala. Powoli dopijała drugą z kolei swoją kawę mrożoną z bitą śmietaną, carmelem i posypką czekoladową.
Nie miała najmniejszej ochoty wracać do domu. Wręcz nie chciała. Gdyby wróciła, zapewne znów zamknęłaby się w swoim pokoju i nigdzie nie wychodziła.. Poza tym jej umysł, był zajęty teraz zupełnie czymś innym. Czymś co ją zdziwiło, zszokowało?   
Rutter… Trutter, może po porostu źle przeczytała nazwisko swojego dyrektora. Albo po prostu zbieżność nazwisk. Nie, nie, nie i nie. Musiałam chyba przekręcić to nazwisko – pomyślała Nina opierając się na swoim krześle ignorując to.
Przez ostatnich parę miesięcy Nina siedziała zamknięta w swoim mieszkaniu. Zupełnie sama. Teraz, kiedy wreszcie siedziała na świeżym powietrzu, zrozumiała, że to było błędem. Po śmierci swojej babci nie powinna była siedzieć całymi dniami w czterech ścianach, tylko korzystać z życia.  
Odłożyła pusty, plastikowy kubeczek po kawie na drewnianym stoliczku i zamknęła oczy. Pozwoliła by jej umysł odpoczął. Chociaż na jedną krótką chwilę. Ciepłe promienie słońca padały na jej delikatną twarz. Uwielbiała to uczucie, wręcz kochała. 
Nagle wyrwał ją głos kelnera, stojącego nad nią:
- Przepraszam bardzo. Czy będzie Pani jeszcze coś zamawiać?
Nina szybko przeniosła swój wzrok na chłopaka stojącego naprzeciwko niej. Amerykanka uśmiechnęła się do niego i odpowiedziała zachrypniętym głosem:
- Nie dziękuję. Można u pana zapłacić?
- Oczywiście – odpowiedział chłopak, po czym podał Ninie rachunek.
Nina szybko wyszukała w swojej torebce portfel i zapłaciła za swoje wcześniejsze zamówienie. Kilka chwil później ruszyła w stronę wyjścia z przytulnej kawiarni. Przed wyjściem zdążyła wyjąć z torby swój telefon. Musiała sprawdzić czy nikt do niej nie dzwonił, nie napisał.
Dziewczyna wciąż wpatrując się w ekran telefonu zaszła do jednej z alejek. Na chwilę zatrzymała się i znów ruszyła. Nie zaszła za daleko, bo raptem po kilkunastu krokach wpadła na kogoś. Z jej ust wyleciały tony przeprosin oraz tłumaczeń. Męski głos zapewniał ją, że wszystko jest porządku:
- Nic nie szkodzi. Naprawdę – jego głos był taki trudny do odczytania. 
Nina schyliła się by podnieść notatki, które zrzuciła mężczyźnie. Po chwili podniosła głowę i ujrzała znajomą twarz.
- F-Fabian? – Amerykanka  nagle mruknęła po chwili wstając – Ja Cię bardzo przepraszam, ale…
- Nic nie szkodzi –  Rutter powtórzył to po raz drugi lekko uśmiechając się – Każdemu się zdarza.
Nina nie wiedziała co robić. Kompletnie. Czy uciekać, czy wznowić rozmowę. Zdawała sobie z tego sprawę, że nie chciała aby znów się spotkali. Przynajmniej w taki sposób.
- Wygląda na to, że znów się spotykamy – powiedział Fabian lekko uśmiechając się w jej stronę.
- Tak. Twoje papiery – rzekła, oddając mu do rąk jego własność – To chyba wszystkie.
- Dzięki - rzekł odbierając.
Nagle zapadła cisza. Żadne z nich nie wiedziało, kto ma wznowić rozmowę. 
Nina spuściła głowę.  Nie wiedziała co ma zrobić w tak krępującej sytuacji. Zanim jednak zdążyła o co kolwiek zapytać, Fabian ją wyprzedził.
- Masz ochotę na spacer? – znów się uśmiechnął.
- Nie dzięki – odpowiedziała – Jestem okropnie zmęczona – dodała po chwili
- A czym, jeśli można wiedzieć?
- Miałam dzisiaj rozmowę w spawie pracy – odpowiedziała, poprawiając swoją żółtą marynarkę. – Ale na szczęście udało mi się -  odparła ruszając dalej.
Po chwili znów usłyszała bruneta, który stanowczo próbował ją zatrzymać:
- Zostajesz w Anglii na stałe? – rzekł po cichu akcentując każde pojedyncze słowo
Dziewczyna obróciła się i spojrzała w jego stronę.Wpatrywał się w nią oczekując odpowiedzi. Blondynka podeszła do niego i odparła:
- Tak – powiedziała cicho – Szczerze to nie miałam już po co przebywać w Stanach
- A co z twoją babcią?
- Zmarła – wyszeptała spuszczając wzrok na dół – Dwa miesiące temu – dodała z trudem powstrzymując łzy, które napływały jej do oczu.
- Strasznie mi przykro – szepnął po chwili kładąc swoją chudą dłoń na  lewym barku Niny.
Nina podniosła twarz i spojrzała na niego. On naprawdę nic się nie zmienił – pomyślała. Jego usta lekko się uniosły, obdarowując dziewczynę ciepłym, prawie niewidocznym uśmiechem, który tylko ona mogła dostrzec. Miała odczucie jakby do niej mówił, że „wszystko będzie w porządku”… tak jak kiedyś.
- Naprawdę nie miałabyś ochoty na ten spacer? – zaczął brunet
Nina lekko uśmiechnęła się zastanawiając. Znów nie wiedziała co mu odpowiedzieć. 
- Chyba, że – wtrącił chłopak – nie masz najmniejszej ochoty… Zrozumiem to - dokończył ze szczyptą zrozumienia w głosie, a zarazem smutkiem
- Chętnie pójdę – odparła w końcu ze sztucznym uśmiechem.
Fabian i Nina skierowali się w stronę parku, która prowadziła jedna z alejek. Słońce wciąż mocno grzało i dawało o sobie znać. W parku, do którego zmierzali,  znajdowało się mnóstwo zakochanych par. Dziewczyna na chwilę odpłynęła….
Z rozmyśleń wyrwał ją Fabian, który kierował się w stronę najbliższej, wolnej ławki.
- Coś się stało? – zapytał siadając na czarnej ławce.
- Nie nic. Tylko się zastanawiałam – odparła, siadając obok niego.
- Nad czym? – zapytał brunet, obdarowując Ninę miłym spojrzeniem
- Trochę się denerwuje nową pracą – odparła po chwili przeglądając swoje dłonie.
Nina doskonale wiedziała, że brunet na nią patrzy. Zresztą zawsze tak robił. To było normalne w jego przypadku.
- Poradzisz sobie – odparł z uśmiechem.
Na twarzy Amerykanki zagościł uśmiech. Słowa, które powiedział Fabian uspokoiły nią. Tak jakby ją w tym utwierdziły. 
Po kilku godzinach wciąż siedzieli na tej samej ławce, w tym samym parku. Śmiali się i wymieniali tyloma różnymi wspomnieniami. Amerykanka czuła się jakby nadal byli przyjaciółmi. Zresztą jej towarzysz także.
Obydwoje wyszli już z parku, idąc kolejną aleją. Nina dokładnie nie wiedziała gdzie idą. Zapewne brunet tak, gdyż lekko wyszedł na prowadzenie. Szli powoli, chcąc rozmawiać jak najdłużej. Nagle zatrzymali się, kiedy do ich uszu dobiegały znajome głosy.
- Fabian! Fabian! – rzekła krzycząca Jaffray, która kierowała się w ich stronę.
 Nina popatrzyła na nią swoimi niebieskimi oczami udając, że uśmiecha się.
- Nina? – ciemno włosa powiedziała prawie niesłyszalnym głosem.
- Umm.. Hey – rzekła Nina z krępującym uśmiechem. – Miło Cię znowu spotkać.
- Ty tutaj?- zapytała z niedowierzaniem – Sądziłam, że jesteś w Stanach – dodała po chwili.
- Każdy tak sądził – odparła blond włosa – Ale wróciłam.
Mara uśmiechnęła się podając dłoń na przywitanie swojej dawnej znajomej.
- Fabian dzwoniłam do ciebie! – rzekła, nagle Mara – Mieliśmy ustalić termin ślubu!
Termin ślubu?!– rzekł mały głosik wewnątrz Niny.
- Przepraszam Cię. – dodał brunet uspakajając swoją narzeczoną – Musiała mi paść bateria w telefonie – odparł dokańczając.
W tym momencie wszystkie myśli Niny zaczęły buzować. Oni nie mogli być ze sobą zaręczeni – pomyślała Amerykanka nie wierząc, co właśnie usłyszała.
Martin spojrzała na nich badawczym wzrokiem po chwili mówiąc na głos:
- Jesteście zaręczeni? – zapytała nie wiedząc, że w ogóle to powiedziała
Jaffray znów się uśmiechnęła odsłaniając szereg białych zębów.
- No tak. Jestem narzeczoną Fabiana.

________________________________________________

Helooooł!! :)
O to przed wami kolejny odcinek. Tym razem dłuższy od poprzedniego. Dzisiaj właśnie mijają dwa lata od kiedy założyłam tego bloga i zaczęłam moją bajeczną  przygodę z pisaniem. Okropnie szybko to zleciało. 

Mam nadzieję, że odcinek wam się spodoba. Pisałam go ponad dwa dni... Odcinek dedykuję wszystkim. Czytającym i komentującym. Kocham was wszystkich bardzo i dziękuję za te wspaniałe dwa lata ♥ !

Strasznie dziękuję wam wszystkim za te 165,000 wyświetleń. Nigdy bym nie uwierzyła, że aż tyle będzie.

A teraz króciutkie podziękowania dla paru osób. Równo od 16 lipca 2012 roku zaczęłam prowadzić  tego bloga. Początkowo od  krótkich scenariuszy po długie opowiadania. Wiadomo, że początki zawsze są najtrudniejsze. W końcu każdy z was to przeżył. 


No to tak. Na początku bardzo chciałabym podziękować Pauline, bo to ona zawsze wspierała mnie na każdym kroku ;)

Uzależnionej od ciebie (Martynie) - bez niej ten bloga, w ogóle by już nie istniał. Ty tak samo wspierałaś mnie na każdym kroku i dawałaś motywację ;)
Black angel (Klaudia) - twoje szczere słowa, zawsze mnie dołowały. Ale niedawno przekonałam się, jak one są bardzo szczere, prosto z serca ;) 

Podziękowania składam również innym bloggerkom oraz anonimom, którzy komentowali moje posty. Wszystkim bardzo serdecznie dziękuję i mam nadzieję, że znów razem w kolejnym roku będziemy świętować. 

Co do kolejnego rozdziału postaram się go napisać jak najszybciej. Chociaż pod koniec tego tygodnia jadę w góry i niestety nie zabiorę ze sobą laptopa, gdyż mi klawiatura padła. Może uda mi się coś dodać przed wyjazdem, a jak nie to dopiero gdy wrócę z podróży. 
Dziękuję wam jeszcze raz za wszystko!


Bye, bye
Nathalia Pisarka







1 lipca 2014

Gdy opadnie mgła... - Nowy początek [1] / By Nathalia Pisarka

Gdy opadnie mgła... [1]
Nowy początek.

~10 sierpnia* Wtorek* 18;57 PM~

Dziwne, jak życie może się odmienić w jednej chwili, rozmyślała Amerykanka, lecąc samolotem. Dziewczyna dość często rozmyślała nad swoim życiowym błędem sprzed młodości. Była bliska pogodzenia się z tym, kiedy w dniu dwudziestych drugich urodzin zrozumiała, że musi wrócić.Ciemnowłosa blondynka o niebieskich oczach naprawdę miała na imię Nina Martin, ale odkąd sięga pamięcią, wszyscy jej przyjaciele z czasów szkolnych mówili do niej Nin’s.Skromna Nina Martin pracowała jako młoda lekarka, a dokładniej- chirurg. Była w tym naprawdę dobra i miała dnie wypełnione pracą, ale od kilku miesięcy kariera przestała być dla niej ważna.Odkąd dostała propozycje pracy w szpitalu w Liverpoolu, bez wahania postanowiła skorzystać z tej propozycji. Oczywiście w głębi duszy byłą tą samą osobą: jedyną wnuczką,jedyną córką swoich rodziców i nieco zagubioną we współczesnym świecie. Zdawała sobie z tego sprawę, ale nie bardzo wiedziała, czy i jak powinna się zmienić. Zmieniło ją samo życie. Pół roku temu jej babcia zginęła w wypadku samochodowym i Nina została zupełnie sama. No właściwie nie do końca…Po pojawieniu się informacji o zapięciu pasów Nina instynktownie zamocowała swoje.
- Za dwadzieścia minut będziemy lądować na lotnisku w Liverpoolu – poinformował pasażerów przesłodki głos stewardessy. – Uprzejmie prosimy, by złożyli państwo stoliczki, a bagaż podręczny zamknęli w schowkach znajdujących się nad państwa głowami. Im samolot był bliżej ziemi, tym bardziej przerażona Amerykanka zdawała sobie sprawę, że nie może już uciec od powrotu do Liverpoolu, z którego tyle lat wcześniej wyjechała. Lądowanie przebiegło sprawnie i bez fajerwerków. Gdy samolot krążył po płycie lotniska, pasażerowie podnieśli się, by w milczeniu zebrać swoje bagaże i przygotować się do opuszczenia pokładu.Nina nie była przekonana co do słuszności swych poczynań. Nie wiedziała, czy przyjaciele, z którymi nie widziała się cztery lata, będą chcieli ją widzieć. I tak było za późno by zmienić zdanie. Maszyna zatrzymała się, a do otwierających się drzwi ustawiła się kolejka współtowarzyszy podróży. W końcu wstała i Nina..Dotarła do budynku i po kontroli paszportowej ruszyła po walizki. Miała ich dość sporo, gdyż zdecydowała się osiąść na stałe. Wyprawę do Liverpoolu traktowała jak misję, którą chciała udowodnić, że nie boi się powrotu. Ściągnęła walizkę z taśmy. Nadeszła godzina prawdy. Na szczęście, z lotniska miała ją odebrać Patricia , z którą starała się utrzymywać kontakty zarówno, jak i z Eddiem. Po przekroczeniu bramki stanęła jak wryta. Ciągnięta przez nią jedna z torb najechała jej na piętę. Ból jaki poczuła, nie miał żadnego znaczenia. Jej wzrok wbity był w stojącego za tłumem mężczyznę. W pierwszej chwili Nina odwróciła się, ale zorientowała się, że nikt za nią nie stoi. Oczy mężczyzny skierowane były właśnie na nią. Po chwili ruszył w jej kierunku, przepychając się przez ludzi i dotarłszy do niej chwycił za rękę.
- Przepr…-mężczyzna nie dokończył nie mogąc uwierzyć kogo widzi.-Nina? Jak.. Gdzie… Co ty tu robisz? – wypalił, zdając sobie sprawę, że nie zabrzmiało to sympatycznie.
Amerykanka nie wiedziała co dopowiedzieć. Samolotowy lęk przeraził się w… przerażenie? Jej serce wyrwało się z piersi, szaleńczo pompując krew do sparaliżowanego organizmu. Skąd tu się wziął Fabian Rutter? Po tym co się stało powinna uznawać to za przypadek?
- Nie widziałeś przypadkiem Patricii ?- zapytała, szybko zmieniając temat rozmowy.
- Nie – usłyszała.
Jej głowa natychmiast skierowała się w kierunku wyjścia, słysząc znajome głosy.
- Nino! Nino! – krzyknęła zadowolona Williamson, widząc przyjaciółkę. – Fabian? A co ty tutaj robisz? – spytała zatrzymując się obok Amerykanki.
- No jakoś tak wyszło… - odpowiedział spoglądając na obie kobiety.
- A zresztą. Jak minął ci lot Nino? Jak się czujesz?- spytała zaciekawiona przyjaciółka, mierząc od stóp do głów chłopaka.
- Dobrze, dobrze. Gdzie zaparkowałaś samochód?
- Niedaleko – rzekła, przytulając ją. – Nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś.
Nina zrobiła niezadowoloną minę. Nie widziały się cztery lata, a Patricia przywitała ją tak, jakby była jej rodzoną siostrą. Minione lata zdecydowanie ją zmieniły. „ Na lepsze”, dodała w myślach.
- Fabian mam prośbę – zaczęła Williamson. –Mógłbyś nam pomóc z walizkami Niny, bo jak widzisz same nie damy rady?
- Jasne, pewnie.
Nim Amerykanka się skapnęła obydwoje byli już blisko wyjścia. Żeby nadążyć za swym towarzystwem, musiała przyspieszyć kroku. Cztery lat temu Rutter był jeszcze jej chłopakiem. Zawsze był wysoki, ale teraz nabrał męskości. Potężne ramiona podkreślała skórzana kurtka. Mocna linia szczęki zdradzała ślady ostrego popołudniowego zarostu. Ciemno brązowe, nieposkromione włosy miał krótsze niż kiedyś. Trudno by go nie uznać za przystojnego mężczyznę. Nina dostrzegła w nim piekielnie atrakcyjnego faceta. Nie sądziła, że kiedykolwiek tak go oceni. Lata temu byli ze sobą. Czy gdyby zdecydowała się zostać, byliby jeszcze parą?
- Więc… Co słychać Nino? – wykrztusił w końcu chłopak odczuwając ulgę , gdy skręcili w jedną z aleje parkingu. – Minęły chyba całe lata, odkąd Cię nie widziałem
- Prawda? – zgodziła się, wykrzywiając usta.
Gdy odwrócił się w jej stronę, poczuł ciężar spojrzenia, którym nigdy wcześniej jej nie obdarzył.
- Dobrze wyglądasz. Najwyraźniej powrót do Stanów ci nie zaszkodził.
Nina powstrzymywała się od wyprowadzenia go z obłędu; kraj pobytu nie miał tu nic do rzeczy, najważniejsza była wtedy babcia, która chorowała.
Cała trójka zatrzymała się przy czerwonym samochodzie. Patricia sięgnęła do kieszeni po kluczyki i schowała z Fabianem walizki. Nina nie mogła oderwać wzroku od Brytyjczyka.
- Ładny samochód – powiedziała, przesuwając wzrok z chłopaka na samochód. 
- Jedziesz z nami Fabe’s? – odparowała Patricia.
- Nie mogę. Muszę czekać na Marę. – odparł kierując się w stronę wejścia na lotnisko– Trzymajcie się. Mam nadzieję, że się spotkamy Nino – rzekł z lekkim uśmiechem – I oczywiście pogadamy.
Po jego słowach Nina poczuła się lekko dziwnie. A jeszcze bardziej zdziwiło ją to, że czeka na Marę. Wsiadając do samochodu z Pat, ciągle ją to nękało.
- Patricio – wyjąkała, przerywając ciszę 
- Wiem o co ci chodzi I od razu powiem ci, że tak. Oni są ze sobą i to od jakiś dobrych  trzech lat… Chodzą ze sobą od balu z okazji ukończenia klasy maturalnej, jak mnie pamięć nie myli.

Najnowsze wiadomości jakie usłyszała, zmieszały ją. Zdawała sobie doskonale z tego sprawę, ze jej były partner miał prawo ułożyć sobie życie z inną kobietą. Jednak to co usłyszała, zabolało ją.
- Wybacz, nie powinnam była ci to mówić.
- Skoro tak sądzisz - zaczęła głośno przełykając ślinę. - Ale wszystko jest w porządku, oczywiście ze mną - dodała lekko uśmiechając się.
Na pewno? - Patricia uniosła z zaskoczenia brwi.
- Jasne.
Tak naprawdę nie było w porządku. Nic nie było w porządku....  Nina wiedziała doskonale, że wcześniej czy później dowiedziałaby się o tym. Ale może lepiej, że usłyszała to z ust swojej przyjaciółki niż z jego? Teraz stanowczo będzie się starała, aby utrudnić ich kolejne spotkanie.

_____________________________________________
Hej wam! Yyyy no to przed wami pierwszy rozdział. Liczyłam na to, że wyjdzie jeszcze troszeczkę dłższy. No, ale mówi się trudno ;c

Wiem, że miałam dodać wcześniej ten rozdział, ale oczywiście moi rodzice musieli zaskoczyć mnie remontem, o którym nic nie wiedziałam. Prawda jest też taka, że miałam pomysł na rozdział, ale nie miałam siły, żeby się zebrać i napisać. Mam nadzieję, że zostało was jeszcze trochę, bo z tego co słyszałam dużo osób pousuwało blogi ;/
Tak szczerze to wczoraj miałam dodać ten rozdział, ale było strasznie późno a mi się nie chciało sprawdzać moich cudownych błędów, które na pewno popełniłam i musiałam to dziś uczynić.
No to teraz pozostaje mi tylko poprosić was o szczere komentarze, bo w sumie chciałabym wiedzieć ile was tu jeszcze zostało. Doskonale wiecie, że w każdą moją historię wkładam bardzo dużo pracy i miłoby było zobaczyć wasze opinię na temat mojej nowej historii. Także czytajcie, piszcie... pokażcie ile was na prawdę zostało bo to ważne ;) Jak na razie chyba tylko to mnie uszczęśliwi na początku wakacji.

Życzę miłego pierwszego wakacyjnego tygodnia  ♥
Do następnej notki.
Bye, bye...
Nathalia/Pisarka





Obserwatorzy