12 listopada 2013

I żyli (nie do końca) długo i szczęśliwie - Kłopoty w Raju [3]





* 27 października *** niedziela *** 12.24pm *

Patricia całe dwa tygodnie unikała dwóch mężczyzn, którzy wywrócili jej życie do góry nogami. Eddie Miller i Matt Olivier. Dlaczego wszystko tak bardzo się skomplikowało? Obaj chłopcy byli dla niej ważni. Matt był Jej przyjacielem. A Eddie... Mimo wszystko wciąż coś do niego czuła. Nigdy nie była dla chłopaka zbyt miła, ale... Miller i Olivier byli przyjaciółmi. Nawet ona nie uważała, że to by była przesada. Dlaczego więc cały czas myślała o tym pocałunku? 
-Tak? - odezwał się głos w telefonie. Brunetka nie mogła uwierzyć, że to robi. Poczuła, jak jej żołądek zawiązuje się w kokardkę. Z trudem wymusiła z siebie słowa.
-Hej. Możemy się spotkać?

Nie wierzyła że to robi. Od kilku minut brunetka kręciła się przy głównej bramie parku. Z nerwów ledwo chwytała kolejny oddech. Dlaczego to robiła? Mogła po prostu odejść. Nie zwracać na nic uwagi. Po prostu wrócić do domu...
Nagle poczuła czyjąś silną dłoń gładzącą Jej rękę. Ten delikatny ruch wprawił ją w osłupienie. Wstrzymała oddech i poczuła, jak po Jej ciele przechodzą ciarki.
Kiedy ostatni raz się tak czuła ? I dlaczego czuła się tak teraz ?
- Hej mała - usłyszała głos tuż przy swoim uchu. Ciepłe powietrze na Jej szyi wywołało kolejne dreszcze.
Dziewczyna starała się uspokoić i myśleć racjonalnie. Zrobiła niewielki krok w przód. Wzięła głęboki wdech i na sztywnych nogach odwróciła się w kierunku, skąd przed chwilą usłyszała głos.
Przed nią stał jak zawsze uśmiechnięty Matt. Burza brązowych włosów lekko zakrywała jego ciemne oczy. Chłopak jak zawsze się uśmiechał. Patricia nigdy nie wiedziała dlaczego. Choć w tym momencie mogła go bawić reakcja brunetki. 
- Hej - odpowiedziała w końcu.
Dlaczego nie mogła przestać się na niego patrzeć? Przecież jeszcze nigdy nie myślała o nim w taki sposób. Więc dlaczego teraz?
- Chciałaś pogadać? - spytał pokazując rząd białych zębów. Ona jednak nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa. W głowie miała kompletną pustkę. Nie potrafiła złożyć nawet jednego, sensownego zdania.
Brunet spuścił wzrok i lekko się uśmiechnął.
- Nie mogę w to uwierzyć...- powiedział po chwili jakby z pretensją - Ale ze mnie idiota. - dodał podnosząc głowę i robiąc wszystko, żeby tylko nie spojrzeć na skołowaną Patricie. Przeczesał ręką włosy i dziewczyna dostrzegła, jak w jego oczach pojawiają się małe iskierki. To przywróciło Jej zdolność myślenia i mowy.
- Okej - wydusiła z siebie sprawiając, że chłopak znów na nią spojrzał.
Nastąpiła długa, przyciągająca się w nieskończoność cisza. Żadne z nich nie wiedziało, co teraz ? W jednej chwili byli przyjaciółmi, a teraz ? 
W końcu Matt uśmiechnął się i po raz kolejny zanurzyć długie palce w brązowe włosy. Dziewczyna opuściła głowę próbując ukryć uśmiech.

* 28 października *** poniedziałek *** 9.26am *

Patricia szła główną aleją w stronę szkoły. Po raz pierwszy od dawna nie martwiła się tym, kogo spotka po drodze. Czy to możliwe, że w ciągu jednego dnia tak bardzo się zmieniła?
Już z daleka poznała grupkę ludzi a w niej śmiejącego się brunetka. 
Dziewczyna poczuła, jak Jej twarz robi się czerwona. Brzuch znów dał o sobie znać. Jeszcze nigdy się tak nie czuła... nawet, kiedy była z Eddiem. Co się zmieniło? 
Brunetka szybko zetknęła na swój strój. Po pół godzinie stania przed lustrem w końcu ubrała się w czarny t-shirt, który kiedyś dostała od Eddiego, do tego spódniczka i marynarka w tym samym kolorze. Do tego Joy pożyczyła Jej długi, zielony szal, który Patricia zarzuciła na szyję. 
Dziewczyna niepewnie podeszła do grupki śmiejących się znajomych. Nie wiadomo dlaczego nagle przypomniała Jej się szkoła średnia. Dom Anubisa. Sibuna. Była ich ósemka, kontakt utrzymała tylko z dwójką. A byli przecież takimi dobrymi przyjaciółmi. Mieli zawsze być razem... Czy teraz będzie tak samo? Za rok, może dwa zapomną o sobie i Patricia znów będzie sama?
Z rozmyślań wyrwał ją Matt kładąc rękę na Jej biodrze i lekko przesuwając do siebie dziewczynę. 
-Wyglądasz ślicznie mała.- wyszeptał Jej do ucha, co wywołało u Patrici uśmiech.
-Miałeś tak do mnie nie mówić - odpowiedziała, lekko popychając chłopaka.
Patricia była przerażona tym spotkaniem, ale szybko zapomniała o tym wraz z uściski bruneta. Rozmawiali jak zawsze, a jednak było trochę inaczej. Kompletnie nie zwracali uwagi na resztę grupy. Nawet nie zauważyli, kiedy dołączył do nich Eddie.
- Więc? Przyjdziesz dzisiaj? - spytał Matt z uśmiechem i wyraźną nadzieją w oczach.
- Jasne. Może być fajnie.- odpowiedziała Patricia i pocałowała chłopaka. To był ich drugi pocałunek i dla dziewczyny to było coś niezwykłego. Całowała swojego przyjaciela i czuła się z tym na prawdę dobrze. Nie czuła się skrępowana. Nie przejmowała się tym, że ktoś może na nich patrzeć. 
Nagle poczuła czyjąś silną dłoń na swoim ramieniu. Nim dziewczyna zdążyła jakkolwiek zareagować, silna dłoń odciągnęła ją w tył. Między Patricią i Mattem stanął Eddie. Był zwrócony tyłem do dziewczyny, przez co nie widziała twarzy chłopaka. Mogła jednak dostrzec jego napięte ze złości. Brunetka stała tak przez chwilę nie bardzo rozumiejąc, skąd chłopak się tam wziął. Nagle usłyszała głuchy huk uderzenia. Przesunęła się tak, żeby widzieć twarz Eddiego. Obok stał Matt trzymając się za lewe oko. Dziewczyna szybko podskoczyła do niego próbując wszystko zrozumieć. Myśli w jej głowie przewijały się nieubłaganie wolno a wszystko wokół pędziło szybciej niż zwykle. 
Matt. Eddie.Krzyki. 
Nim zdążyła cokolwiek zrobić Matt odsunął się od niej i ruszył w stronę Eddiego. Nim się obejrzała, obaj chłopcy wymierzali sobie kolejne ciosy.
"Oni są przyjaciółmi. Moimi przyjaciółmi" odezwał się głosik w głowie Patrici "To moja wina. To przeze mnie..."
Nie myśląc za wiele wskoczyła między chłopaków, próbując ich od siebie odciągnąć.
-Przestańcie! - krzyczała - Uspokójcie się! Idioci!
I nagle wszystko zwolniło.Poczuła tylko mocne pieczenie na policzku. Przyłożyła do niego dłoń. Z każdą mijającą sekundą robił się coraz cieplejszy i coraz bardziej bolał. Matt i Eddie przestali się bić i obaj przyglądali się brunetce. Ale ona nie zwracała już na to uwagi. Stałe lekko skulona trzymając się za policzek i próbując powstrzymać łzy.
-Mała... - usłyszała niepewny głos swojego chłopaka. Czy aby na pewno jeszcze był jej chłopakiem? Szybko odsunęła od siebie tę myśl.
Wyprostowała się i wciąż trzymając rękę przy policzku pobiegła w stronę mieszkania Joy. Chciała schować się w bezpiecznych czterech ścianach swojego pokoju i nie musieć martwić się o to, czy ktoś zobaczy jak płacze. Ale na tę chwilę musiała być silna. Nie mogła dać łzom spłynąć po piekącym policzku, dopóki była wśród ludzi. Biegła więc najszybciej jak mogła nie zwracając uwagi za krzyki Matta.

* 28 października *** poniedziałek *** 6.14pm *

Patricia szła w stronę drzwi z truskawkowym jogurtem w dłoni i metalową łyżeczką w ustach. Cały dzień spędziła w mieszkaniu. Sama. Joy była w pracy, więc dziewczyna miała cały dom dla siebie. I odpowiadało jej to. Po porannych wydarzeniach nie miała ochoty z nikim rozmawiać, a co dopiero tłumaczyć, co się wydarzyło. Musiała wszystko przemyśleć. 
Na korytarzu, tuz koło drzwi wisiało ogromne lustro z brzegami oklejonymi najróżniejszymi zdjęciami Patrici i Joyu. Brunetka spojrzała w odbicie i głośno westchnęła. Była ubrana w rurki w kolorach moro i białą bluzę z dłuższym rękawem.Włosy związała w koński ogon który zdążył się już trochę zepsuć. Makijaż zmyła już dawno. Kiedy łzy pełne złości w końcu wyschły trzeba było zmyć resztki tuszu z policzków. 
Dziewczyna przyznała, że mimo wszystko nie wygląda najgorzej. Chwyciła za klamkę drzwi i mocno pociągnęła.
Na klatce schodowej stał Matt. Wpatrywał się w czubki swoich butów. Kiedy zauważył, że drzwi się w końcu otworzyły spojrzał na Patricię przepraszającym wzrokiem.
Dziewczyna be słowa odsunęła się od drzwi wpuszczając chłopaka do środka. Brunet stanął na środku korytarza przyglądając się, jak dziewczyna odkłada jogurt i łyżeczkę na komodę, po czym chwycił ją za rękę i lekko przyciągnął do siebie.
Patricia bez namysłu wtuliła się w Matta. Poczuła zapach jakiegoś nieznanego jej perfum i od razu go polubiła. Przez myśl przebiegło jej, że Eddie nigdy by tu nie przyszedł. Nawet, gdyby wciąż byli razem. Szybko jednak o tym zapomniała czując delikatny dotyk ciepłych dłoni bruneta na swoim biodrze. 
Z trudem oderwała się od chłopaka i tego cudownego zapachu. Nie mogła jednak spojrzeć chłopakowi w oczy. Z jednej strony bała się co w nich zobaczy, a z drugiej wstydziła się, że rano, tak po prostu uciekła. 
-Nie odbierałaś. Pisałem i dzwoniłem cały dzień. - usłyszała jego głos. Był z jednej strony taki delikatny, czuły, a z drugiej wydawał się mocny i w pewien sposób groźny.
-Wyłączyłam telefon. - odpowiedziała po chwili namysłu - Nie chciałam z nikim rozmawiać.
Zapadła cisza. Nie wiedziała, czy brunet był zły. Wzrok wciąż miała utkwiony w podłodze.
-Martwiłem się. - przyznał Matt. Patricia nic jednak nie odpowiedziała.
-Czy... - zawahał się i wziął głębszy oddech - Bardzo cię boli? - spytał kładąc dłoń na jej policzku. Zmusił ja tym do podniesienia wzroku i spojrzenia na niego. Od jego wzroku Patrici zrobiło się słabo. Widać było, że na prawdę się martwił. Cały czas. Nawet teraz. Patezył na nią z taką czułością, że poczuła, jak robi się cała czerwona na twarzy.
Przyłożyła rękę do dłoni chłopaka.
-Tylko trochę. - przyznała i znów spuściła wzrok.
-Tak mi przykro... 
-Nie chcę, żeby to się powtórzyło - wypaliła Patricia przerywając chłopakowi. - Ty i Eddie jesteście przyjaciółmi. Nie chcę, żebyście się tak kłócili. Rozumiesz? Nie wiem, dlaczego tak się stało i nie obchodzi mnie to. Jesteście przyjaciółmi, a przyjaciele się tak nie zachowują.- słowa same zaczęły wypływać z jej ust. Nie mogła ich powstrzymać.
Matt, na początku lekko skołowany, zaczął pojmować, o co chodziło Patrici. Zbliżył się do niej i przyciągnął do siebie. Objął dziewczynę ramionami, a sam wtulił się w jej włosy. Brunetka nic już nie powiedziała, a i on powiedział już wszystko.

___________________________________

Hej!
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać...
Niestety, w ostatnim czasie nie miałam czasu, żeby nawet pomyśleć o nomy opowiadaniu, a co dopiero go napisać.
Od razu uprzedzam, że następny w najbliższym czasie również się nie ukaże.

Przyznam, że ten odcinek podoba mi się... nie za bardzo. Chciałam, żeby wyglądał odrobinę inaczej... no i tak końcówka... -_-

A co wy sądzicie? Tylko szczerze...

Do przeczytania! 。◕‿◕。



« Poprzedni Odcinek

Następny Odcinek »
















*`Himari * 12 llistopa 2013 * 15:39 * muzyka *

1 listopada 2013

Stracone marzenia - Intuicja [16] Cz.2 / By Nathalia Pisarka

Odcinek [16] Cz.2:
"Intuicja."


Przyjęcie weselne urządzone z niezwykłym przepychem. Wszyscy goście wystąpili w wieczorowych kreacjach. Ninie nie pozostało nic innego, jak włożyć swoją świeżo co kupioną sukienkę Carli. Dokonała właściwego wyboru. Wyglądała w niej bardzo korzystnie. 

Postanowiła zapomnieć o przykrych incydentach, zignorować zarówno mroczne skojarzenia, które spotkały ją tak nie dawno.

Po wystawionej kolacji rozpoczęto tańce pod gwiazdami.  Nim Nina zdążyła wejść na parkiet, Fabian pochwycił ją w objęciach.

- Zatańczysz? – zapytał z uśmiechem na twarzy.

Ujął ją za rękę, drugą położył sobie na ramieniu, czym zaprowadził ją z powrotem na parkiet. Nina patrzyła ponad jego ramienia na inne pary, lecz kątem oka widziała zaciśnięte usta i zmarszczone brwi.  Szybko jednak przybrał pogodny wyraz twarzy, stosowny do sytuacji.

Nina stąpała sztywno, wyciągnęła przed siebie ręce na całą długość, by zachować jak największy dystans psychiczny i fizyczny. Udawała przed sobą, że nie czuje ciepła jego dłoni w talii i drugiej, której oplótł jej palce. Na próżno. Rozpaczliwie przypomniała sobie pewną sytuację, która miała nieszczęśliwy finał.

Ostatnie wspomnienie sprawiło, że niemal zasłabła. Gdyby Fabian jej nie podtrzymywał, upadłaby na ziemię. Muzyka stopniowo wyciszała wzburzony umysł, łagodziła napięcie, przełamywała wewnętrzny opór. W końcu porwała ją, uniosła, krążyła we krwi, nadała własny rytm krokom i uderzeniom serca.
Fabian bezbłędnie wyczuł zmianę nastroju. Łagodnie przyciągnął ją bliżej, przycisnął jej dłoń do swojej piersi. Nina jeszcze chwileczkę walczyła ze przykrym wspomnieniem. W końcu spojrzała w niebieskie oczy, przepastne jak gwiaździsta noc. I utonęła w ich głębi.

Odwieczne porywające rytmy wymazały z pamięci smutne wspomnienia. Zewnętrzny świat przestał istnieć. Jej ciało i umysł wypełnił prastary, magiczny rytm. Niepomna wzajemnych urazów, płynęła po parkiecie, oczarowana, lekka i beztroska. Z rozchylonymi ustami, z roziskrzonymi źrenicami chłonęła całą sobą dotyk silnych dłoni i spojrzenie ogromnych, przepięknych oczu.

Nagle muzyka przestała grać. Czar prysł. Nina wróciła do rzeczywistości. Oszołomienie niezwykłymi doznaniami trwało jeszcze przez chwilę. Lecz Fabian szybko ściągnął ją na ziemię, dosłownie.

- Chodź obejrzeć fajerwerki.


Pokaz sztucznych ogni urządzono na plaży, by mieszkańcy miasta również obejrzeli spektakl. Nina z zachwytem obserwowała, jak kule fontanny i kaskady różnobarwnych gwiazdeczek rozświetlają niebo.  Obie ręce Fabiana spoczywały na jej talii.

Gdy po ostatnim wybuchu zgasły na niebie ostatnie kolorowe iskry, Nina nawet nie spostrzegła kiedy Fabiana już nie było w jej pobliżu. Początkowo myślała, że poszedł się czegoś napić, ale intuicja podpowiadała jej inaczej.

Skierowała się w aleje, która znajdowała się naprzeciwko niej. Kiedy doszła do jej końca, spostrzegła Fabiana, stojącego z dwójką facetów. Gdy mężczyźni odeszli, Nina zorientowała się, że chłopak ją zauważył.

W przyciemnionym świetle nocnego wieczoru chłopak nie potrafił odczytać żadnych uczuć z jej twarzy, lecz przysiągł, że przeżywa również silne emocje, jak on.

Obydwoje zaglądali sobie głęboko w oczy, jakby czegoś szukali. To jego spojrzenie, było inne niż te wszystkie dotychczasowe, które wstrząsnęło nią do głębi. Z wrażenia zaparło jej oddech.

Nina gwałtownie obróciła się i poszła w drugi koniec alejki.  Chłopak podążył za nią. Zdążył ją dogonić i zatrzymać. Zmierzył ją tylko wzrokiem od stóp do głów.

- Z kim rozmawiałeś? – rzekła po chwili.

- Jacyś mężczyźni pytali się o drogę – rzekł, a po chwili dodał – Gdyż zgubili się.

Nina nie wiedziała, co powiedzieć. Napięcie rosło z każdą chwilą. Cisza aż dzwoniła w uszach. Fabian jeszcze długo na nią patrzył w milczeniu, zanim odwrócił wzrok i bez słowa odszedł w inną stronę. 

Amerykanka nieprędko odzyskała zdolność ruchu. Zamiast złości ogarnęło ją uczucie nie do opisania. Teraz była już całkiem pewna, że kłamie.  Tylko nie mogła zrozumieć dlaczego.
_____________________________________


Oto przed wami obiecany rozdział! Przepraszam was z całego serca, że przez tak długo nic nie dodawałam, ale szkoła daje popalić. A to jakiś sprawdzian, klasówka czy nawet odpowiedź ustna. Postaram się to jakoś zmienić. I jak wrażenia?
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Ogólnie z tego rozdziału jestem zadowolona ;3 Nie sądziłam, że ten blog będzie istnieć aż do teraz. Dziękuję wam za to, że czytacie moje rozdziały ;* Jesteście koosiaaani *.* Ale to przede wszystkim dzięki wam, nadal ten blog istnieje ^^ Hehehehe ;D Dziękuję także  za poprzednie komentarze pod postem.  Było ich dużooo ;P Mam nadzieję, że pod tym również będzie sporo. Ci co prowadzą bloga, wiedzą, że komentarze podnoszą na duchu ;) Rozdział pojawi się za niedługo.. A na razie...

Next za 20 komentarzy! *.*
To pomoże mi w motywacji do napisania kolejnej części ~_*
To do następnej notki.
Buziaczki ;d

Nathalia/ Pisarka (Patrycja) ;3



Obserwatorzy