* 31 grudnia *** sobota *** 6.14pm *
Zmiany. Nasze życie jest ich pełne. Jedna zmiana jest powodem drugiej. Dlaczego więc, ludzie na siłę starają się nie zmieniać nic w swoim życiu ? Może się boją ?
Patricia stała przed dużym lustrem w łazience i szykowała się na imprezę. Nie miała na nią nawet najmniejszej ochoty. Mimo to Matt zdołał ją namówić.
Spojrzała na swój strój. Miała na sobie czarną, gładką spódnicę i ciemno niebieską bluzkę z długim rękawem, odsłaniającą kawałek brzucha. Na szyi zapięła złoty wisiorek w kształcie żołnierzyka. Długie włosy pozostawiła rozpuszczone, ale na nadgarstek zaciągnęła czarną gumkę.
Nie mogła się zdecydować co do makijażu, więc postawiła na standardowe czarne kreski i czerwoną szminkę.
- Już wychodzisz ? - spytała Joy stojąca w drzwiach. Jak długo tam stała ?
Patricia wzruszyła tylko ramionami. Chciała zostać ze swoją przyjaciółką i oglądać głupie filmy.
- Choć ze mną.- powiedziała w końcu. Joy pokręciła głową na znak protestu.
- Nie zostałam zaproszona.- odparła z udawanym smutkiem. Może gdyby Patricia nie była w tak złym humorze, zaśmiałaby się słysząc tę odpowiedź.
-Będziesz moją osobą towarzyszącą - zaproponowała unosząc jedną brew. W myślach błagała Joy, by się zgodziła, jednak twarz wciąż miała kamienną.
Dziewczyna wzruszyła obojętnie ramionami, ale jej uśmiech wskazywał, że cieszy się ze zmiany planów.
- A co z Mattem ?
- Myślę, że jakoś to przeboleje - odparła brunetka z uśmiechem i wyszła z pokoju dając Joy wolną łazienkę.
* 31 grudnia *** sobota *** 6.52 pm *
Patricia siedziała na miękkim łóżku w swoim pokoju. W palcach obracała srebrną bransoletkę z napisem "Na zawsze".
Dlaczego tak źle się czuła? Nie zrobiła przecież nic złego. Dlaczego więc los tak ją karał?
Zamknęła oczy i wróciła pamięcią do dnia świąt.
* 24 grudnia *** czwartek *** 10.22 pm *
Patricia wracała właśnie od swoich rodziców z torbami pełnymi prezentów. Trochę się zasiedziała, ale lubiła spędzać święta z matką i jej nowym mężem. "Są na prawdę szczęśliwi. " myślała sobie.
Ulice były pełne kolorowych lampek i jemioły. Jeszcze kilka godzin temu po ulicach chodziły zakochane pary, lub rodziny z dziećmi. Wszyscy zdawali się być szczęśliwi. Żadne z nich niczym się nie przejmowało. Teraz była sama. Szła pustą ulicą i wcale nie była zadowolona. Nawet świąteczne dekoracje nie poprawiały jej humoru.
Po kilku minutach dotarła do mieszkania Matta. Zapukała do drewnianych dni i czekała przestępując z nogi na nogę. W końcu usłyszała szczęk zamka i drzwi się otworzyły wpuszczając ją do środka. W progu brunet złożył na jej policzku delikatny pocałunek. Natychmiast zapomniała o całym tym mrozie na zewnątrz. Uśmiechnęła się i przeszła do salonu, gdzie siedzieli członkowie zespołu Matta i kilka dziewczyn ze szkoły, z którymi zaznajomiła się Patricia. Sami najbliżsi przyjaciele.
Po plecach Patrici przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Ostatnie tak liczne święta spędziła z Sibuną...
Uśmiechnęła się do wszystkich i zaczęła rozpinać swój płaszcz.
Była ubrana w czerwoną, świąteczną sukienkę, którą kazała założyć jej mama. Nie miała kiedy się przebrać, więc musiała w niej przyjść. Do tego cienkie, białe rajstopy i czarne botki na koturnie.
- Śliczna sukienka - powiedziała jedna z dziewczyn. Patricia nie wiedziała która a i tak nie pamiętała ich imion.
- Dostałam ją od matki, więc jeżeli któreś z was powie na jej temat chociażby najmniejszy komentarz, zabiję. - uprzedziła kierując tę groźbę głównie do chłopaków.
Zdjęła płaszcz odsłaniając dużą, czerwoną kokardę na plecach. Kilku z członków zespołu już otworzyło buzię, by coś powiedzieć, ale jedno groźne spojrzenie brunetki, wybiło im ten pomysł z głowy.
Nagle poczuła czyjeś ramiona wokół swoich ramion. Poczuła się w nich bezpiecznie i miała ochotę stać tak w nieskończoność.
-Wyglądasz ślicznie dzwoneczku - usłyszała tuż przy swoim uchu. Uśmiechnęła się i poczuła, że zaczyna się czerwienić. "Dlaczego on tak na mnie działa?" Spytała samą siebie, ale nie uzyskała odpowiedzi. Może to właśnie był jego czar? Jednym słowem potrafił wprawić ją w przyjemne zakłopotanie. I właśnie to sprawiało, że tak dobrze się przy nim czuła.
Wciąż będąc w objęciach chłopaka przyjrzała się pokojowi w którym stali. Dwie potrójne kanapy razem z fotelami stały w rogu ustępując miejsca wielkiemu stołowi z dziesięcioma krzesłami. Stół był pełen najróżniejszych potraw.
- Kto gotował? - spytała wskazując na stół. Nie sądziła, że brunet urządzi prawdziwą Wigilię, ale ważniejsze było, czy wszyscy wyjdą z mieszkania żywi.
Matt uśmiechnął się uwolnił ją z uścisku.
- Każdy coś przyniósł od swoich rodzin - uspokoił ją - Nie martw się, nie gotowałem.
Wzruszyła ramionami i spojrzała chłopakowi w oczy.
- Ta na wpół spalona jajecznica na prawdę mi smakowała - oznajmiła - surowe spaghetti również - dodała z uśmiechem.
Brunet przewrócił oczami, ale po chwili uśmiechnął się i objął ją ramieniem kierując się do reszty zebranych.
-Możemy już jeść? - spytał jeden z chłopaków.
-Nie ma jeszcze Eddiego - oznajmił Matt zerkając na zegarek - Ktoś do niego dzwonił?
Na samo wspomnienie imienia blondyna Patrici zrobiło się nieprzyjemnie. On i Matt już jakiś czas temu się pogodzili, ale ona wciąż była na niego zła i nie czuła się dobrze w jego towarzystwie. Nauczyła się jednak ukrywać swoją niechęć do niego. Był częścią zespołu i widywała go częściej niż przed zerwaniem.
Wszyscy w pokoju zaczęli się niecierpliwić. Jak widać tylko ona nie była głodna. Zadzwonił dzwonek do drzwi i wszyscy natychmiast zaczęli kierować się do stołu. Tylko Matt poszedł otworzyć nowo przybyłemu drzwi.
* 24 grudnia *** czwartek *** 11.47pm *
Cały wieczór był dość spokojny. Żadnych większych kłótni. Nareszcie nadszedł moment, kiedy podzielą się opłatkiem, rozdadzą sobie prezenty i każdy pójdzie w swoją drogę.
Wszyscy wstali od stołu. Dopiero po chwili Patricia zdała sobie sprawę że tuż obok niej stoi Eddie.
- Ładna sukienka - odezwał się blondyn. Brunetka podziękowała, ale zamierzała się wdawać w jakąkolwiek dyskusję. Cały wieczór zręcznie go unikała i nie chciała, żeby teraz wszystko popsuł.
- Chętnie zobaczyłbym cię bez niej - dodał przyciszonym głosem. Brunetka czuła, jak jej twarz robi się powoli czerwona. Wzięła kilka głębszych wdechów i uspokoiła się.
- Wypiłeś za dużo likieru - oznajmiła - Jestem z Mattem, twoim przyjacielem, i jestem zadowolona. Nie popsujesz tego.
Chłopak zamilkł na chwilę, po czym odwrócił się w jej stronę z opłatkiem w ręku.
- W takim razie mój prezent otwórz, kiedy będziesz już sama.
Wyciągnął do niej opłatek i wyszczerzył zęby
- Szczęścia.
Co to wszystko miało znaczyć? Patricia była skołowana. Cały czas zastanawiała się tylko nad prezentem Eddiego. Co takiego mógł jej dać, czego nie powinna pokazywać innym? A co, gdyby to zrobiła? Gdyby otworzyła prezent? To by zepsuło coś pomiędzy nią, a Mattem? Albo między nim a Mattem?
Nie chciała o tym myśleć. Ale nie mogła przestać. Małe, pudełeczko owinięte kolorowym papierem przyciągało ją swoją niewypowiedzianą groźbą. Co może się stać?
* 31 grudnia *** sobota *** 6.55 pm *
-Wszystko w porządku? - spytała Joy. Patricia nawet nie zauważyła kiedy dziewczyna weszła do pokoju.
Przyjrzała się strojowi przyjaciółki. Białą koszulkę wciągnęła w krótkie, czarne spodenki z podwyższonym stanem. Na wierzch zarzuciła długi, szary sweter. Włosy wolno opadały na jej ramiona. Wciąż były w niektórych miejscach wilgotne. Na nogach, poza rajstopami w odcieniu jej skóry, miała szare skarpetki i trochę ciemniejsze buty na platformach.
-Ale się wystroiłaś - uśmiechnęła się Patricia ignorując poprzednie pytanie przyjaciółki.
Joy wzruszyła tylko ramionami i wyszła z pokoju. Po chwili dało się usłyszeć jej krzyk.
- Matt już przyjechał!
Patricia westchnęła głośno i wstała z łóżka. Po raz ostatni zerknęła w lustro poprawiając włosy i wygładzając spódniczkę. Zerknęła na swój prawy nadgarstek. Na bransoletkę. Dlaczego czuła się z nią tak źle? Powinna ją zdjąć. Teraz. Nie mogła się jednak do tego zmusić. Dlaczego?
Wyszła z pokoju i skierowała się do głównych drzwi mieszkania. Joy stała już z kurtką i czekała na nią.
-No pośpiesz się... - poganiała ją, przez co Patrici chciało się tylko śmiać.
Jadąc na imprezę w samochodzie panowała cisza. Chyba nikt nie miał na nią ochoty.
-Wszystko okej? - szepnął do niej Matt i położył jedną rękę na jej kolanie. Co chwila zerkał w jej stronie próbując skupić się na drodze. Patricie trochę przerażał fakt, że jedno dłuższe spojrzenie, może spowodować wypadek na drodze.
Uśmiechnęła się do chłopaka i chwyciła jego rękę splatając razem ich palce.
Brunet podniósł rękę i lekko pocałował wierzch jej dłoni. Od tego gestu zrobiło jej się nagle ciepło. Była mu bardzo wdzięczna, że nie pytał o nic więcej.
Zaraz jednak wdzięczność ustąpiła miejsca poczuciu winy. Nie zdjęła tej przeklętej bransoletki i przez to czuła się, jakby go zdradziła.
Zamknęła oczy próbując wytłumaczyć sobie, że nic złego nie robi. I znów wróciła myślami do tamtego dnia...
* 25 grudnia *** piątek *** 00:17am *
Wszyscy goście wyszli już, udając się do swoich domów. Została tylko Patricia. Chciała pomóc Mattowi sprzątać i zostać choć na chwile z nim sama. Jak na razie mało mieli takich okazji.
Wzięła do ręki miskę, w której wcześniej były słodkie ziemniaki. Od razu jednak podszedł do niej brunet i postawił naczynie z powrotem na stole.
- Nie musisz tu sprzątać - powiedział z rozbawieniem.
- Po to tu zostałam. - oznajmiła Patricia i uśmiechnęła się do chłopaka. Matt przyciągną ją do siebie i zamknął w uścisku. Znów poczuła się bezpieczna i ogarnęła ją nagła fala zmęczenia. Oparła głowę na ramieniu chłopaka. Znów ten zapach. Wciąż nie wiedziała, jakich perfum używa Matt, ale uzależniła się od nich. A może od niego? Od jego uścisków, od jego miłości?
Poczuła, że chłopak powoli się porusza, aż w końcu usiadł na jednym z foteli, a ją posadził na swoich kolanach. Wciąż była uczepiona jego koszuli, a on wciąż ją obejmował. Mogła teraz odpłynąć i zanurzyć się w spokojnym, cichym śnie.
Przesunęła się trochę i uniosła głowę by spojrzeć na Matta. Reagując na jej nagły ruch, on również na nią spojrzał. W jego oczach widać było zmęczenie i radość, on również był bliski zaśnięcia. Brunetka położyła jedną dłoń na policzku chłopaka zmuszając go tym, by się trochę przysunął, i musnęła jego usta swoimi wargami. Poczuła, jak jego mięśnie lekko się napinają, a on bierze głębszy wdech. Uśmiechnęła się zauważając, że opuściła go senność, a na jego twarzy pojawia się uśmiech.
Znów zbliżyła swoje usta do jego. "To zabawne" pomyślała. Całowali się już tyle razy i za każdym razem, było to dla niej jak pierwszy pocałunek w życiu.
Wstała z kolan chłopaka i wzięła go za rękę, dając mu znak, że również ma się podnieść. Idąc tyłem prowadziła go przez korytarz, aż do sypialni chłopaka. Przed drzwiami Matt zatrzymał się i spojrzał na Patricię opiekuńczym wzrokiem. Dziewczyna zbliżyła się do niego i złączyła ich usta. Po chwili wahania chłopak oddał pocałunek. Brunetka czuła dreszcze na całym ciele. Nigdy wcześniej nie myślała, że mogłaby zrobić to z Mattem. Nigdy nie myślała o nim w taki sposób. Całowali się, ale nic więcej. A jednak chciała to zrobić.
Matt nagle odsunął ją od siebie. Łapczywie łapiąc oddech wpatrywał się w podłogę.
- Nie musisz tego robić - powiedział po chwili. Patricia nie wiedziała co robić. O co mu chodziło? Jasne, że nie musi. Dlaczego sądzi, że nie robi tego wszystkiego, bo chce?
Brunetka wzięła rękę chłopaka i mocno ją ścisnęła. To zmusiło go, by znów na nią spojrzał. W jego oczach zauważyła zaciekawienie ... i coś jeszcze. Coś, czego nie mogła odczytać. Przyciągnęła go do siebie i znów pocałowała. Chwyciła jego drugą rękę i pociągnęła za sobą. Cofała się, nim nie natrafiła na ścianę. Chłopak pochylił się nad nią i pocałował. Bez namysłu oddała pocałunek. Jedną rękę chłopaka położyła na swoim biodrze. Zaraz ją objął j przyciągnął bliżej siebie. Uwolniła z uścisku drugą dłoń i zatopiła palce w gęstych włosach Matta.
Przestała się czymkolwiek przejmować. Byli tylko oni. Razem. Uśmiechnęła się na tę myśl.
Z miłym zaskoczeniem przekonała się, że brunet zamiast jej ust, zaczął całować szyje. Małe, lekkie, ciepłe pocałunki. Sprawiały jej tyle przyjemności. Trochę ją łaskotały, przez co nie mogła przestać się uśmiechać.
Matt spał w swoim łóżku. "Wygląda tak słodko..." myślała Patricia leżąc na boku i bawiąc się jego włosami. Mogłaby tak leżeć godzinami. Zresztą, nie spieszyło jej się z powrotem do domu. To łączyło się z wyjściem z mieszkania. Na zewnątrz. Na śnieg. Wolała zostać tutaj. W ciepłym łóżku, w objęciach Matta.
Spojrzała na zegar na ścianie. Wskazywał pierwszą w nocy. Do świtu jeszcze daleko. Mogła się cieszyć ciepłem tego pomieszczenia.
Westchnęła głośno i wygramoliła się z ciepłej pościeli. Zarzuciła na siebie ciemnogranatową koszulę Matta, a z jednej z szuflad wyciągnęła parę bokserek bruneta. "Ciekawe, czy miałby coś przeciwko?" pomyślała wychodząc z pokoju.
W holu minęła swoją torebkę. Wyjęła z niej małe, podłużne pudełeczko zawinięte czerwono-zielonym papierem i przyozdobione kokardką. Przez chwilę wahała się, czy nie odłożyć go z powrotem, ale w końcu ruszyła dalej korytarzem do łazienki.
Drzwi zamknęła na zamek i usiadła na brzegu wanny. Przez chwilę wpatrywała się w prezent.
"otwórz mój prezent, kiedy będziesz już sama" słyszała głos Eddiego.
Wzięła głęboki wdech i rozdarła papier rzucając strzępki na podłogę. Trzymała w rękach podłużne, granatowe pudełeczko. Obróciła je kilka razy w dłoni i otworzyła. Na białym materiale leżała srebrna bransoletka. Dwa delikatne łańcuszki łączyła lekko zgięta w łuk blaszka. Dziewczyna dotknęła jej opuszkami palców i wyczuła niewielkie wgłębienia w miejscu, gdzie myślała, że blaszka jest idealnie gładka. Wyjęła bransoletkę z pudełeczka i przekręciła, by dostrzec napis. "Na zawsze".
Patricia nie mogła w to uwierzyć. Podczas wakacji pokazała podobną bransoletkę Eddiemu. Na wystawie sklepu jubilerskiego wyglądała tak pięknie. "Pamiętał to?" nie dowierzała brunetka. Czuła jak oczy zaczynają ją piec pod naciskiem łez.
"Co za palant!" myślała. Chciała zacząć krzyczeć, ale bała się obudzić Matta. Zamiast tego, z całej siły cisnęła pudełkiem po bransoletce w stronę drzwi. Odbiło się od nich robiąc lekki hałas. Patricia schowała twarz w dłoniach. Była zbyt zła by myśleć. Była zbyt zła, by robić cokolwiek.
Z jednej strony chciała, by Matt ją teraz objął, pocałował w głowę i czekał, aż sama się uspokoi. Chciała znów poczuć jego zapach. Ale z drugiej strony, wolała, żeby nie dowiedział się o tym prezencie.
Zadrżała na myśl, co Matt mógłby zrobić.
* 31 grudnia *** sobota *** 10.29pm *
Impreza noworoczna została zorganizowana w wielkim domu rodziców jednego z członków zespołu. Tak przynajmniej zrozumiała Patricia z tłumaczeń Matta.
Nie była pewna, czy to miejsce można było nazwać domem. Czuła się jak w jakimś muzeum. Same marmurowe powierzchnie i wielkie tarasy.
Ludzi było zdecydowanie za dużo. Nie czuła się dobrze w tak licznym tłumie.
- Jeśli chcesz, możemy stąd wyjść. - oznajmił Matt rozglądając się po sali. Był zbyt miły. Ciągle myślał tylko o tym, co ona myśli. A może to z nią jest coś nie tak? Może właśnie tak wygląda zdrowy związek? Kiedy jedna strona martwi się o drugą?
- Nie. Zostańmy. Ale nie puszczaj mnie, bo w tym tłumie już raczej mnie nie znajdziesz. - odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko do chłopaka. Ten chwycił ją za rękę i poprowadził przez tłum aż do jednej z werand. O dziwo, prawie nie było tam ludzi. Pomimo mrozu, było tam o wiele przyjemniej niż w dusznych pomieszczeniach wewnątrz.
-Teraz się nie zgubisz. - uśmiechnął się brunet i nachylił do pocałowania Patrici.
Brunetka miała coraz większe wyrzuty sumienia, że w ogóle zatrzymała prezent od Eddiego. Powinna była oddać chłopakowi bransoletkę. Albo schować ją gdzieś pomiędzy kartonami po butach. Albo zakopać. Wrzucić do rzeki. Cokolwiek. Tylko jej nie zakładać.
Odsunęła się od chłopaka i bezmyślnie zaczęła wpatrywać się w czubki swoich butów. Nie mogła na niego spojrzeć. Był taki cudowny, a ona...
- Co jest? - usłyszała jego głos i poczuła, jak splata razem ich dłonie. Zachciało jej się płakać. Nie miała pojęcia dlaczego.
Pokręciła głowa odganiając od siebie łzy i wszystkie złe myśli.
- Jestem okropną dziewczyną. - wyszeptała w końcu. Podniosła głowę, ale bardzo starała się nie patrzeć na chłopaka. Nagle uświadomiła sobie, że wciąż obraca na nadgarstku srebrną bransoletkę.
-Dlaczego tak mówisz?
- Dostałam tę bransoletkę od Eddiego. Ale źle się z tym czuję. Mimo to nie mogłam się powstrzymać przed założeniem jej. - powiedziała cicho.
Matt patrzył na Patricię nie wiedząc co robić. Nie miał pojęcia o czym mówi. Nie chciał jednak, by płakała. Objął ją ramieniem i przycisnął do siebie.
- To nic takiego. Tylko prezent. To nic takiego. - szepnął Patrici do ucha.
Dziewczynę przeszedł dreszcz czując jego oddech na swojej szyi. Przycisnęła się mocniej do piersi chłopaka i zamknęła oczy pogrążając się w jego słodkim zapachu. "Jest zbyt dobry..."
Nagle do jej uszu doszedł dźwięk kroków i ciche odchrząknięcie. Oderwała się od bruneta i spojrzała na dwie postacie, które bacznie się im przyglądały.
- Możemy przeszkodzić? - spytał Eddie z głupawym uśmiechem. Patricia przyjrzała się jego towarzyszce. "Nie jest jej zimno?" pomyślała Patricia i sama zadrżała.
Wysoka, chuda dziewczyna była na prawdę śliczna i wydawała się dziwnie znajoma. Ciemno karmelowa cera świetnie komponowała się z burzą poskręcanych w spiralki, ciemnobrązowych włosów. Miała przyjazny uśmiech i co zaskoczyło Patricię, wcale nie ściskała kurczowo ramienia Millera. Stała obok niego wyprostowana, a on przyciągał ją do siebie ręką położoną na jej biodrze. Dziewczyna była ubrana elegancko, choć niezbyt wymyślnie. Ciemnoniebieskie dżinsy i czarna bluzeczka odsłaniająca brzuch i ramiona.
- Hej Eddie. Fajnie że jesteś. - odezwał się Matt witając się z przyjacielem.
- Też się cieszę. - odpowiedział blondyn i zerknął na ciemnoskórą dziewczynę. - Chciałem wam przedstawić Karę. - dodał zerkając na Patricię. Zgadła, że czaka na jej reakcję. Brunetka uśmiechnęła się i podała rękę Karze.
- Cześć, jestem Patricia.
- Cześć. - odpowiedziała z uśmiechem ciemnoskóra. Po jej akcencie Patricia zgadywała, że nie jest Angielką.
- Jesteś Amerykanką?
- Tak. - uśmiechnęła się tamta - Choć uczyłam się tutaj, w Anglii. Przepraszam, że o to pytam, ale... wydajesz mi się znajoma. Nie spotkałyśmy się już?
Patricia wzruszyła ramionami.
- Raczej bym zapamiętała. - Czuła na sobie wzrok obydwu chłopaków. W milczeniu przyglądali się ich rozmowie.
- Pewnie masz racje.
Patricia uśmiechnęła się do dziewczyny i zerknęła na swojego chłopaka.
- Chyba powinniśmy już iść.
Chłopak przytaknął głową, ale wzrok miał nieobecny. Brunetka przewróciła oczami i zwróciła się do Eddiego.
- Do zobaczenia później - powiedziała najmilej jak umiała, po czym wyminęła parę ciągnąc za sobą Matta. Po chwili przystanęła i odwróciła się z powrotem w stronę blondyna.
-A! I Eddie, nie dawaj mi więcej prezentów.
Ruszyła w stronę sali pełnej bawiących się gości, a w myślach miała tylko jedno zdanie "Muszę się napić..."
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
________________________________________
Dziś bez gifów i żadnych udziwnień... poza zdjęciami. No cóż... nie chce mi się walczyć z bloggerem.
Jak wam się spodobało?
Jak dla mnie, wyszło trochę dziwnie. Wszystko jest takie poplątane i ... sama nie wiem.
Piszcie co wy myślicie.
Stwierdziłam, że podzielę całe opowiadanie na trzy części.
To była pierwsza.
Nie sądzę, żeby kolejne były dłuższe... Choć ze mną to nigdy nic nie wiadomo...
Wiem natomiast, że na następną część, trochę poczekacie ~.*
Wiem natomiast, że na następną część, trochę poczekacie ~.*
Do przeczytania! 。◕‿◕。
« Poprzedni Odcinek |
Następny Odcinek » |
* `Himari * 25 listopada 2013 * 21:05 * muzyka *
ooo Jezu a miałam iść spać :D rozdział genialny - jak zawsze oczywiście , a ta bransoletka to w ogóle mnie rozjebała . Uwielbiam , ubóstwiam tę ( czy tą nie ważne ) historię , Chociaż .. mam jednak nadzieje , że zakończenie będzie ( najlepiej żeby nie za szybko ) dobre :D
OdpowiedzUsuńJa tam nie mam nic to Matta ,jest super ,jednak czytają to wciąż gdzieś mam tą nadzieję ,że pojawi się peddie <33 ,jednak tak jest ciekawiej ,bo nie wiadomo co Patricia wybierze ,na razie jest zakochana w Mattcie ,ale wygląda tak jakby wciąż żywiła jakieś uczucie do Edzia ,zobaczymy co dalej! Czekam na następny i mam nadzieję ,że szybko dodasz! ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję ^^
UsuńNie wiem, czy tak szybko się pojawi patrząc na ilość osób które to czytają...
No dobra robota! Przepraszam, że tak późno komentuję, ale siostra nie dała wejść -.- Ale to się nie liczy! Ważne, iż w końcu przeczytałam!^.^ I jestem zachwycona. Genialne stylizacje. Oby następnym razem również było długie opowiadanie ;3
OdpowiedzUsuńWreszcie mogę skomentować, mam nadzieję, że wybaczysz mi, że nie uczyniłam tego wczoraj :) Zmęczenie mi nie pozwalało i lenistwo też xD Opowiadanie super, wciąga. Mam ochotę na więcej i liczę, że Patricia, może nie od razu,ale odkryje, że tak na prawdę jest zakochana w Edziu <3 Też chcę taką bransoletkę =) Skąd ty znajdujesz takie stylizacje co o.O Całość boska :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa... :)
UsuńSkąd mam stylizacje nie zdradzę, ale z okazji 2 rocznicy mojego bloga ( która wypada za 3 dni) podzielę się kilkoma...
Może za jakiś czas zdradzę moją tajemnicą :P
Wspaniałe :D
OdpowiedzUsuń