* 20 września *** sobota *** 04:56PM *
- Daj. Pomogę Ci – zaproponował Matt chwytając walizkę Patrici.
Byli już w mieszkaniu. W jego mieszkaniu. Rudowłosa z jednej strony była tym przerażona, a z drugiej czuła się niesamowicie szczęśliwa. Bała się zamieszkać z chłopakiem, bo pamiętała, jak skończył się jej ostatni związek. Ale kochała Matta i bardzo chciała być przy nim. Sprawiał, że czuła się bezpieczna. No i wciąż rozpamiętywała to, co usłyszała w szpitalu. Starała się zdecydować, jak powinna zareagować na te słowa. Jeszcze o tym nie rozmawiali, ale ona bardzo nie chciała zranić chłopaka mówiąc coś głupiego.
- Sama dam sobie radę – odpowiedziała z uśmiechem i mocniej ścisnęła rączkę bagażu.
- Nie chcę, żebyś się przemęczała. Lekarz sam powiedział...
- Czuję się już dobrze – przerwała brunetowi już trochę bardziej zirytowanym tonem. Męczyło ją, że wszyscy obchodzą się z nią jak z jajkiem. Nie lubiła tego. Nigdy. - Więc daj mi zanieść tą cholerną walizkę do pokoju.
Nie chciała tego mówić. Nie chciała być tak wredna. Była Mattowi ogromnie wdzięczna za jego pomoc. Za troskliwość. Za to, że przy niej był. Ale była zbyt zmęczona, by zastanawiać się nad tym, co mówi. Miesiąc spędzony w szpitalu na najróżniejszych badaniach był bardziej męczący, niż rok spędzony na nauce. A przynajmniej tak jej się wydawało w tamtej chwili.
Z wdzięcznością przekonała się, że brunet bez słowa ustąpił jej drogi. Była zła na siebie, ale ruszyła dalej, ciągnąc za sobą walizkę pełną ubrań.
Przystanęła w salonie. Nie wiedziała co robić. Od teraz miała tu mieszkać. Kochała to mieszkanie całą sobą, bo było tak przesiąknięte nim. Każdy mebel, każde zdjęcie na ścianie, każda plama na dywanie krzyczała imię Oliviera.
Po chwili na biodrach poczuła ciepłe dłonie Matta. Objął ją, a swoją brodę ułożył na czubku jej głowy, jak to miał w zwyczaju. Dopiero teraz Patricia uświadomiła sobie, jak bardzo brakowało jej tego w szpitalu. Brakowało jej dotyku chłopaka. Jego zapachu.
- Tęskniłam za tobą – usłyszała swój cichy głos. Nie była pewna, czy chłopak to usłyszał, bo przez chwilę stał nieruchomo w kompletnej ciszy.
Po kilku minutach, które zdawały się być wiecznością, Matt złożył delikatny pocałunek na ramieniu dziewczyny.
- Przecież nigdzie się nie ruszyłem. To ty prawie uciekłaś.
Nie wiedziała co ma odpowiedzieć. W jego głosie było tyle bólu... Coś w jej umyśle podpowiadało jej, że chłopak ma rację. I tym razem, to ona powinna zaopiekować się nim. Pomóc mu się pozbierać. W końcu przez te wszystkie dni nie opuszczał jej nawet na chwilę. Zawsze mogła na niego liczyć. Na jego czułość.
Odwróciła się do niego i spojrzała w jego czekoladowe oczy. Wydawały się być bez życia. Zmęczone ciągłym smutkiem. Musiała coś z tym zrobić.
Chwyciła rękę chłopaka i pociągnęła go w stronę jego sypialni. Brunet nie protestował, ale też nie wykazywał najmniejszego zainteresowania tym, co się wokół niego dzieje.
Łóżko Matta było jak zwykle niezaścielane. Jakby jeszcze przed chwilą wybiegł z niego śpiesząc się na jakiś wykład. „Mamy szczęście, że wciąż są wakacje” pomyślała Patricia i przypomniała sobie, jak razem z Mattem leżeli w łóżku hotelowym, w środku nocy, wtuleni w siebie... Jak bezpiecznie się wtedy czuła...
Usiadła na zmiętej pościeli wciąż trzymając bruneta za ręce. Chłopak jakby nagle zrozumiał gdzie się znajduje, spróbował uśmiechnąć się do Patrici, ale wyszedł z tego tylko jakiś niezrozumiały grymas.
Brunetka przyciągnęła chłopaka bliżej, zmuszając go, by trochę się schylił. Niewiele myśląc, chłopak złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Ale nie był on taki sam, jak za pierwszym razem, kiedy Patricia była świeżo po zerwaniu, a on nie był pewny, czy słusznie postępuje. Ten pocałunek nie był tak spontaniczny. Był bardziej niepewny. Jakby Matt nie był pewien, czy tego chce.
Patricia jednak tak łatwo się nie poddawała. Uwolniła ręce bruneta z uścisku i położyła je na łóżku po obu stronach swoich bioder. Tak, że chłopak musiał stać nad nią pochylony. Ujęła jego twarz w ręce i powoli składała na jego ustać coraz bardziej zapalczywe pocałunki. Dopiero po dłuższej chwili Matt zamknął oczy i odwzajemnił jeden pocałunek. A potem kolejny i kolejny. Patricia uśmiechnęła się do siebie widząc, że w końcu udało jej się uzyskać zamierzony efekt. Powoli położyła się na łóżku pozwalając, by Matt obdarowywał ją kolejnymi pocałunkami.
Po chwili Patricia lekko odepchnęła od siebie chłopaka, a ten obrócił się padając na łóżko. Brunetka ułożyła się przy nim na brzuchu i złożyła delikatny pocałunek na jego wargach. Jego skóra była taka ciepła... Przyciągał ją do siebie po prostu będąc sobą. Czy w ogóle zdawał sobie z tego sprawę?
- Matt... - wyszeptała przeczesując palcami jego włosy. Brunet spojrzał na nią nic nie rozumiejącym spojrzeniem i lekko zmarszczył brwi. - Powinieneś trochę odpocząć.
Już chciał coś powiedzieć, ale Patricia znów go pocałowała.
- Chcę, żebyś się ze mną położył. A kiedy się obudzę, żebyś wciąż tu był.
- Zostanę z tobą – odpowiedział zaspanym głosem.
- Choć raz pozwól, żebym to ja zaopiekowała się tobą – poprosiła Patricia, ale nie potrzebowała pozwolenia. Przesunęła się na łóżku i położyła głowę na jednej z poduszek. Po chwili Matt zrobił to samo, a ona mgła wtulić się w jego klatkę piersiową. Głęboko wierzyła, że jemu to też pomaga. Że on też chce być jak najbliżej niej. Że potrzebuje jej tak, jak ona jego. Chciała, żeby tak było.
* 21 września *** niedziela *** 11:30AM *
Patricię obudził budzik stojący na szafce nocnej obok łóżka. Wyłączyła go jednym ruchem ręki i z powrotem zagrzebała się w ciepłej kołdrze. Przez okno wpadało słońce rzucając jasną plamę na większą część łóżka. Brunetka czuła, że pościel ogrzewa się coraz bardziej z każdą minutą, jednak wciąż czuła przejmujący chłód. Co było nie tak?
Podniosła się na łokciach i rozejrzała po pokoju. Na intensywnie niebieskie ściany z poprzyklejanymi gdzieniegdzie zdjęciami, na drewnianą szafę z której wysypywała się góra ubrań, na lustro wiszące na ścianie przeciwległej do łóżka. To wszystko tak bardzo przypominało Matta. Ten pokój uosabiał jego charakter. Może dlatego, tak bardzo lubiła ten pokój?
Spojrzała na puste miejsce obok siebie. Zanim zasnęli, Matt obiecał, że będzie przy Patrici, kiedy ta się obudzi. Obudziła się, a jego nie było.
Poczuła się oszukana i pusta. Zdziwiła się, jak bardzo czuje się teraz samotnie.
- Matt? - zawołała, ale w odpowiedzi nie usłyszała żadnego dźwięku.
Była sama. Znowu. Zupełnie jak wtedy, gdy była z Eddiem. Poczuła, że zaczyna brakować jej tchu. Zostawił ją, tak samo jak Eddie. Wtedy też budziła się sama w pustym mieszkaniu, podczas gdy on był już z kumplami. Wtedy była zła, ale teraz czuła tylko narastającą panikę. Nie chciała, by to się powtórzyło. Nie zniosłaby tego.
- Matt!
Czuła, jak w jej oczach wzbierają łzy. Nie chciała płakać. Tyle razy płakała przez Eddiego. Nie chciała powtarzać tego wszystkiego z Mattem.
Jednym ruchem ściągnęła z siebie, nagle bardzo ciążącą jej, pościel i ruszyła w stronę drzwi. Były zamknięte, choć doskonale pamiętała, że gdy się kładli, były otwarte na oścież. Wyszła na korytarz wpadając na wchodzącego do domu bruneta. Momentalnie schowała twarz w jego koszulce. Myślała, że mija wieczność gdy czekała, aż ją obejmie. Jednak w końcu jego ręce zamknęły się w ciasnym uścisku.
Stali przez chwilę w milczeniu. Ciszę przerywało tylko ciche łkanie Patrici. Nie chciała płakać. Tak bardzo nie chciała już więcej płakać. A jednak łzy same płynęły.
W końcu Matt odważył się odezwać:
- Co się stało? - spytał całując czubek głowy brunetki.
- Obiecałeś – usłyszał w odpowiedzi. Głos był częściowo stłumiony przez jego koszulkę, ale nie miał najmniejszego zamiaru puścić teraz dziewczyny. Patricia jednak sama odepchnęła od siebie chłopaka i wciąż płacząc zrobiła krok do tyłu. - Obiecałeś, że będziesz przy mnie, kiedy się obudzę. Obiecałeś, że ze mną zostaniesz...
- Poszedłem po coś na śniadanie...
- Skąd mogłam to wiedzieć? Kiedy byłam z Eddiem zawsze budziłam się sama. Sama szłam do sklepu. Sama jadłam śniadanie. Sama szłam do szkoły. I zazwyczaj sama kładłam się spać. Nie chcę się znowu tak czuć.
Spojrzała znów na chłopaka. W jego brązowych oczach pojawiły się iskierki gniewu. Nim zdążyła zrozumieć, o co chodzi, Matt znów się odezwał.
- Czy możesz choć raz mnie z nim nie porównywać?! - krzyknął, a Patricię aż zatkało z zaskoczenia. Czy naprawdę to robiła? Porównywała ich? Przecież to nie miało najmniejszego sensu... - Wiem, że Cię skrzywdził. Wiem, że nie było Ci łatwo. Ja to wszystko wiem! Ale zrozum, że ja taki nie jestem. Nie potrafiłbym Ci czegoś takiego zrobić.
- Wiem, że nie jesteś taki jak on... - wyszeptała Patricia spuszczając wzrok.
Matt zbliżył się do niej tak, że dzieliła ich tylko odległość ręki.
- Za bardzo Cię potrzebuję, by Cię odtrącić...
Brunetka nawet nie zdawała sobie sprawy, że to właśnie były słowa, które chciała usłyszeć. Nie 'kocham Cię', nie 'nigdy Cię nie opuszczę'. Musiała wiedzieć, że on jej potrzebuje. Choć tak naprawdę wiedziała o tym już wcześniej. No bo po co siedziałby całymi dniami przy jej łóżku?
Nie wiedziała, co powinna mu odpowiedzieć, więc po prostu pokiwała głową. Widząc jednak, że brunet wciąż się w nią wpatruje, otarła z policzków resztki łez i uśmiechnęła się.
Dopiero teraz zauważyła torbę pełną zakupów stojącą w progu mieszkania.
-Miałeś zamiar sam przygotować to śniadanie?
Matt wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Zobaczysz, że zrobię ci najlepsze śniadanie jakie w życiu jadłaś.
Wrócił się po siatkę i ruszył z powrotem w stronę kuchni. Zatrzymał się jednak przy Patrici. Stał przez chwile w milczeniu wpatrując się w jej nadgarstki i dziewczyna zrozumiała, że sprawdza, czy wciąż ma swoją bransoletkę. Czyli jednak drażnił go ten prezent...
Nie wiedząc co powinna zrobić, brunetka zarzuciła Mattowi ręce za szyję i uśmiechnęła się widząc zdziwienie w brązowych oczach chłopaka.
-Może pomogę ci przy tym śniadaniu? Słyszałam że wspólne gotowanie może być bardzo... - nie musiała kończyć widząc uśmiech na twarzy Oliviera. Delikatnie musnęła wargami jego usta i pomaszerowała do kuchni.
_____________________________________________
Poczułam silną potrzebę napisania kolejnego rozdziału i tak oto powstało to coś...
Coś bez żadnego sensu... Na pozór nic nie wnoszące do opowiadania...
Ale! Ale!
W najbliższej przyszłości przewiduję własną śmierć i to w waszej ręki.
Dlaczego?
Tego dowiecie się... Jak znów zechce mi się coś napisać :)
A na razie... Piszcie co sądzicie o tej części?
Ja wam powiem, że z każdym rozdziałem, coraz bardziej zakochuję się w Mattcie ^^
Do napisania! 。◕‿◕。
|
Następny Odcinek » |
* ▲ вℓα¢к αиgєℓ ▲ * 26 czerwca 2014 * 13:53 *