*14 październik *** poniedziałek *** 10:04 AM*
- Nie obchodzi mnie, czy przeleciałeś tę ździrę, czy nie! - krzyczała Patricia. Stała na środku dużej, jasnej sypialni. Między nią, a jej chłopakiem stało duże, dwuosobowe łóżko. Może właśnie dlatego jeszcze go nie zabiła.
- To czego ty chcesz?! - krzyczał Eddie. Nie był zły na szatynkę, bardziej rozdrażniony. Nie miał o co się złościć. A jednak stał tu i się z nią kłócił. Dlaczego? Sam do końca nie wiedział.
- Po prostu... Zostaw mnie w spokoju... - odparła zrezygnowana dziewczyna. Nie miała już siły się kłócić. Nie teraz. Nie dziś...
Wzrokiem odprowadziła swojego chłopaka do drzwi, a kiedy się zamknęły z całą swoją siłą zepchnęła wazon z kwiatami stojący na stoliku nocnym. Skąd wzięły się te kwiaty? Nigdy ich tam nie było. „Głupi idiota” myślała Patricia siadając na brzegu łóżka i chowając twarz w dłoniach.
Nie płakała. Ale głowa bolała ją niemiłosiernie. Miała ochotę komuś mocno przywalić. Najlepiej Eddiemu.
Spojrzała na lustro stojące naprzeciwko niej. Ta postać... To była ona? Długie brązowo-rude włosy sięgały już prawie do pasa. Nie przeszkadzały jej, ale nigdy nie chciała, żeby były tak długie. Zawsze podcinała je do odpowiedniej długości. Ale Eddie powiedział, że ładnie jej w długich. Więc je zostawiła.
Wciąż była ubrana w piżamę. Szare, nieco luźne bokserki i czarna bluzka na ramiączku.
Dlaczego tak się zmieniła? Nie wyglądała już jak ona. Gdzie zniknęła ta buntowniczka z liceum? No tak. Eddie zaczął zamieniać ją w jedną z tych idiotek które cały czas się wokół niego kręciły. „Kretyn”. Zapomniał, że niezmienny został jej charakter.
Może to właśnie to tak ją irytowało? Że chciał ją zmienić.
Nie mogła dłużej o tym myśleć. Podniosła się z łóżka i ruszyła w stronę łazienki.
*14 październik *** poniedziałek *** 10:32 AM*
Brunetka spacerowała po jednej z najrzadziej uczęszczanych alei w parku w Blackpool. Lubiła to miejsce. Rzadko widywała tam kogokolwiek i panował tam względny spokój. A właśnie tego teraz potrzebowała Patricia. Spokoju. Musiała to wszystko przemyśleć. Musiała dowiedzieć się, co ma robić.
Nie mogą udawać, że nie było tej porannej kłótni. Tak samo, jak wielu poprzednich. Nie mogła dłużej sobie wmawiać, że to się więcej nie powtórzy.
Ona i Eddie kiedyś byli blisko, ale teraz... Co się zmieniło? Ona? On... ? „Nie. On się nie zmienił...” pomyślała. „I może to jest problem?” Eddie wciąż zachowuje się jak dzieciak z liceum, który w wolnym czasie ratuje świat. A to już przecież minęło.
Z drugiej strony to właśnie w takim Eddiem, Patricia zakochała się prawie cztery lata temu. Więc może to Jej wina?
- Ale co za różnica, czyja to wina? - spytała siebie Patricia schodząc na główną aleję.
Dziewczyna nigdy nie lubiła tego miejsca. Przyłaziło tu pełno dzieciaków i wszystkie z jednego powodu. Żeby obściskiwać się publicznie. Brunetce wydawało się to żałosne. Ale oni byli wszędzie. Na ławkach, na trawnikach, pod drzewami, na drzewach.
Patricia i Eddie nigdy nie byli tacy jak te dzieciaki. Jasne, zdarzało im się czasem pocałować „w tłumie”, ale zawsze to był tłum przyjaciół. Może to też była jej wina? To ona nigdy nie lubiła okazywać uczuć publicznie. Więc to Eddie musiał się dostosować. Na prawdę tak było? Nigdy o tym nie rozmawiali. Oczywiste było, że całowali się tylko w samotności... albo na randkach. W szkole tylko się obejmowali, lub trzymali za ręce...
„Przestań o tym myśleć!” skarciła się w duchu. Powinna skupić się na przyszłości, a nie rozpamiętywać przeszłość.
Jak doszło do tego, że od ponad dwóch tygodni nie mogła nawet przytulić się do swojego chłopaka?
***tydzień wcześniej***
- Eddie, godzinę temu mieliśmy się spotkać w kawiarni...
- Tak. Wiem. Ale zadzwonił Matt, kazał mi przyjść. Jestem pod szkołą. Chodź do nas. - odezwał się głos w telefonie.
- Eddie...
- No chodź... Wiesz, że chciałem się z tobą spotkać, prawda? Zajęcia zaczynają się za godzinę Posłuchasz jak ramy. Co ty na to?
- Okej... - odparła z niechęcią brunetka po czym się rozłączyła. Nie chciała tam iść. Nie przepadała ludźmi z zespołu Eddiego. Poza Mattem, najlepszym przyjacielem chłopaka. On wydawał się całkiem spoko. Ale reszta...
No ale już się zgodziła. Chciała ten poranek spędzić razem z Eddiem a będzie siedzieć w śmierdzącym garażu i słuchać tego rzępolenia. Nie mogło wyjść lepiej.
Gdy Patricia dotarła do umówionego miejsca niemile się zaskoczyła. Co prawda Eddie stał przed szkołą, ale nie z członkami swojego zespołu. Razem z Mattem stał otoczony przez sześć dziewczyn z uczelni.
Kiedy blondyn zobaczył zbliżającą się do nich dziewczynę uśmiechnął się szeroko po czym odszedł od grupki żeby się przywitać.
- Hej! - zawołał nim brunetka zdecydowała jak powinna się zachować. Zanim się zorientowała koło nich stanęła jedna z „wielbicielek” zespołu. Wtuliła się w ramię Eddiego i uśmiechnęła do Patrici.
- Eddie... - zdołała z siebie wyrzucić brunetka.
Jeszcze raz spojrzała na dziewczynę przyczepioną do ramienia jej chłopaka. Doskonale ją znała. Melanie. Wysoka, wysportowana, świetna uczennica. Blond włosy nieco dłuższe od włosów Pat, zielone oczy i śliczny uśmiech.
- Cześć Patricio! - rzuciła Melanie i jeszcze mocniej przytuliła się do Eddiego. Czemu on nic tym nie robił? Nie widział że Patricia aż bucha z wściekłości? A może ta blondyna mu się podobała?
Brytyjka jeszcze raz, tym razem uważniej, przyjrzała się dziewczynie. Miała na sobie białą bluzkę wciągniętą w kremową spódniczkę.Tego samego koloru płaszczyk i botki. Do tego jasnoróżowy szalik. Patricia zaraz porównała ją ze swoim strojem. Biały t-shirt, krótkie spodenki i czarne rajstopy. Do tego jakaś stara bluza którą znalazła nie wiadomo gdzie i jej ulubione, stare glany.
Czy Eddiemu naprawdę podobała się ta wypindrzona lalunia? Przecież to nie jego typ. Prawda? A może to Patricia nie jest w jego typie? Już nie.
- Hej. Melanie. - odparła w końcu brunetka po czym z uniesioną brwią zerknęła na swojego chłopaka - Co tam Eddie? - W jej głosie słychać było złość. Starała się jednak to ukryć. Chłopak uśmiechnął się i uwolniwszy się z uścisku blondynki pocałował Patricie w policzek.
- Fajnie że już jesteś. - odpowiedział. Zupełnie nie zwracał uwagi na złość w oczach dziewczyny.
Kiedy już się odsunął Melanie znów przyczepiła się do jego ramienia. Na to Eddie też nie zwrócił uwagi co doprowadzało Patricię do szaleństwa.
- Masz szczęście Pat. - odezwała się blondynka. - Ramię Eddiego jest naprawdę wygodne. - sprostowała opierając głowę na ramieniu blondyna.
*14 październik *** poniedziałek *** 10:39AM*
„Idiota” pomyślała Patricia. Jak mogła tak długo z nim wytrzymać? Jest niedojrzały, nieodpowiedzialny... W ogóle się z nią nie liczy. Dlaczego więc ona tak bardzo o niego walczy?
Brunetka właśnie doszła jednej z bram wejściowych do parku. Spojrzała na zegarek.
- O cholera! - szepnęła. Nie miała pojęcia, że jest już tak późno. Za 20 minut zaczynały się zajęcia, a bardzo chciała porozmawiać z jeszcze jedną osobą. Biegiem ruszyła w stronę swojej uczelni.
Jeszcze nigdy nie spóźniła się na zajęcia. Nie chciała, żeby to był jej pierwszy raz. Nie dziś. Na poprzedniej lekcji dość mocno wkurzyła wykładowcę, więc teraz pewnie zrobi wszystko, żeby ją pogrążyć. Nie mogła się spóźnić. To by było samobójstwo...
Wbiegając na teren uczelni Patricia dostrzegła Eddiego. Stał razem ze swoim zespołem, a na jego ramieniu jak zwykle, była zawieszona jakaś dziewczyna.
„Dupek...” przeleciało jej przez myśl. Nie mogła uwierzyć, że pomimo kłótni on wciąż nie wyciągnął żadnych wniosków...
Stali na środku drogi do głównego budynku, więc chcąc, nie chcąc brunetka musiała ich minąć.
Wciąż biegnąc zerknęła na dziewczynę przy ramieniu Eddiego. Miała na imię Olivia. Jej rodzice pochodzili z Japonii. Nie była zbyt wysoka. Miała kruczoczarne włosy do ramion i naprawdę śliczny uśmiech. Ubrana była w długie, czarne spodnie i biały, gruby sweter zakładany przez głowę. Do tego ciemne buty na platformie.
Patrici aż nie chciało się w to wierzyć. W życiu by nie pomyślała, że Eddie może być zainteresowany kimś takim. Znała Olivię. Była przesłodzoną paniusią, z denerwującym śmiechem.
Brunetka była kompletnie inna. Ona i Oivia były swoimi przeciwieństwami.
Patricia. W spodniach moro, białej bluzce i ciemnozielonym płaszczu. Po raz pierwszy od dawna założyła buty na obcasie. Włosy miała związane w kucyka. Zupełnie różniła się od tych wszystkich dziewczyn. „Może właśnie dlatego cały czas przebywa z nimi?” odezwał się mały głosik w jej głowie. Zaraz go przegoniła. Nie chciała o tym myśleć. Nie teraz.
Biegiem minęła swojego chłopaka. Zerknęła na niego i napotkała jego wzrok. Piwne oczy chłopaka nie wyrażały kompletnie nic. Po prostu... patrzał. W oczach Patrici natomiast kryła się złość, gniew, irytacja. Wszystko to, czego nie mogła mu powiedzieć.
*14 październik *** poniedziałek *** 12:04PM*
Okropna lekcja. Tak jak się Patricia spodziewała. Ale teraz już było po wszystkim. Następny wykład miała dopiero o trzynastej, więc miała trochę wolnego.
„Powinnam zjeść jakieś śniadanie” pomyślała. Wyjęła z torby swój telefon i wykręciła numer przyjaciółki.
- Co jest? - usłyszała po chwili i na sam dźwięk tego głosu chciała się uśmiechnąć.
- Za ile możesz być u Kennedie'go? - spytała i już zaczęła iść w stronę wyjść z uczelni.
- Za dziesięć minut. Pasuje ci?
- Już tam idę. - odparła po czym się rozłączyła.
Kawiarnia u Keneddiego. W sumie, nosiła inną nazwę, ale wszyscy tak o niej mówili. Przynajmniej wszyscy, których znała Patricia. Nikt nie wiedział kto pierwszy nazwał tak tą kawiarnię i dlaczego ale było to ulubione miejsce wszystkich studentów z pobliskiej szkoły.
Patricia siedziała przy jednym ze stolików pod dużym oknem. To było jej ulubione miejsce. Lubiła siedzieć w ciszy i patrzeć jak ludzie chodzą w tą i z powrotem wciąż się gdzieś śpieszą. Zdawała sobie sprawę, że ona wygląda tak samo. A mimo wszystko patrzenie na te całkowicie obce jej osoby pozwalało jej się wyciszyć i skupić.
Jak zwykle zamówiła dla siebie tosta z serem i szynką. Do tego latte z dużą ilością mleka i szczyptą cynamonu. Dla przyjaciółki cappuccino Zawsze zamawiały to samo, więc kiedy jedna przychodziła wcześniej, wiedziała, co ma kupić.
Po chwili przed brunetką stanęła wysoka dziewczyna w jasnobrązowych włosach. Ubrana była w ciemne, długie spodnie. Do tego zielony sweter spod którego wystawała biała koszula.
- Hej Joy – uśmiechnęła się Patricia. Dziewczyna stojąca naprzeciwko niej odwzajemniła uśmiech i usiadła na krześle obok.
- Cześć Pat. - odpowiedziała radosnym głosem. - Długo czekałaś?
- Nie wiem. Zamyśliłam się.
- A o kim myślałaś? - spytała głosem który świadczył, iż nie dość, że znała już odpowiedź, to jeszcze wiedziała, że przyjaciółka nie chce o tym mówić.
Patricia tylko przewróciła oczami. Kiedy kelner przyszedł z zamówieniem żadna z dziewczyn się nie odzywała.
Znały się tak długo. Mogły po prostu siedzieć razem, w ciszy i świetnie się rozumieć. Słowa były im zbędne.
- Chyba zerwę z Eddiem. - wypaliła w końcu Patricia nie odrywając wzroku od swojej filiżanki z kawą.
- Dlaczego - odparła Joy i od razu tego pożałowała. Przyjaciółka wbiła w nią spojrzenie mówiące „Nie każ mi tego tłumaczyć Nie mogę.” Więc już więcej nic nie mówiła. Chwyciła tylko przyjaciółkę za rękę i mocno ją ścisnęła.
Siedziały tak przez kilka minut aż Patricia nie wzięła głębszego wdechu i z uśmiechem na ustach spojrzała na przyjaciółkę.
- Nigdy go nie ma. Cały wolny czas spędza z innymi. Mam tego dosyć.
- Rozumiem... - odparła tylko Joy.
- Masz mnie już dosyć? - spytała brunetka z uśmiechem.
- Odkąd zaczęłaś z nim chodzić. - odparła dziewczyna ze śmiechem. - Zmieniając temat. Nie powinnaś być w szkole. Wkuwać do testów i te sprawy?
- Kolejne zajęcia mam dopiero o pierwszej. - odpowiedziała Patricia i upiła łyk kawy. - A co z tobą? Długo jeszcze zamierzasz unikać studiów?
- Patricio...
- Nie, pytam serio. To już drugi rok. Co z tobą?
- Nie mam głowy do studiowania. Przynajmniej nie teraz. - odparła przyjaciółka i wyjrzała za okno – może w przyszłym roku... - dodała nie odrywając wzroku od ulicy.
- Jeżeli tak mówisz... Ale to błąd.
- Nie jedyny jaki popełniłam... - mówiła Joy wciąż wpatrując się zaparowane okno.
Znów zapadła cisza. Przyjaciółki dopiły swoje napoje, zapłaciły i obie ruszyły w stronę uczelni.
- Mam jedną prośbę... - powiedziała Patricia kiedy dotarły do bramy szkoły.
*14 październik *** poniedziałek *** 06:41PM*
Patricia weszła do swojego, jak zwykle pustego, mieszkania. Nie miała siły na kompletnie nic. Chciała tylko zdjąć te przeklęte buty i położyć się spać.
Weszła do sypialni. Przed nią stał Eddie. Nie uśmiechał się, nie ruszał. Po prostu stał i czekał na jej reakcję.
Dziewczyna rozejrzała się po pokoju wszędzie stały pozapalane świece i wazony z kwiatami.
- Nie jesteś z zespołem? - powiedziała w końcu. Dlaczego spytała akurat o to? Nie zamierzała bawić się w jego gierki. Zrobi coś, co ją wkurzy, przeprosi i nic się nie zmieni. Po co ta farsa?
Chłopak rozłożył ręce i rozejrzał się po pokoju. Znów na nią spojrzał.
- Jak widać. - uśmiechnął się lekko. Jakby nie był do końca pewny, czy mu wolno.
Patricia zbliżyła się trochę do niego. Nie miała siły, żeby się awanturować. Nie miała siły na nic poza staniem w miejscu. Ale musiała coś zrobić.
Jeszcze raz spojrzała na świece stojącą na stoliku nocnym.
- Wiesz, że to nie wystarczy? - powiedziała cicho nawet nie patrząc na blondyna.
- Wiem. - odpowiedział nie ruszając się z miejsca.
Brunetka znów spojrzała na swojego chłopaka. Stał pośrodku ich sypialni. Smutny, poddany. Mogłaby zrobić z nim teraz cokolwiek. Jego poczucie winy nie pozwoliłoby mu odmówić. Wiedział, że zrobił coś złego. Tylko czy myślał o tym samym co dziewczyna? Może ona o czymś nie wiedziała?
Nie miała siły się nad tym zastanawiać. Powoli podeszła do chłopaka i się w niego wtuliła. Po chwili chłopak otulił ją swoimi ramionami i przycisnął do siebie.
Przez chwilę Patrici wydawało się, że zaśnie w jego ramionach. I tak było. Na skraju snu usłyszała w głowie cichy głosik „Ramię Eddiego jest takie wygodne...”
_______________________
Miał wyjść nie za krótki, nie za długi.
Wyszedł za długi.
Miałam plan na ten odcinek i mój plan okazał się trochę za bardzo rozbudowany.
No cóż. Tak czasem bywa.
Mam nadzieję, że się nie zawiedliście.
Piszcie, czy chcecie, żebym dalej pisała, czy może... żebym wymyśliła coś innego?
Mam jeszcze małą prośbę do reszty Administratorek. Byłabym wdzięczna, gdybyście nie czytały moich postów ZANIM je opublikuję. Dziękuję :)
Piszcie, czy chcecie, żebym dalej pisała, czy może... żebym wymyśliła coś innego?
Mam jeszcze małą prośbę do reszty Administratorek. Byłabym wdzięczna, gdybyście nie czytały moich postów ZANIM je opublikuję. Dziękuję :)
* `Himari * 15 września 2013 * 12:00 * muzyka *
Super *.*
OdpowiedzUsuńCudne *-* Czekam na next'a *.*
OdpowiedzUsuńboooski <3
OdpowiedzUsuńGenialne cały czas to czytam i nie mogę się przestać strasznie wciąga :d Czekam a następny *_*
OdpowiedzUsuńŚwietnyyy!
OdpowiedzUsuńPowiem jedno-ODJAAAAD!
OdpowiedzUsuńUbustwiam *_*
Fantastyczna część ;* Bardzo fajnie się czyta < 333
OdpowiedzUsuńBlog od razu wylądował w mojej zakładce. Tylko trochę się przeraziłam, że tak rzadko będziesz dodawać, ale na pewno warto czekać.
OdpowiedzUsuńNawet nie zauważyłam, kiedy skończyłam czytać. Rozdział jest długi i rozbudowany, ale wszystko trzyma się razem i nie jest poplątane. Styl pisania również przyjemny bez obciążeń i długich opisów typu kilkanaście zdań o kolorze ściany ;p.
Mi osobiście się bardzo podobało. A i prolog przeczytałam. Prawdą jest, że mało wnosił, ale jakoś mnie tak ujął. Na pewno zaciekawił :). No nic, czekam na kolejny rozdział.
To że piszesz cudownie wiedziałam,ale naprawdę mało która blogerka przekracza wszystkie swoje możliwości za każdym razem kiedy coś pisze.
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem coraz bardziej się wyrabiasz. Może to dlatego że piszesz na wielu blogach,ale na prawdę jest dobrze.
Ujęłaś mnie tym rozdziałem..NIby nic takiego ale ale jednak jest coś w tym ciekawego co zachęca do dalszego czytania. Jeszcze to że jest długie. To już w ogole jedno wielkie TAK.
Miłego tygodnia i weny. <3
To jest po prostu cudne ! <3
OdpowiedzUsuńMiło się i czyta i ta historia taka ciekawa.
Te wszystkie części tego opowiadania są tak świetnie opisane, że aż chce się czytać dalej.
Smutne to, że Eddie woli swój zespół od dziewczyny :( . No ale przejżał na oczy. Trochę.
Musisz szybko dodać następną część, bo nie wytrzymam normalne :D
<333
Szybko dodać następną...? Niestety, grafik ustalony. Next za dwa tygodnie o tej samej poże >.< Oj ja zła...
UsuńNa początku powiem ci, że masz u mnie plusa jak stąd do Glasgow. A za co? Za datę 14 października, czyli urodziny najlepszej przyjaciółki :D
OdpowiedzUsuńHmmm... Od czego zacząć? Od plusów czy minusów? Może najpierw od błędów, a raczej od tego, co mi się nie spodobało.
Swój komentarz rozpocznę od wyrażenia swojej opinii o... Rozpoczęciu nowego akapitu. Zdaję sobie sprawę, że chciałaś, by wyglądało to oryginalnie. Jak w prawdziwych książkach, jak w księgach przepisywanych przez bodajże benedyktynów, ale moim zdaniem - nie wyszło wam to (Patrycja też robi takie coś). Te powiększone litery rozpoczynające każdy nowy akapit wyglądają - według mnie - nieefektywnie. Zdaję sobie sprawę z tego, iż miało to dodać temu opowiadaniu uroku pod względem estetyki, ale ta czcionka + ten niepodobający mi się w ogóle szablon (wszystko ściśnięte na lewą stronę) + takie dość małe literki + wielka pogrubiona litera rozpoczynająca każdy akapit = wielki niewypał. Może zmiana szablonu coś da? W tej kwestii się nie wypowiem, bo zbytnio się nie znam. Ale przejdźmy do treści postu. Znalazłam kilka maluczkich błędów językowych, których nie zauważa 99% czytelników, ale do których przyczepiliby się niektórzy poloniści. Mianowicie chodzi mi o użycie zaimków "tą" i "tę". Nie będę wypisywała wprost, gdzie popełniłaś te błędy, bo chcę, żebyś sama do tego doszła. Podam więc przykład. Wielu ludzi używa sformułowań "tą książkę", "tą modlitwę", "tą szafkę" itd. Niby pozornie dobrze, ale pozory mylą. Poprawna pisownia to "tę książkę", "tę modlitwę", "tę książkę". Błąd mało znaczący, ale gdy wystąpią one w pracy pisemnej - w mojej szkole zaniżają nieco ocenę.
W niektórych miejscach brakuje mi także przecinków, ale kto tam by się tego czepiał. Gorzej by było, gdybyś w ogóle ich nie stawiała :P O literówkach wspominać także nie będę (ok, ok, już to robię :D), bo one zdarzają się każdemu.
Kolejny z błędów także popełnia 99% populacji, ale poloniści go nie przepuszczą... A więc przechodzimy do zapisu dialogu. Tu także podam przykład, bo nie wiem jak to dokładnie wytłumaczyć.
- Mamo, kiedy będzie obiad? - zapytała 14-letnia dziewczynka.
- Jak się ziemniaki ugotują - odparła matka z uśmiechem.
Jaki z tego wniosek? Gdy w dialogu zapisuje się zdanie oznajmujące, to kropkę zapisuje się dopiero wtedy, gdy poinformuje się czytelnika, kto wypowiedział to zdanie. Chyba że by było takie coś (bo może się zdarzyć):
- Mamo, kiedy będzie obiad?
- Jak się ziemniaki ugotują.
Wniosek? Kropkę po zdaniu oznajmującym piszemy tylko wtedy, gdy nie informujemy odbiorcy o tym, kto wypowiedział dane zdanie. Pewnie i tak nic nie rozumiesz, ale to w końcu nic nieumiejąca wytłumaczyć i wszystkiego czepiająca się ja ;3
To by było na koniec krytyki (jestę krytykię). Teraz to, co bardzo mi się podobało... Czyli wszystko. W opowiadaniu najważniejszy jest przecież tekst oraz jego długość, nie zapominając oczywiście o jego zapisie. Tutaj wszystko mi gra. Wszystko jest takie, jak być powinno. Opowiadanie bardzo ciekawe, cholernie wciągające. Tak jak co niektórzy - nawet nie zauważyłam, kiedy skończyłam czytać. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać wszystkie pozytywy tej notki, ale najprawdopodobniej nie starczyłoby mi czasu (siedzę chora w domu, jutro wracam do szkoły, 90 słówek z niemca do nauki na jutro, a ja jeszcze nic nie umiem). Zapytam o jedno - nie myślałaś może o wzięciu udziału w jakimś konkursie literackim? Masz idealny styl pisania do tego. Znam jeszcze kilka osób, których mogłabym zapytać o to samo. Zgrałybyście się w przyszłości i do Hollywoodu z waszymi scenariuszami :D
"O kuźwa" to pierwsze co powiedziałam, jak zobaczyłam ten komentarz. Po prostu... Chciało ci się to wszystko pisać? :P
UsuńZaczne od początku... Hmm...
Duże litery na początku akapitu... Mogę się teraz wydać zadufana w sobie i teo typu żeczy, ale mam dziwne wrażenie, że ja pierwsza zastosowałam to w tym opowiadaniu. To znaczy... z tego co wiem, w pierwszej wersji, która opublikowała Patrycja tych powiększonych liter nie było. Dlatego też dochodzę do wniosku iż Pat czytała mój odcinek zanim go opublikowałam. W każdym razie... Zastosowałam to... z nudów. Szczerze, to nawet nie myślałam, jak to będzie wyglądać, ale faktycznie, ta czcionka nie bardzo pasuje do tego typu "modulacji" (?)
Następne...
Błędy z "tą", "tę". Przyznam, że jestem zbyt leniwa, żeby czytać ten tekst jeszcze raz i sprawdzać gdzie jest błąd. Wierzę ci na słowo. Cóż. Tego typu błędy wynikają z mowy potocznej, gdzie nie zastanawiamy się nad poprawnością i tak nam już zostaje nawet w pracach pisemnych. Następnym razem postaram się zwrócić na to większą uwagę.
Co do przecinków... zgłodniałam podczas pisania :P
Dialogi...
Wiem, że piszę dialogi niepoprawnie i to chyba nie tylko pod tym względem. Niestety, przyzwyczajenie. Ja po prostu nie potrafię zostawić zdania bez kropki na końcu. Nawet, jeśli jest to niepoprawne.
Nie martw się, ja też jestę krytykię.
Ja (na szczęście) nie uczę się niemieckiego, tylko francuskiego, ale też nie jest łatwo. A w przyszłym roku chciałabym zacząć naukę rosyjskiego, więc w ogóle super :)
Konkurs literacki? Jasne, spoko. Tylko że ja nie znam się na takich rzeczach. Nie wiem gdzie powinnam szukać jakiegokolwiek konkursu, gdyż u mnie w szkole nie informują nas o czymś takim. A jak już, to jakieś konkursy matematyczne, językowe i te sprawy.
Ja? Do Hollywood? Nie, dziękuję. Wole Londyn :P Albo Liverpool.
Droga Himari... Prosiłaś swoich czytelników o prawdę. Nie cierpisz przesłodzonych komentarzy. Większość cię nie posłuchała... Więc oto przybywam ja, czyli ta, która chce się wyróżnić spośród wszystkich, więc pisze wszystko, co jej leży na sercu :3 A więc tak - chciało mi się pisać. Poza tym to naprawdę mało. Pierwotnie był dłuższy, ale nie miałam po co wypominać ci innych błędów, które zauważyłam.
UsuńCóż, na początku napisałam o tych akapitach, bo naprawdę mnie one jakoś tak... odpychały? Nie wiem, czy to dobre określenie, ale na maxa mnie denerwowały.
Tak, domyślam się, że to przez mowę potoczną używaną w codziennym życiu. Mnie także parę razy się zdarzy użyć podczas rozmowy złej formy gramatycznej. Ale gdy coś piszę, pilnuję, żeby wszystko było jak najbardziej poprawne. Jestem perfekcjonistką, jeśli mogę się tak nazwać. Choć zapewne ten komentarz, który teraz piszę, zawiera w sobie mnóstwo błędów językowych. Nikt nie jest, nie był i nie będzie doskonały.
Hmm... Popełniasz ten błąd (stawiasz kropkę tam, gdzie nie trzeba) nawet wtedy, gdy oddajesz swoje opowiadanie do oceny? Ja musiałabym się liczyć z konsekwencjami tego czynu, tzn. z niższą oceną za swoją pracę.
Serio? Jesteś krytykiem? Kurcze, naprawdę nie zauważyłam! :D
Ja mam rozszerzony niemiecki (uczę się od 1 klasy szkoły podstawowej) i podstawowy angielski (nauka od 1 klasy gimnazjum). Znam takie dwa rosyjskie słowa (znałam więcej, ale już nie pamiętam xD) - spasibo (dziękuję) i żopa (czyli dupa :P). Choć do tej żopy nie jestem przekonana. Nie patrz do translatora, on źle mówi :D
U nas w szkole także o niczym takim nie informują. Jednak czasem można spojrzeć na stronę internetową miasta, w którym się mieszka (ja jestem ze wsi, więc i tak bym nic nie wskórała). Jeśli ci zależy, to poszperaj. Może coś znajdziesz. U mnie w szkole wychwalają takie coś i wstawiają dodatkowe punkty, jeśli weźmie się udział w takim konkursie. :D
Tak, wiem. Zdania jak z translatora, ale jestem padnięta :| Jeśli zrozumiesz coś z tego bełkotu, to przysięgam na moje konto na bloggerze, że cię ozłocę! :>