19 października 2012

Rozdział 5 /by Wiktoria; 33

Cześć.!
Dzisiaj kolejny rozdział :D
~ ~ * ~ ~
Słonecznego popołudnia , jechałam taksówką wzdłuż wąskiej uliczki .. Przez te kilka chwil zastanawiałam się co w tym momencie robi mój mąż , Fabian... Myśląc o tym uśmiechnęłam się , i powiadomiłam kierowcę ,aby zatrzymał się przy drewnianej ławeczce obok wysuszonego słońcem drzewa... Wychodząc z pojazdu nie wiedziałam o tym ,że mam dość daleką drogę do domu. Wiedziałam ,że Fabian po mnie nie przyjedzie bo jest w pracy i nie może odebrać telefonu...Sądziłam ,że przyda mi się troszkę ruchu.. Do Domu Anubisa jest 3 kilometry drogi , ale za to ,że muszę tyle iść , to i tak uśmiech nie zrywał mi się z twarzy. Taksówkarz odjechał z głośnym piskiem opon. Przestraszyło mnie to niewyobrażalnie mocno iż byłam w starannym skupieniu , nad dokładnych ruchem ciała. Nie chciałam zaszkodzić mojemu maleństwu , które jeszcze nie przyszło na świat... Suche , wielokolorowe liście spadające z drzewa klonowego , obudziły u mnie lekki ból głowy. Kolory były przepiękne , ale za to męczyły oczy...Nie myśląc o bólu , który trwał około 10 minut , szłam ciągle tą samą uliczką. Myślałam ,że zamiast iść na przód to chodzę w miejscu. Droga przez ten czas w ogóle się nie zmieniła. Dotarłam na bardzo wysokie wzgórze i zdążyłam na zachód słońca. Było przepiękne. Wzięłam aparat fotograficzny i udało mi się zrobić śliczne, bardzo wyraźnie zdjęcie zachodu. Zeszłam ostrożnie ze wzgórza i po drodze podziwiałam piękno przyrody. Pozrywałam kilka cudownych kwiatów i fascynowałam się ich barwnymi kolorami.  Rozglądałam się wokół siebie robiąc zdjęcia nieziemskim kolorom chmur na niebie.
Nadeszła ciemna noc , nie wiedziałam w którą stronę mam iść. Nic , a nic nie widziałam. Żadnej drogi ani świateł samochodowy. Liczyłam na to ,że Fabian po mnie przyjedzie od razu z pracy. Postanowiła jednak ,że zadzwonię do niego i powiem ,żeby przyjechał na starą uliczkę w pobliżu wysokiego wzgórza.
- Halo? Fabian? - spytałam z lekkim strachem
- Nino? A gdziesz ty jesteś. Szukałem cie w całej okolicy i nie mogłem znaleźć.!
- Możesz przyjechać po mnie?
- Jasne , ale ... gdzie?
- Hmmm. Na starą wąską uliczkę w pobliżu wysokiego wzgórza. Wiesz gdzie?
- Ymm. Tak , tak wiem.
- No to przyjeżdżaj ,bo mi ciarki przechodzą.
- Dobra. Nie wiedząc o tym ,że coś się za mną czai szłam wzdłuż , nasypanego liśćmi szlaku. Na próbę odwróciłam się i ujrzałam malutkiego kotka. Pekińczyka. Był przecudny. Gęste czarne futro i złoto-brązowe oczęta. Wzięłam go na ręce i poszłam dalej. W końcu zobaczyłam jasne światła i białego cabrioleta. Ucieszyłam się na widok tego auta. Dlaczego? Otóż dlatego ,że to samochód mojego Fabiana. :D Podjechał kawałek i powiedział ,żebym wsiadała. Wsiadłam do auta i opowiadałam mu co się przez ten czas działo. Pojechaliśmy rozmawiając z lekkimi uśmiechami.

Pozdrowienia LuLuś ♥ (Wiktoria) ;**

2 komentarze:

Dziękuję za komentarze : *
Może zaobserwujesz ?? :)

Obserwatorzy