Stracone marzenia:
[PROLOG]:
"Przypadkowe spotkanie"
[PROLOG]:
"Przypadkowe spotkanie"
Czerwcowy wieczór był wilgotny, niebo zachmurzone. Nina Martin szybkim krokiem zmierzała do domu. Miała na sobie szary płaszcz z paskiem podkreślającym talię, w ręku niosła ciężką plastikową torbę.
Mieszkała przy ulicy "Square", w wynajmowanym mieszkaniem na pierwszym piętrze, które do niedawana dzieliła z Fabianem. Niestety musiał wyjechać.
Myśl o pustym mieszkaniu ciągle napełniała ją smutkiem. Fabian wyjechał ponad 6 miesięcy temu, ale jego decyzja o wyjeździe - była nagła i nieoczekiwana.
Jej babcia Gran, mieszkała po drugiej stronie korytarza. Starała się pomóc swojej jedynej wnuczce, jak tylko umiała.
Tego ranka Nina zapukała do niej, by spytać czy, staruszka potrzebuje czegoś ze sklepu. Gran, siwowłosa, ale zawsze pogodna, odparła:
- Przyjdź do mnie po pracy, moja droga, zjemy razem kolację.
- Oczywiście. Może ugotuję coś specjalnego Gran? - spytała z uśmiechem
- Może paellę. Jeśli to nie kłopot.
Nina pochyliła się, żeby pogłaskać rudego kota, który ocierał się o jej nogi.
- Żaden kłopot.
- Cudownie! - wykrzyknęła uradowana staruszka. - A może zaprosisz jeszcze te swoje przyjaciółki?
- Amber, Joy, Patricię, Marę, Willow i Kt. ? Nie wiem czy będą miały czas.
- Na pewno będą miały.
- No dobrze. To w takim razie zrobię zakupy po pracy, zaproszę je i przyjdziemy do Ciebie.
- A ja nakryję do stołu - obiecała uśmiechnięta staruszka. Chciała wręczyć wnuczce pieniądze lecz ta się upierała.
W piątkowy wieczór sklep był pełen ludzi. Gdy w końcu szczęśliwa Nina dobrnęła do kasy wśród tłumu klientów klientów i sklepowych wózków, miała oczko w pończoszce, a włosy, wcześniej ciasno upięte, opadły jej na plecy. Chciała je ponownie spiąć, ale klamra gdzieś przepadła.
Gdy wreszcie wyszła ze sklepu, na dworze mżyło. Nina westchnęła, postawiła kołnierz płaszcza i wepchnęła za kołnierz złociste gęste włosy.
Gdy ruszyła w stronę domu, pomyślała, że byłoby wygodniej, gdyby zakupy - choćby mleko i puszkowane jedzenie dla kota Gran - spakowano jej do dwóch toreb, nie do jednej. Co parę kroków musiała przekładać ciężar z ręki do ręki, a plastikowe rączki wpijały się w palce.
Gdy kolejny raz przekładała torbę do drugiej ręki, jedno ucho pękło. Zawartość wysypała się wprost pod stopy wysokiego ciemnowłosego mężczyzny, który szedł kilka kroków za Niną.
Inni przechodnie przechodzili obok obojętnie, ale nieznajomy zatrzymał się, kucnął i zaczął sprawnie zbierać rozsypane zakupy.
Nina zauważyła, że miał gęste, kasztanowe włosy, które pod wpływem mżawki zaczynały się kręcić.
Gdy wrzucił do torby ostatnie warzywa, powiedział ze śmiechem:
- Dobrze, że nie było tutaj jajek. - Miał przyjemny głos i ciekawy akcent, którego nie potrafiła rozpoznać.
Trzymał torbę jedną ręką, drugą podtrzymywał ją od spodu. Wstał. Był tak samo zbudowany, jak Fabian.
Gdy Nina popatrzyła mu w twarz, poczuła...
Szok? Zaskoczenie?
Podczas gdy rozsądek mówił jej, że to nie może być on, oczy i serce twierdziły coś przeciwnego.
Chociaż nie była pewna, jakiego koloru są jego oczy w otoczeniu ciemnych rzęs, to wyraziste miękkie rysy, piękne ascetyczno- zmysłowe usta i podbródek były jej tak bardzo znajome jak własna twarz w lustrze.
Poczuła radość i zachwyt. Była oczarowana, ogarnęło ją dziwne uczucie spełnienia - jakby podświadomie czekała na to spotkanie. jakby zostało przepowiedziane.
- Fabian? - przerwała milczenie.
- Nino! - zapytał uśmiechnięty Rutter...
- Nie wierzę..
- Obawiam się, że jednak musisz w to uwierzyć. A i obawiam się, że torba może się całkiem podrzeć. Jak daleko musisz iść - zapytał z żartem?
- Niedaleko. - wymamrotała, nadal oszołomiona. - Wzdłuż "Roleston Road".
- Tak się właśnie składa, że idę w tamtą stronę. - zasugerował, wpatrując się w Ninę, pomału obejmując ją, składając na jej ustach namiętny pocałunek.
- Tak, bardzo tęskniłam - rzekła, gładząc go po policzku.
- Ja też. - powiedział z uśmiechem.
Nina była tak zachwycona, że go spotkała, i tak oczarowana jego uśmiechem, zapomniała całkiem o smutku, który towarzyszył jej od wielu tygodni.
_________________________________
Hejo wam *.* Tak dzisiaj prolog nowej historii.. Jesteście zaskoczeni? Bo ja bardzo.. Chyba bd teraz pisała codziennie jeśli chcecie. Crazyyy < 3333
Nie wiecie jak się cieszę.. Myślałam, że po wczorajszym zabiegu, który trwał jakieś 3 godziny nie będę miała siły aby cokolwiek napisać.. A tu.. :))
Czuję się coraz lepiej.. I oby dalej tak było :P
Jak juz zauważyliście, do naszego grona ponownie dołączyła Wika :) JUPI! LUDZISKA SIĘ CIESZĄ ! .xD
A ja.. dołączyłam ponownie do jej bloga. Obecnie pojawił się tam prolog pewnej historii, który był opisywany na innym mym blogu, ale usunęłam go i postanowiłam kontynuować go na blogu Wiki :)
No to.. Liczę na was.. I mówta czy wam się podoba czy nie.. ten prolog..
Bo jak nie.. to Pati odejdzie na EMERYTURKĘ!
Nathalia/Patrycja ;3
Mieszkała przy ulicy "Square", w wynajmowanym mieszkaniem na pierwszym piętrze, które do niedawana dzieliła z Fabianem. Niestety musiał wyjechać.
Myśl o pustym mieszkaniu ciągle napełniała ją smutkiem. Fabian wyjechał ponad 6 miesięcy temu, ale jego decyzja o wyjeździe - była nagła i nieoczekiwana.
Jej babcia Gran, mieszkała po drugiej stronie korytarza. Starała się pomóc swojej jedynej wnuczce, jak tylko umiała.
Tego ranka Nina zapukała do niej, by spytać czy, staruszka potrzebuje czegoś ze sklepu. Gran, siwowłosa, ale zawsze pogodna, odparła:
- Przyjdź do mnie po pracy, moja droga, zjemy razem kolację.
- Oczywiście. Może ugotuję coś specjalnego Gran? - spytała z uśmiechem
- Może paellę. Jeśli to nie kłopot.
Nina pochyliła się, żeby pogłaskać rudego kota, który ocierał się o jej nogi.
- Żaden kłopot.
- Cudownie! - wykrzyknęła uradowana staruszka. - A może zaprosisz jeszcze te swoje przyjaciółki?
- Amber, Joy, Patricię, Marę, Willow i Kt. ? Nie wiem czy będą miały czas.
- Na pewno będą miały.
- No dobrze. To w takim razie zrobię zakupy po pracy, zaproszę je i przyjdziemy do Ciebie.
- A ja nakryję do stołu - obiecała uśmiechnięta staruszka. Chciała wręczyć wnuczce pieniądze lecz ta się upierała.
W piątkowy wieczór sklep był pełen ludzi. Gdy w końcu szczęśliwa Nina dobrnęła do kasy wśród tłumu klientów klientów i sklepowych wózków, miała oczko w pończoszce, a włosy, wcześniej ciasno upięte, opadły jej na plecy. Chciała je ponownie spiąć, ale klamra gdzieś przepadła.
Gdy wreszcie wyszła ze sklepu, na dworze mżyło. Nina westchnęła, postawiła kołnierz płaszcza i wepchnęła za kołnierz złociste gęste włosy.
Gdy ruszyła w stronę domu, pomyślała, że byłoby wygodniej, gdyby zakupy - choćby mleko i puszkowane jedzenie dla kota Gran - spakowano jej do dwóch toreb, nie do jednej. Co parę kroków musiała przekładać ciężar z ręki do ręki, a plastikowe rączki wpijały się w palce.
Gdy kolejny raz przekładała torbę do drugiej ręki, jedno ucho pękło. Zawartość wysypała się wprost pod stopy wysokiego ciemnowłosego mężczyzny, który szedł kilka kroków za Niną.
Inni przechodnie przechodzili obok obojętnie, ale nieznajomy zatrzymał się, kucnął i zaczął sprawnie zbierać rozsypane zakupy.
Nina zauważyła, że miał gęste, kasztanowe włosy, które pod wpływem mżawki zaczynały się kręcić.
Gdy wrzucił do torby ostatnie warzywa, powiedział ze śmiechem:
- Dobrze, że nie było tutaj jajek. - Miał przyjemny głos i ciekawy akcent, którego nie potrafiła rozpoznać.
Trzymał torbę jedną ręką, drugą podtrzymywał ją od spodu. Wstał. Był tak samo zbudowany, jak Fabian.
Gdy Nina popatrzyła mu w twarz, poczuła...
Szok? Zaskoczenie?
Podczas gdy rozsądek mówił jej, że to nie może być on, oczy i serce twierdziły coś przeciwnego.
Chociaż nie była pewna, jakiego koloru są jego oczy w otoczeniu ciemnych rzęs, to wyraziste miękkie rysy, piękne ascetyczno- zmysłowe usta i podbródek były jej tak bardzo znajome jak własna twarz w lustrze.
Poczuła radość i zachwyt. Była oczarowana, ogarnęło ją dziwne uczucie spełnienia - jakby podświadomie czekała na to spotkanie. jakby zostało przepowiedziane.
- Fabian? - przerwała milczenie.
- Nino! - zapytał uśmiechnięty Rutter...
- Nie wierzę..
- Obawiam się, że jednak musisz w to uwierzyć. A i obawiam się, że torba może się całkiem podrzeć. Jak daleko musisz iść - zapytał z żartem?
- Niedaleko. - wymamrotała, nadal oszołomiona. - Wzdłuż "Roleston Road".
- Tak się właśnie składa, że idę w tamtą stronę. - zasugerował, wpatrując się w Ninę, pomału obejmując ją, składając na jej ustach namiętny pocałunek.
- Tak, bardzo tęskniłam - rzekła, gładząc go po policzku.
- Ja też. - powiedział z uśmiechem.
Nina była tak zachwycona, że go spotkała, i tak oczarowana jego uśmiechem, zapomniała całkiem o smutku, który towarzyszył jej od wielu tygodni.
_________________________________
Hejo wam *.* Tak dzisiaj prolog nowej historii.. Jesteście zaskoczeni? Bo ja bardzo.. Chyba bd teraz pisała codziennie jeśli chcecie. Crazyyy < 3333
Nie wiecie jak się cieszę.. Myślałam, że po wczorajszym zabiegu, który trwał jakieś 3 godziny nie będę miała siły aby cokolwiek napisać.. A tu.. :))
Czuję się coraz lepiej.. I oby dalej tak było :P
Jak juz zauważyliście, do naszego grona ponownie dołączyła Wika :) JUPI! LUDZISKA SIĘ CIESZĄ ! .xD
A ja.. dołączyłam ponownie do jej bloga. Obecnie pojawił się tam prolog pewnej historii, który był opisywany na innym mym blogu, ale usunęłam go i postanowiłam kontynuować go na blogu Wiki :)
No to.. Liczę na was.. I mówta czy wam się podoba czy nie.. ten prolog..
Bo jak nie.. to Pati odejdzie na EMERYTURKĘ!
Nathalia/Patrycja ;3
Podoba się!! i chcę daaaalej :))
OdpowiedzUsuńJak ja sie cieszę :) <333
Pozdrawiam
Marzena :*
Eej, jak ty możesz pisać lepiej ode mnie i Martynki, co?? Może ona się z tym nie zgadza, ale ja owszem .<3 Ten prolog jest cudowny a nowa historia świetnie sie zapowiada. ;)) Czekam na pierwszy rozdział <33
OdpowiedzUsuńSuper...♥ JESTEŚ JEDYNA KTÓREJ CZYTAM NO I JESZCZE WERONIKI CZYTAM...♥
OdpowiedzUsuńOm nom nom nom nom *.*
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że będzie haczyk 8{
Zgadzam się z Wiktorią. jak można tak zajebiście pisać?! Pytam się!
OdpowiedzUsuńJeju boski boski boski kocham to dawaj jutro albo wcześniej nexta <333333
OdpowiedzUsuńświetny
OdpowiedzUsuńTo nie fair ze piszesz lepiej niz ja.
OdpowiedzUsuńZAJEBISTE! :***
Fajnie się zapowiada. ^^
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierplwością na dalszy ciąg. :)
Błędy ... poza tym, jest kilka zdań kompletnie bez sensu ... No i cały ten prolog jest taki ... dziwny.
OdpowiedzUsuńJestę krytykię ;__;, który sam popełnia wiele błędów! Bunny, wrzuć już na luz C:
UsuńBoskieee:D
OdpowiedzUsuń